Pogrzebane Marzenia

696 35 0
                                    

Słońce świeciło jasno nad głowami pięciu postaci przemierzających lasy Kraju Ognia. Liście drzew dawały przyjemny cień.
- Ile już podróżujemy? - spytał się Kitsune.
- Patrząc na położenie słońca, coś koło 4 godziny. - odpowiedział Raion.
- W takim razie pora na małą przerwę. Tam jest spora polana. - zarządził Karasu. Zeskoczyli z drzewa lądując na swieżej trawie. Po kròtkim odpoczynku wznowili podròż. Kiedy słońce wisiało nisko na horyzoncie znaleźli się na miejscu.
- Dobrze, w tym rejonie dochodziło najcześciej do atakòw. Ukryjemy się w tamtej gęstwinie i zaczekamy na nich.- powiedział Karasu.
Wszyscy w milczeniu skinęli głowami. Kiedy niebo zaczęło ciemnieć uszłyszeli głosy z niedaleka.
- Chouji, nie możesz jeść tyle niezdrowego jedzenia. - doszedł nich delikatny głos. Serce blondyna skrytego pod maską lisa zabiło mocniej. Ruszył się w kierunku miejsca gdzie obozowała jego ukochana wraz ze swoją drużyną. Nie zrobił paru krokòw kiedy został złapany przez drobną postać skrytą pod maską ślimaka.
- Nie możesz tego zrobić Naruto.- przemòwiła szeptem.
- Odczep się, Sakura. Nie pozwole żeby coś jej się stało albo komukolwiek z moich przyjaciòł- odrzekł Naruto.
- Rozumiem jak się czujesz. To też nasi przyjaciele. Jesteśmy tu po to aby nic nikomu już nie zagrażało w tych rejonach. Nie martw się o nich. Na pewno sobie poradzą. - odpowiedziała spokojnie Sakura.
- Masz rację, wszyscy są bardzo silini a poza tym jest z nimi mistrz Asuna. - jego głos wròcił już do normalnych tonòw. Godziny mijały bardzo spokojnie gdy tuż przed świtem blondyn wyczuł niedaleko na zachodzie potężną chakre.
- Neji, użyj Byakugana.- powiedział szeptem wskazując palcem kierunek.
Młody Hyuuga bez słowa aktywował swoje dojutsu i spojrzał w stronę wskazaną przez niebieskookiego.
- Widzę sześć osòb zmierzających tutaj.- powiedział białooki.
Chłopaka w masce Lisa zdziwiły te słowa.
- Niemożliwe, przecież wyczuwam tylko jeden rodzaj chakry.- przemòwił zdezorientowany.
- To jest możliwe.- odpowiedział ich dowòdca.- Ale  znam tylko jedną osobę o takich umiejetnościach.
- Kogo? - do rozmowy włączył się Sasuke.
- Lidera Akatsuki, Paina.
Po słowach Itachiego zapadła grobowa cisza. Po głębokim namyślę Naruto postanowił zadać pytanie.
- Czego on to może szukać?
- Wiecie, że Klan Uzumaki był niesamowicie uzdolniony jeśli chodzi o fuinjutsu, prawda? - wszyscy zgodnie kiwnęli głowami.- Myślę, że Akatsuki chcę dobrać się do zwojòw ukrytych w ruinach Wioski Wiru. Ale te ruiny są otoczone poteżną barierą i tylko ktoś posiadający krew tego klanu może tam się dostać.- wszystkie głowy obròciły się w stronę blondyna.
- Co się tak na mnie patrzycie?- spytał się zaniepokojony.
- Uważam, że te ataki miały dwa cele. Pierwszym było wyciągniecie Naruto z Konochy i pojmania go oraz użycia jego krwi do otwarcia biblioteki Uzumakich. - wyjaśnił Itachi.- Dlatego nie możesz angażować się w te sprawę.- zarządził starszy z braci Uchicha.
- Co!? Chyba sobie ze mnie żartujesz? Jak mogę stać i patrzeć kiedy wy będziecie ryzykować życie w starciu z tak potężnym przeciwnikem!? - zezłościł się chłopak ukryty pod maską lisa.
- Zrozum Naruto, nie możemy pozwolić żeby dowiedzieli się, że należych do naszego oddziału. Po za tym jestem waszym dowòdcą i to rozkaz. Zrozumiano?- powiedział władczym głosem Itachi.
- Tak.- odparł zrezygnowanym głosem niebieskooki i usiadł na trawie. Jego drużyna po cichu wyruszyła w stronę wroga. Nie mogąc usiedzieć na miescu po dziesięciu minutach wyciszył najbardziej jak mògł swoją chakre i ruszył w kierunku kompanów. Po 20 minutach był na miejscu a to co zobaczył przeraziło go. Szòstka postaci o takich samych oczach stała nad członkami jego zespołu. Wszyscy jego koledzy żyli ale byli w opłakanym stanie. Nie mogąc powstrzymać swojej złości dobył kunaia i zaatakował najbliższą postać.
- Wszechmocne pchnięcie - wypowiedziała tylko postać młodego meżczyzny w rudych włosach a Naruto poczuł jak jego ciao odrywa się od ziemi. Po kròtkim locie wbił się w pobliskie drzewo. Zszokowany nie znanym jutsu powstał z ziemi.
- Co to do cholery było?! - krzyknął w stronę swoich przecwnikòw.
- Jedna z moich umiejętności sakryfikancie Kyuubiego. - odparła postać, ktòra użyła ten techniki.
- Naruto, uważaj gość jest cholernie mocny - ostrzegł blondyna lid.
- Wiem, zdążyłem się zapoznać z jego mocą.
Naruto przyzwał dwa klony I zaczął formować Rasenshurikena.
- Młody, man pomysł. Dodaj do Rasenshurikena mojej chakry.
- Jester pewien?  Nigdy tego nie pròbowałem.
- Zaufaj mi. Tylko stwòrz jeszcze pare klonów. Niech zabiorą twoich kompanòw jak najdalej stąd.
- Dlaczego?
- Moc tej techniki będzie niesamowita. Tobie nic nie grozi bo masz mnie w sobie ale oni nie mają żadnej ochrony.
- OK. Zrozumiałem.
Naruto postąpił zgodnie z poleceniami Kuramy. Kiedy jego klony zniknęły spojrzał na swoją nową technikę. Mimo, że kszałt jego rasenshurikena nie uległ zmianie to barwa stała się granatowa.
- I tak nic ci to nie da. Nie pokonasz nas. Poddam się albo zmusimy cię do tego. - słowa rudzielca zirytowały naruto.
- To się przekonamy.
Po tych słowach rzucił swojego rasenshurikena w stronę postaci.
Jedna z postaci wyskoczyła do przodu i wysunęła ręce do przodu. Naruto patrzył jak zderzył się z jego techniką i zaczął ją powoli wchłaniać. Nagle jutsu Naruto rozbłysło granatowym blaskiem i spowodowało potężny wybuch, który spowodował potężne wybrzuszenie terenu i jego pęknięcie. Naruto razem z ciałami Pani wpadł do uskoku powstałego w ten sposób. Chwilę później posypały się za nimi tony ziemi. Tymczasem podmuch dotarł do obozującej drużyny Asuny. Ten nie czekając zbyt długo ruszył z podopiecznym w stronę z której przyszła nie spodziewana fala uderzeniowa. Po około 15 minutach natrafili na mocno poranionych członków oddziału Anbu. Ino, ktòra jedyna znała medyczne ninjutsu zaraz zaczęła leczyć rannych. Asuna podszedł do dowódcy.
- Co się stało? - spytał pomagając mu usiąść.
- Starliśmy się z Akatsuki.- zwięźlę i krótko zrelacjonował męźczyzna w masce kruka. - Jeden z nas został i walczy z nimi.
- Raczej już nie. - stwierdził Asuna.
- Jak to?
- Poczułem te fale uderzeniowa?
Pokręcił głową.
- Odzyskałem przytomność chwilę przedtem za nim się tu pojawiliście.
Tymczasem Ino przeszła do kolejnego rannego. Po budowie ciała rozpoznała, że musi to być dziewczyna.
- Ino- usłyszała szept dziewczyny. Po chwili rozpoznała głos.
- Sakura!?- krzyknęła zdezorientowana. Wszyscy spojrzenie w jej stronę.
- Przykrywka spalona. - powiedział ten w masce kruka i sam ją zdjął. To samo uczynili wąż i lew. Drużynę 10 ogarnęło osłupienie. Najszybciej otrzosnęła się Ino. Wróciła do leczenia Sakury.
- Ino, Naruto... - powiedziała zachrypniętym głosem.
- A więc słyszałaś?- powiedziała blondynka cała w skowronkach.
- Nie o to chodzi.
- A o co?
- Naruto sam walczy z Akatsuki.
Na twarzy dziewczyny pojawiło się ogromne przerażenie.
Asuna nie czekając kazał jej leczyć rannych a sam pobiegł z Shikamaru i Chojim w stronę podmuch. Kiedy Ino wyłączyła najpoważniejsze rany przybiegł brunet. Bez słowa pokazał im żeby poszli za nim. Kiedy doszli na pole bitwy ich oczom ukazał się krajobraz po kataklizmie. Sauna stał nad zapadliskie sięgający głęboko w dół. Kiedy podeszli bez słowa mężczyzna wręczył jej opaskę z emblematem liścia. Wszystim poza Itachim i mistrzem drużyny 10 strumieniem polały się łzy.





W następnym rozdziale pojawi się nieduży time skip. Miłego czytania.

Naruto - Idę przed siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz