No. 10

127 6 0
                                    

(Trochę przeskoczyłam w tekście, ze względu na powtarzający się refren.
Zbliżamy się do końca!)

„I live through pictures as if I was right there by your side
But you'll be good without me and if I could just give it some time
I'll be alright"

Niebo.
Dla niektórych nic nie znaczy, ale dla mnie jest przystanią spokoju.
Chmury.
Dla mnie obłoki, które wprowadzają nieład i depresje na piękne gwiazdy i zasmucają księżyc.
Dla innych są to piękne kształty, które pozwalają na rozwijanie wyobraźni, albo po prostu zapowiedź złej pogody i potwierdzenie tego, że wytapetowana pani, która zapowiada pogodę, myliła się, co do pięknej pogody na weekend.
Deszcz.
Po prostu woda, która umie uspokoić i sprawić, że ludzie z depresją choć trochę się rozpogodzą.
Dziwne prawda?
Najmniejsze rzeczy.
Pogoda.
Osoba.
Zwierze.
A nawet głupi kwiatek.
Umieją znaczyć więcej, niż sami się tego spodziewamy.
Ja mam osobę.
Osobę, która poświęca mi swój cenny czas, choć mogłaby w tym czasie siedzieć w domu, grać na konsoli i nie przejmować się swoją chorą dziewczyną, albo spotkać się z chłopakami na piwie.
Ale nie.
On tu siedzi.
Przytula mnie.
Nie brzydzi się mnie.
Choć tyle krzywdy mu wyrządziłam.
On nadal jest przy mnie.
- Czemu płaczesz?- spojrzał mi w oczy, a ja wybudziłam się z transu.
- Nie wiem...- pociągnęłam nosem i zniżyłam wzrok na jego usta.
Piękne różowe usta, które poruszały się razem z wydobywanymi dźwiękami, kreując je w słowa.
- Nie znam takiej odpowiedzi- zaśmiał się delikatnie.- Co cię trapi, kruszynko?- złapał mnie za ręce, na co się wzdrygnęłam.
- Nie brzydzisz się mnie?- za oknem słychać było grzmoty nadciągającej burzy.
- Haha- cmoknął mnie w czoło.- [T/I], ile razy mam to mówić?- spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.- Kocham cię całym sercem, duszą i ciałem. Nawet jakbym zaczął latać z miłości do ciebie to nie byłoby wystarczające.- rozmarzył się i odkrył moje ręce.
Moje poszarpane ręce.
- Nie brzydzisz się tego?- popatrzyłam z obrzydzeniem na moje blizny.
On bez słowa zaczął mnie całować po śladach.
Próbowałam zabrać rękę, ale to było na nic.
Trzymał je za mocno.
Po chwili podniósł na mnie wzrok.
- Są częścią ciebie, prawda? Dlatego je też kocham. Są tobą. Są częścią twojego życia.
- Ale ja ich nie chce!- unikałam się razem z błyskiem za oknami.- Przypominają mi to, jak bardzo cię zraniłam! Nienawidzę ich!- łzy znowu zaczęły spływać po policzkach.
Chłopak się nie odzywał.
Nic nie robił.
Patrzył się na mnie.
Pustym wzrokiem.
Czemu?
- Nienawidzisz części, którą ja kocham najbardziej?- zdziwiona szerzej otworzyłam oczy.
- K-kochasz cześć mnie, k-która cię zraniła?- mówiłam drżącym głosem.
Proszę, przytul mnie.
- Dała mi znać. Ta część ciebie dała mi znać, że potrzebujesz pomocy. Dlatego ją kocham.- przyłożył moją rękę do swojej klatki piersiowej.
Mimowolnie się do niego przybliżyłam, a on wykorzystał to, aby mnie mocno przytulić.
- Ocalę cię, przed tobą samą. Zostanę przy tobie na zawsze...- powiedział ściskając mnie do granic możliwości.
Nie obiecuj nic niemożliwego.
Dopóki jesteś przy mnie, wszystko będzie dobrze.
Dziękuje, Kookie.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Kolejny rozdział!
Czemu jest was tak mało... >.<
No, pozostaje mi czekać.

Do zobaczenia!
~Mirrai~

Paper Hearts || J.K. •One Shots•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz