Spotkanie z matką nie należało do przyjemnych. Narcyza posiadała wiele cennych informacji, które miały pomóc Draconowi w odnalezieniu mordercy, tym samym narażając ich obu na niebezpieczeństwo.
Była już późna pora. Eskortował matkę do Londynu i wrócił do Hogwartu niezauważony. Według niego, tegoroczni prefekci byli idiotami, więc niezbyt przejął się patrolem zamku.
Pottera, który właśnie wpadł na niego, również uważał za skończonego kretyna. Jęknął głośno, czując jak na prawym udzie tworzy się wielki siniak.
— Potter! Jesteś z kamienia czy co?! — warknął dosyć głośno. Brunet szybko jednak się opamiętał i zszedł z obolałego ślizgona, który w międzyczasie obmyślał plan mordu. Zbrodnia doskonała... — pomyślał.
— M-Malfoy? — Harry podał mu rękę, lecz ten ją odtrącił i wstał samodzielnie. Wybraniec nie spodziewał się, że przyjmie jego pomoc, ale miał szczerą nadzieję, że jednak to zrobi.
— Nie, matka Teresa — prychnął niezadowolony, zastanawiając się czy gryfon kiedykolwiek zadał sensowne pytanie. — Wyglądam ci na kogoś innego, czterooki?
— Uh... N-no nie. Co tu robisz? Przecież jest cisza nocna. Powinieneś być w dormitorium. — Skrzyżował ramiona na piersi.
— Stoję, Potter. Powinienem, a stoję i marnuję czas na ciebie. — Poprawił szybko szatę, starając się przybrać jak najbardziej obojętną minę. W głębi duszy jednak cieszył się, że wpadł na Harry'ego. Na tę myśl aż go zemdliło. — Nie twoja sprawa co robię po nocach, Potty.
— Pewnie przyszedłeś ze spotkania ze zwolennikami tej jasz-...
— Jaki ty jesteś durny. Nie będę ci się tłumaczył z moich prywatnych spraw. — Machnął niedbale ręką i odszedł, lecz Harry ruszył zaraz za nim.
— Moim obowiązkiem jest dowiedzenie się czy niczego nie knujesz, głupia fretko.
— Daruj sobie, Potter i przestań za mną łazić!
──────⊱◈◈◈⊰──────
Złapał za kolejną butelkę Ognistej i upił spory łyk. Spojrzał leniwie na chłopaka siedzącego na przeciwko i westchnął ciężko.
— Długo zamierzasz wlepiać ten swój wzrok w moją osobę? — mruknął w butelkę.
— Aż nie powiesz gdzie byłeś.
— Potter, jestem tu tylko dlatego, że zacząłeś mnie gonić jak psychopata. — Draco spojrzał na kominek. Przychodził do Pokoju Życzeń, kiedy musiał się napić. McGonagall skonfiskowała cały alkohol w szkole, tłumacząc, że jest on niestosowny dla uczniów jej szkoły. Kobieta jednak zapomniała, iż odnowione magicznie pomieszczenie jest w stanie podarować innym to, czego im trzeba.
— Chcę wiedzieć co knujesz.
— Nic, a teraz łaskawie spadaj. Nie zamierzam się dzielić ognistą z kimś takim jak ty.
— Nigdzie nie pójdę. — Harry tupnął nogą, otrzymując rozbawione spojrzenie od ślizgona.
— Czego ty ode mnie chcesz, Potter?
— Chcę naprawić błędy z przeszłości.
— Widzisz te wrota? —Podniósł rękę i wskazał na drzwi. — Wyjdź i naprawiaj je poza tym pomieszczeniem.
— Chętnie, ale jeden błąd siedzi przede mną i zrzędzi bardziej niż zazwyczaj.
— Spójrz w lustro, Potty. Wtedy zobaczysz największy błąd świata. Ja jestem idealny.
Harry przewrócił oczami i spojrzał wgłąb płomieni kominka. Sam nie wiedział, co dokładnie chce osiągnąć. Przymknął powieki i odchylił głowę, skupiając swoje myśli na błyskawicach, które nagle pojawiły się znikąd. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął marzyć. Analizował w głowie każdy pojedynczy kształt pioruna. Z rozmyśleń wyrwało go ciche uderzenie butelki o podłogę. Westchnął cicho i spojrzał na Dracona, który najzwyczajniej na świecie spał. Wstał i ruszył do drzwi. Wyciągnął rękę w stronę klamki, zamierzając wyjść, jednak powstrzymało go ciche mruknięcie. Obrócił się na pięcie, podszedł do kanapy, na której odpoczywał blondyn i złapał go pod kolanami. Nie chciał, żeby Irytek przerwał mu sen. Nikt nie zasługuje na przerywanie snu, nawet taki ślizgon jak on. Po cichu odniósł chłopaka do dormitorium i czmychnął czym prędzej, o mały włos nie natykając się na prefekta.
CZYTASZ
Dysharmonia || DRARRY
FanfictionDraco postanawia odnaleźć zabójcę Lucjusza. Nie spodziewał się jednak, że Ten, Który Ma Cholerny Syndrom Bohatera, postanowi mu pomóc. Czy samotność przebije pierwsze lody między wrogami?