Dziś wstałam o 8 ponieważ lekcje mam na 10. Zeszłam na dół aby zjeść śniadanie. W jadalni czekały już na mnie naleśniki z nutellą, bitą śmietaną i owocami. Szybko zjadłam śniadanie i poszłam odbyć poranną toaletę. Wzięłam szybki prysznic. Wysuszyłam włosy i upiełam je w wysoką kitkę. Włosy z kitki pofalowałam. Zrobiłam delikatny makijaż składający się z korektora i tuszu do rzęs. Następnie poszłam do garderoby by wybrać jakiś strój na dziś. Zdecydowałam się na czarny crop-top, białą spódniczkę i brązową narzutkę.
Mimo bycia cicha, spokojną i dobrze ucząca się uczennicą lubię ładnie wyglądać. Gdy byłam już gotowa okazało się że mam 30 minut do rozpoczęcia lekcji. Spakowałam torbę, założyłam czarne conversy i wyszłam z domu. Było ciepło a ja nie zamierzam się chwalić majątkiem tego chuja zwanego moim ojcem.
Po 20 minut wchodzilam już na teren szkoły. Podeszłam do swojej przyjaciółki Katty i jak zawsze przywitałyśmy się buziakiem w policzek.
-Hejo- powiedziała Kity. Prawie wszyscy zamiast Katty mówią na nią Kity.
-Hej
-Mamy dzisiaj skrócone lekcje wychodzimy o 13.
-Skąd wiesz?
-Xander lata po całej szkole i rozpowiada że dzisiaj niektóre klasy kończą o 13 bo nauczyciele muszą omówić wrocenie jakiegoś chłopaka do tej szkoły. Podobno był wywalony.- Xander to chłopak od nas z klasy. Typowy plotkacz co dziwne bo jest chłopakiem a to przeważnie dziewczyny plotkują.
-To super. Ehhh to pewnie plotki, może kończymy wcześniej bo nauczycielą nie chce siedzieć do późna i wolą spędzić czas z rodziną.
-No może. Idziemy później do naszej kawiarni?
-No spoczko.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Poszłyśmy na moją ulubioną lekcje matematykę. Dużo osób uważa mnie za głupia i w ogóle ale dla mnie matma jest super. Ogólnie to ja lubię prawie wszystkie przedmioty. Nie licząc geografii. Chodź mam dobre oceny z tego przedmiotu to bycie na nim to katorga. A pani jeszcze gorsza. Co lekcja kartkówka, nawet wytłumaczyć nie umię. Ja nie wiem czemu 63 letnia kobieta jeszce tu pracuje. Ale wracając do teraz. Pan od matmy rozdaje ostatnie sprawdziany. Nie muszę się bać jednak Katty siedzi jak na szpilkach. Dla niej Matematyka to czarna magia. Pewnie myślicie że siedzę w pierwszej ławce i podlizuje się panu ale to nie prawda bo siedzę w 3 rzędzie.
-Rose gratulacje kolejna 6.
-Dziękuję. -powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Z tyłu słyszałam przezwiska rzucane w moja stronę i szydzenie. Zrobiło mi się przykro. Jestem wrażliwa osobą, dlatego boli mnie coś w środku jak słyszę coś złego na mój temat.
Chwilę potem została wyczytana Kity. Dostała 4 była bardzo szczęśliwa bo jak się nie uczy dostaje 1 lub 2 ale tym razem jej się udało.Dwie godziny później siedziałam już z Katty w naszej ulubionej kawiarni "Cafe Love" Dziwna nazwa ale kawa i ciasto są tu najlepsze. Jak zawsze zamówiłam karmelowe latte i szarlotkę, za to Kity wzięła ciasto borówkowe i czarną zwykłą kawę.
Plotkowalysmy około 6 godzin. Później każda z nas poszła w swoją stronę. Postanowiłam pójść do parku. Szłam sobie grzecznie byłam lekko zamyślona, a nagle milimetry przede mną zatrzymał się motor, a za nim jeszcze kilka. Sparaliżowało mnie. Jednak po chwili odzyskalam siły i chciałam ich ominąć. Jednak na drodzę stanął mi chłopak który zatrzymał się milimetry przede mną.
-Czekaj mała. Chce się tylko coś zapytać. Jak na razie.-wystraszyłam się, a co jeśli on mnie zgwałci.
-Oookeeej.-ledwo wyjąkałam. Bałam się.
-Nie bój się skarbie nic ci nie zrobię. Powiedz mi Rose jak tam w tej waszej szkole?
-Skąd znasz moje imię?-o przytomniałam kiedy zauważyłam że zna moje imię
-Obserwuje cię od kilku dni mała. Ale lepiej dla ciebie jeśli odpowiesz na moje pytanie.-powiedzial lekko zdenerwowany.
-Dobrze.-uśmiechnął się lekko do mnie.
Odszedł, wsiadł na motor i odjechał. To było dziwne. Po chwili odzyskałam rozum i szybko poszłam do domu.
Po 15 minutach byłam już w domu. Usłyszałam rozmowę z salony. Pewnie ojciec przyprowadził sobię nową dziwkę. Niestety muszę przejść przez salon do schodów to się upewnie. I było tak jak myślałam nawet mnie nie zauważyli. Może to i dobrze. Nie rozumiem ojca jak on tak może. Niby od śmieci mamy minęło już bardzo dużo czasu no ale, jakby ją kochał to by tak nie robił. Chyba za dużo naczytałam się książek romantycznych. Kiedy byłam już prawie na samej górze usłyszałam krzyk ojca.
-Córcia zejść na dół. Muszą ci kogoś przedstawić.-krzyknął jakiś szczęśliwy? Trochę dziwne bo przeważnie jego głos był wyprany z uczuć. Nawet do mnie zwracał się chłodno. Z opowieści babci wiem że przez 8 pierwszych miesięcy mojego życia to babcia się mną zajmowała. Bo ojciec obwiniał także mnie. Jednak po długim gadaniu babci tata zaczął się do mnie zbliżać. Szczerzę to nienawidzę go odkąd dowiedziałam się prawdy o śmierci mamy.
-Już idę.- od krzyknęłam najbardziej miło jak potrafiłam ale jak zawsze można było wyczuć lekko sarkazm. W myślach jeszcze dodałam "jak coś chcesz to przyjdź". Pobiegłam jeszcze szybko do swojego pokoju. Rzuciłam torbę na łóżko i zeszłam na dół.
-Co chciałeś?- zapytałam w miarę miło.
-Amando-zaczął jednak przerwałam mu z krzykiem
-Nie nazywaj mnie tak!! Jestem ROSE!! Prze literować ci to!? R O S E!!- nikt nie ma prawa mówić na mnie Amanda. Wyjątkiem jest babcia. Wiem że przypominam jej moją mamę, dlatego jej pozwalam. Bardzo cierpi po stracie swojej córki, ja chce uś mierzyć jej ten ból mimo że minęło tyle lat. Babci syn odwrócił się od niej, a dziadek zmarł 3 miesiące po śmierci mamy.
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Mama tak miała na imię. A ona zginęła przez Ciebie!!!
-To był wypadek zrozum to w końcu!!- znowu zaczęła się kłótnia. Nie potrafimy że sobą rozmawiać odkąd znam prawdę.
-Jak byś nie był pijany to by do wypadku nie doszło!! -krzyczałam, a kiedy powiedziałam o wypadku łzy zaczęły się uwalniać.
-Rose tłumaczyłem ci to już wiele razy. Myślisz że chciałbym aby to Amanda zginęła. To ja wtedy powinienem zginąć. Nie raz się o to obwinialem ale to nie moja wina. Tamten facet w nas wjechał.- mówił to już spokojny i opanowany. Pewnie nie chce źle się zachowywać przy swojej nowej dziwce
-Nie kłam! To twoja wina! To ty ją zabiłeś! Jesteś nikim!-wy krzyczałam zapłakana i pobiegłam do pokoju. Miałam go w dupie. On ją zabił i jeszcze tak kłamie.
W pokoju rzuciłam się na łóżko i płakałam po jakimś czasie zasnęłam.POV Lucas
Byłem wściekły na Rose. Znowu musi zaczynać. Ja wiem że cierpi odkąd poznała prawdę, ale ja naprawdę tego nie chciałem. Wiem że ma mnie za bez uczuciowego potwora. Pozwalam jej na wszystko. Dostaje wszystko co chcę, a praktycznie nic ode mnie nie chcę. Czasem prosi o jakieś pieniądze ale to bardzo rzadko się zdarza. Wiem że bierze od Barbary (matki Amandy) ale nie wie tego że Barbara dostaje kasę ode mnie.
-Przepraszam cię Cassy, że tak wyszło ale Rose dowiedziała się prawdy o śmierci matki i ciągle mnie oto obwinia.- Cassy to moja nowa dziewczyna. Pierwsza od śmierci Amandy. Jest psychologiem. Bardzo ją kocham, a ona mnie dlatego postanowiliśmy razem zamieszkać.
-Nie masz za co przepraszać. Rozumiem ją. Może uda mi się jej jakoś pomóc.
-Znając życie będzie uważać cię za moją kolejną dziwkę. Rose mnie nienawidzi. Moja malutka córeczka nie chce mnie znać. -mówiąc to załamałem się. Bardzo ją kocham ale ona tego nie widzi. Ma mnie za bez uczuciowego potwora.
-Lucas ona musi na kogoś zwalić winę. Akurat padło na ciebie. To minie zobaczysz.
-Mam nadzieję. Chodź na kolację.-usmiechnalem się do niej a ona to odwzajemniała.
Za prowadziłem ją do jadalni bo nie zna tego domu w ogóle. Wysłałem naszą gosposię po Rose, jednak ona już spała. Życzyliśmy sobie z Cassy smacznego i zaczęliśmy jeść. Po skończonej kolacji poszliśmy do naszej sypialni. Pierw wieczorna toaletę odbyła Cassy później ja. Około godziny 22 poszliśmy spać.Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Przepraszam że dopiero teraz dodaje ale nie miałam internetu, a także przez problemy zdrowotne. Przepraszam za błędy. Zapraszam do gwiazdkowania oraz komentowania.
CZYTASZ
Nowa Ja
Teen Fiction17-letnia Rose jest cichą szarą myszką, dobrze się uczy i nienaganie zachowuje. Lecz pewnego dnia do jej szkoły przychodzi przystojny a zarazem tajemniczy Archer Kinley. Czy Rose pod jego wpływem zmieni się? Czy sprzeciwi się rodzicom i ich idelan...