ROZDZIAŁ I

377 33 2
                                    

Kolejny miesiąc, kolejna gazeta, wciąż ten sam temat. Wojna zakończyła się sukcesem, a magiczny świat w końcu mógł odetchnąć z ulgą. Każde nowe wydanie Proroka Codziennego przypominało o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Ministerstwo całą swoją uwagę skupiło na poległych w wojnie. Zapomnieli lecz o tych, którzy przyczynili się do zwycięstwa, uznając ich za zdrajców i hańbiąc ich dobroć.

──────⊱◈◈◈⊰──────

Draco kolejny raz prześledził wzrokiem dzisiejsze wydanie Proroka Codziennego, nie wierząc własnym oczom.

- Ciało poszukiwanego śmierciożercy, Lucjusza Malfoy'a, zostało odnalezione - wyszeptał niemrawo i wypuścił papier z rąk. Spojrzał na zszokowaną Narcyzę, która starała się ukryć rozpacz. - Matko... - Wstał, jednakże ona wybiegła z jadalni, szlochając. Został sam ze swoimi myślami i tykającym średniowiecznym zegarem, który zakłócał ciszę swoimi wskazówkami.

──────⊱◈◈◈⊰──────

- ... - Czarnowłosy chłopak poczuł dłoń na swoim ramieniu. - Harry! - Ginny krzyknęła mu do ucha.

- Dobrze się czujesz? - spytała Hermiona, łapiąc jego wzrok.

- Tak... Wybaczcie, mało spałem - mruknął i teatralnie ziewnął, rozglądając się po stacji King's Cross. Czeka go ostatni rok nauki w Hogwarcie. Ostatni rok, który wolał spędzić w samotności. Nie chciał wracać do miejsca, gdzie z jego powodu zginęło wiele niewinnych ludzi. Wspomnienie tamtego dnia, przyprawiało go o mdłości.

- Harry, co się dzieje? - Ginny zmartwiona złapała go za rękę i przyciągnęła do siebie. - Jesteś blady...

- To nic takiego, Gin. Nie martw się. - Posłał jej słaby uśmiech, gładząc kciukiem wierzch jej dłoni. - Chodźmy już, niedługo wyruszamy. - Skierował swoje kroki w stronę pociągu, chcąc ominąć temat nieprzespanych nocy. Hermiona wraz z resztą rodziny Weasley'ów ruszyła za nim. Ten, wciąż zamyślony, nie zauważył nawet idącego na przeciwko blondyna, który również był zajęty. Nim się obejrzał, leżał na środku peronu, dociskając Malfoy'a do zimnego podłoża.

- Z-złaź ze mnie Potter, bo cię przeklnę! - warknął wściekle niebieskooki.

- Fuuj, stary... - jęknął Ron, patrząc na przyjaciela ze współczuciem. - Rozumiem, że moja siostra ci nie wystarcza, ale dlaczego ta obrzydliwa fret... - Jego wypowiedź została przerwana przez krótkie silencio Hermiony.

- Ronaldzie Weasley, ani słowa więcej - warknęła zirytowana dziewczyna. - Jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia, to się nie udzielaj i nie rób mi wstydu przy ludziach!

- Potter, słyszysz mnie?! Głuchy jesteś?! Złaź! - wycedził przez zęby.

- Co? - Harry spojrzał na niego pytająco, dopiero uświadamiając sobie, że przyciska go do kamiennej posadzki peronu. - A tak... - Wstał, a zaraz po nim blondwłosy, rzucając w jego stronę pogardliwe spojrzenie. Ginny bez słowa ponownie złapała jego dłoń i zaciągnęła go do pustego przedziału.

Usiadł przy oknie. Nigdy nie zwracał większej uwagi na widoki, które towarzyszyły im przez te wszystkie lata. Teraz bardzo tego żałował, ponieważ krajobraz wręcz zabierał dech w piersiach. Uśmiechnął się pod nosem i zignorował irytujące głosy swoich przyjaciół, mrucząc jedynie ciche "mhm". W końcu zrozumieli swój błąd i zajęli się swoimi sprawami.

Hermiona zaczytała się w nowej książce, a rodzeństwo zawzięcie dyskutowało o quidditchu, próbując dojść do tego, kto z nich jest lepszy. Harry uważał ich umiejętności za równe. Byli świetnymi graczami, to na pewno.

W oknie zauważył ich uśmiechnięte twarze i zaczął zastanawiać się, jak mogą być tacy... szczęśliwi.

Przymknął powieki, a jego oczom ukazała się burza. Często wyobrażał sobie niespokojne błyskawice, które w jakiś sposób koiły jego umysł. Starał się przypisać obraz do kogokolwiek, ale nikt nie przychodził mu na myśl. Postanowił, że odnajdzie te piękne, burzowe serce, które gdzieś tam na niego czeka. Brzmi absurdalnie, ale czuł, że to musi coś znaczyć.

──────⊱◈◈◈⊰──────

Dysharmonia || DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz