Od rozmowy z Maią minęły dwa tygodnie. Nie opuszczała mnie na krok, co z jednej strony było trochę przytłaczające, a z drugiej podnoszące na duchu. Bo jednak była ta świadomość, że ciągle ktoś koło mnie jest. Podczas wszystkich bezsennych nocy siedziała ze mną w kuchni przy herbacie i zagadywała na najróżniejsze tematy, abym tylko nie myślał o złych rzeczach.
Tej nocy było trochę inaczej. Noc zdawała się być jedną z najgorętszych i najduszniejszych tego lata, a ja zawsze ciężko znosiłem wysokie temperatury. Pierwszy raz od mojego powrotu otworzyłem okno na oścież w sypialni i zacząłem szybko wdychać świeże, lecz ciężkie powietrze. Podszedłem do łóżka, ale jak zobaczyłem, że ani na mojej szafce nocnej, ani Mai nie ma wody szybko ruszyłem w stronę schodów. Nagle poczułem, że okropnie mi się kręci w głowie, więc złapałem się barierki i powoli usiadłem na jeden ze schodków.
Powietrze było tak ciężkie przez panujący na dworze upał, że ledwo żyłem i resztkami sił zmusiłem się do wstania. Nalałem zimnej wody z kranu, aby choć trochę ochłodzić organizm, ale nie przyniosło mi to upragnionej ulgi.
— Richard, wszystko w porządku? — odwróciłem głowę, by zobaczyć zaniepokojoną Maię, która pewnie oczekiwała mojego kolejnego wybuchu.
— Tak... po prostu jest zbyt duszno, pewnie burza będzie i dlatego tak — wzruszyłem ramionami i wypijając do dna kolejną szklankę lodowatej wody nachyliłem się, aby otworzyć okno.
— Czy ja wiem... — zmrużyła na mnie oczy i spojrzała na termometr wiszący przy wejściu — jest dwadzieścia dwa stopnie, a pogoda taka jak cały czas. Jesteś pewien, że jest okej? — objęła się własnymi ramionami, a ja zauważyłem delikatną gęsią skórkę, na jej odkrytym ciele.
— Z całą pewnością, Maia. Naprawdę. — Posłałem jej uśmiech i napełniając kolejny raz szklankę ruszyłem w jej kierunku. — Idziemy spać?
Z niepewnym uśmiechem i dalej trochę zmartwionym kiwnęła głową i łapiąc mnie za rękę ruszyła w stronę schodów. Szybko podszedłem do drzwi, aby sprawdzić czy zamknięte i wróciłem do niej.
Nagle poczułem delikatny ucisk w klatce piersiowej i brak możliwości swobodnego oddechu. Przerażony oparłem się kolejny raz o barierkę i spróbowałem jeszcze raz złapać więcej powietrza przez nos, a potem usta. W głowie zaczęło mi pulsować, serce biło z okrutną szybkością, a po czole czułem jak spływają mi krople potu.
— Maia... Maia... — zacząłem wręcz wysapywać jej imię, aż w końcu kobieta się obróciła i zobaczyła co się dzieje.
— Jezus Maria, Richard! — podbiegła do mnie i pomogła mi usiąść — Trzymaj, napij się. Szybko. — Pomogła mi przyłożyć szklankę do ust, ale nawet spory łyk wody mi nic nie dał, jedynie zacząłem się krztusić. Przerażony spojrzałem na Maię, która totalnie nie wiedziała co robić. Ręka powędrowała na jej kolano, które mocno ścisnąłem i wbiłem wzrok w podłogę. Każdy malutki łyk powietrza kosztował mnie ogromem bólu i wysiłku, przez co zrobiłem się zbyt słaby, aby spróbować wstać.
— Richard, spokojnie. Chryste Panie, co się dzieje... co ja mam robić... — jak przez mgłę słyszałem przerażony głos kobiety, która zaraz uklęknęła obok mnie i położyła rękę na moim mokrym policzku. — Richard, musisz się uspokoić. W takim stanie nie dasz rady, musisz się uspokoić. Wiem, że to ciężkie, ale spróbuj powolutku weź kolejny oddech.
Wbiłem w jej oczy przerażony wzrok i z rozchylonymi ustami próbowałem działać według jej instrukcji, ale za nic w świecie nie mogłem uspokoić drżenia rąk, kołatania serca i okrutnie palącego uczucia w płucach.
Minęły może sekundy, a może minuty, ale nagle z malutkich oddechów przeszedłem na łapczywe i spore oddychanie. Klatka piersiowa unosiła mi się w nierównomiernym tempie. Upuściłem szklankę, a cała woda się rozlała po schodach. Maia puściła moją rękę i ruszyła biegiem do sypialni, a po chwili już przy mnie była. Z telefonem przyciśniętym do ucha starała się mnie podnieść do pozycji siedzącej, ale byłem już tak słaby, że nawet nie miałem jak pomóc jej podnieść mojego ciężkiego ciała. Mgła była coraz gęstsza, a głos Mai dotarł do mnie jakby z odległości stu kilometrów i był ostatnim co zapamiętałem przed totalną pustką.
— Spokojnie Richard, karetka już jedzie.
trochę mnie tu nie było, ale tylko trochę. podoba się to wam w ogóle jeszcze?
have fun, m. x
CZYTASZ
when it's all over - r. freitag [zawieszone]
Fiksi Penggemarrichard zrezygnował z wojny, ale wojna nie zrezygnowała z niego