1. Życzenie

387 21 49
                                    


-Amelia, wstawaj! Natychmiast!

-Eehhmm. Jeszcze pięć minut.- jęknęłam zaspana. Nigdy nie lubiłam wstawać o zbyt wczesnej porze. Miałam wolne więc liczyłam na minimum dwunastą.

-Ja ci dam pięć minut! Wstawaj natychmiast! Jedzenie na stole!

-Trudno, to nie zjem śniadania. Obudź mnie na obiad.

-Już jest obiad!

Zaraz... to która godzina? Ile ja spałam? Hmmm... jeśli będzie po trzynastej to w takim razie będzie to najpóźniej kiedy wstane.

-Która jest?

-Czternasta trzydzieści-pięć.- łał, tego to się nie spodziewałam. No, ale przynajmniej pobiłam swój rekord w spaniu. O której się wczoraj położyłam? Pierwsza... może druga w nocy. Wcześnie jak na ferie. Szybka matma z rana, spałam tak z... dwanaście lub trzynaście godzin i trzydzieści-pięć minut. No nie powiem, całkiem nieźle.

Połowa dnia spędzona na spaniu, objado-śniadanie, szykowanie na jutro i znowu w kime! Tak widzę dzisiejszy dzień. Eh nie lubię wstawać. I nie lubię też tego głupiego miasteczka! Nigdy nic się tutaj nie dzieje! No, może poza ulicznymi wyścigami, ale te odbywają się w nocy. I są nielegalne! Gdyby nie to pewnie poszłabym kiedyś, chociażby zobaczyć jak to wszystko wygląda. No dobra, marudzenie zostawię na popołudnie. Czas, coś zjeść.

Leniwie wstając z łóżka poczłapałam do kuchni gdzie mama właśnie kładła na stół mój śniadanio-obiad. Hm... sama nie wiem czy jestem bardziej głodna czy śpiąca.

- Witaj córeczko.- radośnie powitała mnie mama, kładąc na stół dwa, duże talerze spaghetti. O spaghetti na śniadanie! Jak miło.

-Hej mamo. Widzę że dziś na śniadanie spaghetti.- lubię jeść obiad na śniadanie. I lubię też słowo ,,spaghetti". Tak fajnie brzmi. Spaghetti, spaghetti, spaghetti. Ok, jestem bardziej śpiąca bo nie ogarniam nawet co mówię. A raczej myślę.

- Raczej na obiad.

- W moim przypadku, to jedno i to samo.

Jutro mama będzie w pracy, o ile jest dziś niedziela. Ale raczej jest bo wczoraj była cały dzień w domu.

Tylko co ja mam robić gdy jej nie będzie? Chyba że pójdę do miasta obok. Jest tam taki jeden fajny las. Jeśli chce się wybrać na wycieczkę muszę się jeszcze dziś przyszykować.

Zaraz po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju by się ubrać i spakować. W takie dni kiedy budzę się po południu ubieram byle co. Bo po co się stroić jak i tak ciągle będę w domu? Wzięłam moją ulubioną czarną torebkę i wpakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Klucze są w zamku więc je spakuje jak będę wychodziła..

Poszłam podładować telefon by rano miał całe 100%baterii. Jeszcze dziś będę musiała umyć włosy i posprzątać pokój.

***

Po ogarnięciu wszystkiego co dzisiaj miałam zrobić walnęłam się na łóżko gapiąc się w sufit. Fajny. Taki... sufitowaty. Zdecydowanie nie tak wyobrażałam sobie te wymarzone, dwutygodniowe ferje. No cuż, przynajmniej mam z głowy tego Vinca, który oczywiście musiał się uwziąć akurat na mnie, jakbym miała mało problemów. Najpierw moi rodzice się rozwiedli, a potem przeprowadziłam się tutaj. Na tą ruinę żalu i rozpaczy o której mało kto słyszał. Zostałam rozdzielona z moim bratem, a fakt że dobrze się dogadywaliśmy robił jeszcze większą dziurę w moim złamanym i wrażliwym sercu.

Co prawda od tego wszystkiego minął już rok ale ja wciąż czułam się jakby to miało miejsce wczoraj. Wciąż wszystko dokładnie pamiętałam i to mnie martwiło najbardziej. Wiedziałam że już nic z tym nie mogłam zrobić a mimo wszystko miałam nadzieję. Nadzieję, że to tylko tymczasowy okres, że moi rodzie do siebie wrócą i znów będziemy szczęśliwą rodziną! Ale gdzieś w głębi siebie wiedziałam że to już koniec i muszę się z tym pogodzić.

Przyjaźń na dziesięć metrów (Porzucone Przepraszam💔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz