Rozdział II Cisza Przed Burzą

64 8 1
                                    

      Pogoda tego dnia sprzyjała równie dobrze, jak ostatniej nocy. Zrujnowane części miasta oświetlało gorące słońce, które górowało na bezchmurnym niebie. Katharin wciąż kroczyła przez zniszczone ulice w kierunku najważniejszego dla niej miejsca - domu. Nie mieszkała sama, jej współlokatorem jest zimny i bez serca Erdren, oraz Ardara, której uśmiech przywitał kobietę, gdy ta przekroczyła próg domostwa.

    - Alep, Katharin. A gdzie ponurak? - zapytała Elfka, podnosząc rudą, miedzianą główeczkę znad książki, najpewniej traktującej o magii, gdyż na to wskazywała runa na okładce.

    - Alep, Ardara - odpowiedziała czarnowłosa kobieta, zamykając za sobą dębowe drzwi.

    Wnętrze mieszkania różniło się od całej reszty domostw, czy chat. Na niemal każdej ścianie znajdowały się półki pełne różnorodnych ksiąg, traktujących od historii krainy do arkanów magii, jednak najczęściej powtarzały się tytuły oparte na tych ostatnich, gdyż domostwo zamieszkało dwójka magów.

    - Ponurak? Mówisz o naszym ukochanym elfie? - zapytała z sarkazmem jak i gniewem w głosie, po kilku sekundach. - Nie poszedł za mną, chyba chce sie dalej babrać w ciałach zmarłych. Nie ma za grosz szacunku do ludzi.

    - Odkąd go znam nigdy go nie miał. W ogólnie, jak się trzymasz, po tym co się stało?

     Katharin nic nie odpowiedziała. Elfka chciała zadać kolejne pytanie, aby ją pocieszyć, jednak zmieniła zdanie widząc posmutniały wzrok kobiety. Po kilku chwilach, gdy tylko zauważyła, iż Katharin zniknęła za najbliższymi drzwiami, wróciła do czytania książki. Na początku rozmyślała, czy dobrze zrobiła pozostawiając dziewczynę z tym samą, jednak coś jej mówiło w głębi, aby tego nie robić. Elfka nie może zrozumieć tego tak jak człowiek, sama musi sobie wszystko poukładać w głowie. Takich widoków, jakie panują obecnie, nie widuje się zbyt często... Choć w tej sprawie można by było się pokłócić.

     Pokój Katharin nie był zbyt duży, wypełniały go przeróżne półki pełne książek, niewielkie burko, szafa, komódka i łóżko. Wszystko utrzymane w prostym, minimalistycznym i skromnym stylu. Mały ale własny, nie to co puszka, imitująca pokoik, w której przyszło żyć dzieciom z sierocińca, którą jeszcze trzeba było dzielić miedzy kilku współlokatorów, niczym śledzie zamknięte w okropnych warunkach.

    Kobieta przypomniała sobie stare czasy, gdy musiała żyć w takich warunkach. Nic nie można było mieć, wszytko się traciło lub inni to kradli. Żadnych pieniędzy, często nawet przeżywało się głód. Wtedy panująca wojna zmuszała opiekunów do często radykalnych działań. Najczęściej jednak rozmyślała o rodzicach. Pozostawili ją pod progiem drzwi tego przytułku, zostawiając ją na pastwę losu. Choć równie dobrze mogli zostać zabici, porwani podczas łapanek, albo wygnani z miasta. Jednak najgorsza myśl, mówi, że żyją gdzieś tam, w spokoju i ciszy, a ona była tylko dla nich przeszkodą. Gardziła takimi stwierdzeniami, lecz nie mogła się ich pozbyć. Od tego całego zgiełku zabrał ją Erdren, choć na te przemyślenia przyjdzie jeszcze czas.

   Podeszła do niewielkiego okienka, otwierając go delikatnie, aby wpuścić świeże powietrze. Od razu odczuła ogromną duchotę. Najpewniej za kilka godzin będzie miała miejsce burza, która przyda się, aby zmyć resztki posoki z ulic miasta. Po dłuższej chwili zamknęła okiennice, gdyż do pomieszczenia zaczął się wkradać odór płonących ciał. Usiadła na niewielkim łóżku, poprawiając mokre włosy po niedawno przeprowadzonej kąpieli. Podniosła z niewielkiej półeczki książkę oprawioną w grubą, czarna skórę, z napisem "Od Aradry". Jest to opowieść napisana przez elfkę, dla małego dziecka, które zamieszkało w tym domostwie po przeprowadzce z sierocińca. Przeczytała już ją wielokrotnie, jednak lubią wertować stronnice w poszukiwaniu ulubionych fragmentów. Gdy wreszcie odłożyła księgę na miejsce, ułożyła się do błogiego snu, który po chwili pogrążył jej ciałko.

***

   Po kilku godzinach obudził ją odgłos bardzo nasilonych rozmów. Po chwili wygramalając się z łóżka, wstała kierując swoje kroki, ku klatce schodowej. Po cichu stawiała kolejne kroki, przysłuchując się uważnie pogawędce, najpewniej dwóch bardzo dobrze znanych jej elfów.

   - Chcę porozmawiać z naszym gościem, sam na sam, więc nie mam zamiaru wysłuchiwać twoich wywodów, Ardaro. - Głos Elfa wydawał się mocno poddenerwowany, najpewniej dopiero co wrócił do domu.

   Katharin na chwilę przystanęła, aby pomyśleć kim może być mieniony gość.

    - Nie rozumiesz, Erdren? Po tym co zaszło na ulicach miasta wczorajszej nocy, lepiej nie komunikować się z takimi jak on. Słyszałam, iż zwiększyli ilość łapanek, a mroczne elfy ciągle krążą na ulicach. - Przerwała mu nagle Ardara, równie poddenerowanym głosem.

   Dopiero teraz kobieta dotarła do końca obrębu zasłoniętego przez ścianę i wysunęła główkę, aby się dokładnie przyjrzeć całej sytuacji. Pomiędzy dwoma elfami stała postać, w czarnym płaszczu, z nałożonym na głowę kapturem. Nieznajomy stał tyłem do zaciekawionej kobiety, jednak ta mimo ogromnego zainteresowani, postanowiła stać w jednym miejscu.

     Nagle Elf pokierował wzrok na najpewniej mężczyznę, wykonując stanowczy ruch głową, miejący na celu wskazanie miejsca, do którego po chwili udały sie obie postaci, pozostawiając wściekłą Ardarę samą. Katharin podeszła do niej miejąca nadzieję na uchylenie rąbka tajemnicy.

   - Nie ładnie jest podsłuchiwać. - powiedziała krótko Elfka.

   - Trudno było tego nie robić. Słychać was w całym domu. A tak w ogóle, kto to był? -spytała szybko, w jej głosie było słychać narastające zaciekawienie.

    - Lepiej byś narazie nie wiedziała. Wszystkiego dowiesz się w właściwym czasie. - stwierdziła Elfka, starając się być jak najbardziej przyjazna dla małego człowieczka. Tak małego, że ma już 20 lat, choć dla elfów dorosłość osiąga się dopiero w wieku stu lat.

   Katharin nic już nie mówiła, wiedząc, iż nic nie osiągnie. Nie warto się kłócić z elfem, bo nawet ci najmilsi zawsze stawiają na swoim. Przez kilka następnych godzin kobieta szukała czegokolwiek, aby jakoś zająć czas, oczywiście bezskutecznie. Wyczekiwała momentu, gdy wreszcie nieznajomy wyjdzie z pracowni Erdrena. Gdy wreszcie do tego doszło, ten bez słowa opuścił mieszkanie, jakby się gdzieś spieszył. Katharin bez większego namysłu, narzuciła coś na siebie i ruszyła za nim, prędzej jedynie upewniając się, iż Ardara tego nie widzi.

   Gdy wreszcie ominęła framugę drzwi wyjściowych i zamknęła za sobą dębowe deski, rozejrzała się dookoła. Słońce chyliło się już ku zachodowi, a na kamienną uliczkę spadały co pewien czas krople deszczu. Chmury pomału ogarniały całe niebo, wiadome było, że powoli zaczyna się burza, najpewniej jedna z największych od wielu lat. Dziewczyna dojrzała umykający cień, za którym bezzwłocznie pobiegła.

Terda: DwópełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz