Wybiegłam z domu tak szybko jak tylko mogłam. Biegłam ile miałam sił w nogach. Nie chciałam aby ten potwór mnie dopadł. Z nosa ciekła mi krew ale nie zwracałam na to aż takiej uwagi. Zatrzymałam się na jakimś przystanku kilka kilometrów od domu. Bieganie mnie nie męczyło. Było dla mnie równie proste co oddychanie.
Zaczęłam się zastanawiać nad tym co powinnam zrobić. Do domu wrócić nie mogę bo Seung hyun mnie zamorduje. Do rodziców też iść nie mogłam, bo wydało by się, że mój brat to damski bokser. Wsiadłam do nadjeżdżającego busa. Nie miałam pojęcia gdzie jedzie. Nie spojrzałam na szyld. Kupiłam bilet i usiadłam w najdalszym kącie podjazdu. Chusteczkami do dezynfekcji umyłam twarz patrząc na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam strasznie. Rozwiane włosy, podbite oko, opuchnięta warga i zaczerwienione oczy. Szybko wyciągnęłam z torby szczotkę i na nowo zrobiłam ciasnego warkocza. Aby zasłonić większość swoich ran zasłoniłam twarz maską. Autobus jechał dalej a ja nawet nie przyjęłam do wiadomości, że właśnie się gubię w wielomilionowym mieście.
Wysiadłam na przedostatnim przystanku. Znajdowałam się za bogatą częścią Gangnam czyli jakieś dwadzieścia pięć kilometrów od domu. Mieszkaliśmy na przedmieściach, bo tam mieszkania były duże i tanie. Nie byłam pewna dokąd idę ale ruszyłam dzielnie do przodu. Szłam czując lekki strach ale nie dawałam tego poznać.
W pewnym momencie zatrzymała mnie policja.
- Panienko!!- zawołał jeden z mundurowych
Zatrzymałam się i zesztywniałam.
- Proszę o dokumenty- zażądał policjant a ja szybko wyciągnęłam legitymację.
- Co tu robisz? Jest późno i niebezpiecznie..- zapytał wyższy z nich.
- Szukam domu mojej cioci. Przeprowadziła się ale po ciemku nie potrafię znaleźć odpowiedniego domu - skłamałam szybko. Żadna ciocia tu nie mieszka. Mieszkał tu jedynie kolega z drużyny, któremu się bardzo podobałam.
- Pomóc paniece??- zaproponował życzliwie policjant oddając mi dokumenty.
- Bardzo dziękuję. Jestem już niedaleko. Ciocia wspominała,że jej dom jest po prawej stronie od tego parku kilka ulic dalej. Trafię dziękuję- powiedziałam sztywno.
Dziękowałam Bogu, że jest ciemno. Inaczej miałabym kłopoty. Policjanci przyjrzeli mi się uważnie ale mnie puścili. Starałam się udawać, że czegoś szukam aby moje zachowanie pasowało do bajeczki, którą naiwnie sprzedałam. Oby mi uwierzyli. Odeszłam na pewną odległość i skręciłam jak mówiłam w prawo przy parku i znowu rzuciłam się biegiem. Musiałam mieć ogromnego pecha skoro tak daleko od domu legitymuje mnie policja. Trzeba uciekać z tego miejsca. Muszę być jak najdalej stąd.
Wybiegłam na przedmieścia Seulu. Domy były tu mniejsze. Zwolniłam bieg do marszu. Miałam się na baczności. Rozgladalam się nasłuchując czy ktoś za mną nie idzie. Zauważyłam pewną postać kilka metrów ode mnie. Podeszłam ostrożnie i zauważyłam kałuże krwi.
Rzuciłam się na pomoc. Zaczęłam dociskać ranę mężczyzny.
- Słyszysz mnie??!!- zawołałam do mężczyzny. Nie był tutejszy. Jego uroda była inna niż Koreańczyków.
-Ki.mmmm jest.....es??- wycharczal nieznajomy.
- Pomogę Ci tylko nie mdej!!!- krzyknęłam. Zauważyłam komórkę i portfel. Zabrałam je do torby i wyciągnęłam swój.
- Halo?! Mam tu rannego obcokrajowca, z raną ciętą w okolicach wątroby traci krew ale przytomny- zaczęłam trajkotac szybko do telefonu.
- Proszę go opisać- rozkazał moja rozmówczyni w centrum zawiadamia.
- Wysoki, ciemne włosy lat około dwudziestu pięciu. Wygląda na Japończyka. Ma ranę po nożu i żadnych dokumentów przy sobie.- powiedziałam jak maszyna. W centrum pogotowia ratunkowego kazano mi uciskać ranę jakąś koszulką czy czymś i czekać na karetkę. Rozłączyłam się i z braku innego pomysłu zdarłam koszulkę z tego faceta i owinęłam wokół wbitego noża aby i siebie nie pokaleczyć
-Zostaw to głupia! Idź... Sobie...- jęknął pomimo ogromnego bólu. Zacisnęłam wściekła zęby.
- Zamknij się i patrz na mnie! Masz mi nie mdleć bo cię jąder pozbawie!!- szepnęłam dalej uciskając ranę na brzuchu. Czekaliśmy w milczeniu na karetkę gromiąc się wzrokiem. Podłożyłam mu pod głowę swój plecak aby się nie męczył. W końcu przyjechali. Opatrzyli ranę a jego zabrali do karetki.
- Mogę jechać z Wami?? Przecież na mnie też mogą tu napaść a ja się zgubiłam- wymamrotałam idealnie naśladując strach i panikę. Zgodzili się mnie zabrać. Cały czas przypatrywałan się twarzy tego faceta. Nie odczuwałam strachu chociaż jego wzrok mówił mi wprost, że chętnie by mnie zabił. Zawieźli go do szpitala w centrum miasta tuż obok stadionu, na krorym miałam zagrać ostatni mecz przed zawodowstwem. Umyłam się pospiesznie i upewniłam się, że Ten facet jest bezpieczny i z tego wyjdzie.
Bez najmniejszych wyrzutów sumienia poszłam na mecz. Wiedziałam, że po powrocie do domu będę chodzącym trupem. Seung hyun mnie zabije.......
CZYTASZ
Ecounter. History of True Friendship
FanficMlodość Choi Sara Ann była niezwykle burzliwa. Życie,które z pozoru wydawało się szczęśliwe, było pełne brutalności One Shot. Wspomnienia Choi Sary Ann z okresu felernej kontuzji i pamiętnej ucieczki z domu. Uzupełnienie do głównej powieści" Europea...