Praca

1K 28 8
                                    

Adrian leżał rozwalony na łóżku i słuchał głośno muzyki na słuchawkach, które dostał od ukochanego na urodziny. To jest jedyna rzecz o którą chyba dba. Aktualnie czekał na Wiktora, który jak łatwo się domyśleć był jego ukochanym. Jak zwykle pewnie dostanie zjebke, że znów włazi na jego łóżko w glanach. Uśmiechnął się na tą wizję. Słodko wyglądał jak się denerwuje, jak taki mały słodki chomiczek. Jego chomiczek. Podniósł się i rozejrzał po pokoju. 

-Czy on nie rozumie, że zniszczy mi moją stylówkę?- zapytał się pustki.

No bo do czarnych spodni z dziurami (nie kupił ich takich po prostu się same podziurawiły przez przeskakiwanie przez płot czy inne takie, a że teraz taka moda to po co wyrzucać. Prawda?), koszulką z logiem zespołu "My Chemical Romance" i kurtką skórzaną kupioną na raty, nie będą pasowały różowe skarpetki w kotki. No kto by pomyślał? 

Usłyszał trzask drzwi więc otworzył jedno oko i usiadł ściągając słuchawki. Wstał i zaczął przyglądać się osobie, która jak od razu wleciała do pokoju rzuciła torbę i zaczęła pakować drugą. 

-Hej, hej- zatrzymał osobę biegającą po pokoju -gdzie ty się tak śpieszysz? Przecież się umówiliśmy- powiedział zawiedziony

-Wybacz. Szef dzwonił i muszę iść dziś znów do pracy- tłumaczył się.

Wiktor zmierzwił swoje krótkie srebrne włosy i obejrzał swojego chłopaka. Był w dresach, znoszonych trampkach i trochę za dużej bluzie...a może po  prostu schudł? Wtedy spojrzał na twarz i się przeraził. To nie był jego Wiktorek. Zielone oczy bez tej iskierki, a pod oczami miał ciemne worki. Włosy zawiązane w pośpiechu w małą kiteczke, już było widać delikatnie odrosty, bo miał czarne włosy, a jego naturalny był blond. Pogładził go po głowie z delikatnym uśmieszkiem. Martwił się o niego. Nie przypominał jego dawnego chłopaka. Kiedyś oboje byli tacy sami, a od jakiegoś czasu glany czarnowłosego zaległy kurzem. Wiktor się podniósł na palcach i go pocałował szybko po czym pięknym, zgrabnym ruchem wyplątał się z jego ramion i zaczął się pakować. Po drodze wrzucił sobie jakiegoś batonika by zjeść po drodze. Obrócił się za nim. 

-A obiad?- Wiktor spojrzał na niego nie zrozumiale -No twoja matka zrobiła obiad. Nie zjesz?

-A..aaa nie. Muszę się śpieszyć i tak dużo czasu mi zająłeś. Nie mam czasu na takie głupie rzeczy jak jedzenie. Zjem po drodze by nie marnować czasu- uśmiechnął się i stanął przed lustrem poprawiając fryzurę.

-Głupie rzeczy?- skrzyżował ręce na piersi -Kochanie, martwię się

-Nie masz o co skarbie. Jest dobrze- powiedział zupełnie poważnie.

Adrian pękł. Przez tak długi czas wytrzymywał i spotykał się ze swoim chłopakiem na przerwach i chyba 10 minut podczas dnia. Nie zniesie tego dłużej!

-Nie mam o co się martwić? Spójrz na siebie! To nie jesteś ty!- pokazał otwartą ręką na niego -Gdzie jest MÓJ chłopak w którym się zakochałem? Od ponad 6 miesięcy w kółko praca szkoła, praca szkoła. A gdzie ja? A co najważniejsze, gdzie w tym czasie jesteś TY? No powiedz mi o której dziś skończysz?

-O 23...- powiedział cicho. Adrian nigdy mu nic nie wypominał. Był przerażony.

-No właśnie! Zanim wrócisz do domu, będzie 23:30, zanim się wykąpiesz i przyszykujesz do szkoły będzie 00:30. Pójdziesz spać i o 7 znów musisz wstawać. Kiedy ty Masz się wyspać? Na weekendy też pracujesz! Już nic nie wspomnę o posiłkach. Zaniedbujesz się! Ten batonik to ma być Twój obiad?

-No tak..na nic innego nie mam czasu. A tak w ogóle to co się czepiasz? Na moim profilu trzeba mieć dużo pieniędzy, bo w końcu gastronomia i trzeba samemu kupować produkty i inne takie, bo szkoły nie stać! Nie chce obciążać rodziców, wystarczająco, że mi dają na bilety miesięczne- był zły.

Oneshot YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz