7.

7 3 0
                                    

Lena:

Dezydery nie zadawał więcej pytań. Wiem, że chciał mnie jakoś pocieszyć, ale jedyne co by mi teraz pomogło to przytulas Paulinki i jej całus w czółko.

Będzie mi ciężko patrzeć teraz na nią w objęciach Floriana, bo przeczuwam, że nie zostawił jej tak zalaną łzami.

Wchodziłam właśnie do mieszkania, kiedy świat zasłoniła mi czyjaś czarna bluzka.

Paula tuliła mnie do siebie tak jakbym miała zaraz zniknąć i już więcej do niej nie wrócić.

- Jesteś - spojrzała na mnie swoimi fioletowymi soczewkami - cała i zdrowa. Nic sobie nie zrobiłaś? - pytając zaczęła oglądać moje ręce, a później twarz.

- Nie, nic mi nie jest. Mamo - uśmiechnęłam się do niej.

- Przepraszam nie powinnam na Ciebie krzyczeć - posmutniała.

- To ja nie powinnam się unosić. Przepraszam was, a szczególnie Ciebie Florian - jaką ja jestem świetną aktorką. Udawanie skruchy mam chyba po ojcu. Chociaż raz na coś się przydał.

- Nic się nie stało - uśmiechnął się do mnie - my chyba już pójdziemy - mówiąc to zakładał buty.

- Na pewno nie chcecie zostać? Jeszcze nie jedliśmy deseru. Lena się strasznie napracowała - Nowak wskazała na mnie ręką.

- Naprawdę ty je zrobiłaś? - zapytał się Dezy. Pokiwałam twierdząco głową.

- Mimo to nie możemy zostać - powiedział łapiąc ją za barki - tak jak bardzo bym chciał zostać, to tak bardzo wy teraz musicie zostać same, aby sobie wyjaśnić kilka spraw - powiedział i pocałował ją w policzek. Myślałam, że się zaraz na niego rzucę z pazurami, ale nie mogłam bo by to komplikowało mój plan.

A poza tym to o jakiej sprawie on jej mówił?

- Do zobaczenia - powiedzieli i wyszli. Nareszcie.

- Poszli - odparła smutno.

- Nie mów mi, że już za nimi tęsknisz - zapytałam się jej z irytacją w głosie.

- Trochę za Florkiem - uśmiechnęła się - a tak poza tym to czuję, że paliłaś  - zgromiła mnie wzrokiem - co ja ci mówiłam?

- Dwa to max - odparłam.

- A ty wypaliłaś? 

- Dwa... - powiedziałam nie patrząc jej w oczy.

- Lena - jeszcze bardziej zwężyła oczy.

- Cztery - westchnęłam - ale ani jednego więcej.

- Bo nie zdążyłaś zapewne - powiedziała rzucając mi paczkę papierosów, które wcześniej miał Dezy.

- Nie bądź zła - powiedziałam.

- Nie mam na to siły - uśmiechnęła się - musimy posprzątać.

***

Po około godzinie wszystko było już posprzątane.

Paulinka nie pytała się już o nic więcej i dała mi się w spokoju umyć i położyć do łóżka.

Gdy już miałam zasnąć przypomniało mi się co powiedziałam Dezyderemu.

Nie chciałam mu tego mówić, ale mnie zmusił.  To była trauma i nadal jest. Dlatego nie chciałabym aby ktokolwiek inny się o tym dowiedział.

Przypomniałam sobie o numerze do Dezego, który napisał na jednej z kartek.

Wzięłam telefon i szybko do niego napisałam.

A Może Tylko Ty i Ja...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz