Rozdział VI Nowa natura

32 6 1
                                    


     Przez kilka ostatnich dni Katharin próbowała wrócić do siebie, lecz nadaremnie. Bardzo mocno się zmieniła, każdy jej zmysł uległ niebywałemu wyostrzeniu, co też zmusiło ją do przebywaniu jedynie w niewielkim pokoiku. Każdy krzyk powodował nagły ból głowy, każdy zapach wydawał się o wiele bardziej wyrazisty. Jedynym minusem jest też większa wrażliwość na ból, który też stał się o wiele mocniej odczuwalny. Niebywale rzadko wychodziła na dwór, jasność słońca raziła jej delikatne oczy, za to jednak mogła dostrzegać wszytko dokładnie, nawet w najciemniejszą noc.

      Mimo siedzenia w jednym miejscu doskonale wiedziała, co się dzieje w każdym zakamarku domostwa. Najgorsze w tym wszystkim było, iż Elfy mimo wiedzy kim ona się stała, nie chciały jej tego przekazać. Każdego dnia dokładnie nasłuchiwała, aby dowiedzieć się jak najwięcej... Wreszcie po około tygodniu usłyszała rozmowę, która przyniosła upragnioną odpowiedź i o wiele więcej pytań...

     - Ona jest niebezpieczna, potrzebuje kogoś, kto ją nauczy, jak siebie kontrolować. Znam taką osobę, choć jak mi się wydaje, nie jesteś za tym, aby Katharin do niego poszła. Dlaczego? - Zapytał spokojnie elf, kontynuując zaczętą wcześniej rozmowę.

    - Chyba zapomniałeś, że mieszka on w górnym mieście. Po pierwsze, jak ona się tam ma w ogóle dostać? Ledwo wytrzymuje chwilę na dworze, a co dopiero dojść do górnego miasta? Jeszcze strażnicy, którzy na pewno rozpoznają po samym ubiorze, że jest z mniej zamożnej części miasta. Po drugie, w ogóle jak jej przekażesz, to gdzie ma iść i do kogo? Ona go w ogóle nie zna. A jeśli coś jej się stanie? Pomyślałeś o tym? - Ardara mogłaby ciągnąć ten monolog o wiele dłużej, lecz nagle przerwał jej Erden.

     - Ardara, Ardara, nie śpiesz się tak, bo jeszcze się zadławisz. Dotrze do górnego miasta, da radę, jest dzielną dziewczynką, jak sama mówisz. Jeśli chodzi o strażników, to sama jej rasa, do której należy od około tygodnia, nadaje jej przejście. Wiesz dobrze, że każdy wampir ma tam wstęp, więc nie masz, co się o to bać. Dodatkowo nie mamy wyboru odnośnie jej przeprowadzki, musi do tego dojść, bo tutaj nie da sobie rady. Jest tykającą bombą, co może wybuchnąć w każdej chwili. Każdy krzyk, zły zapach, czy nawet niewielka rana, może doprowadzić do zapłonu. Nie mogę pozwolić na takie ryzyko - Ardara już chciała się podnieść i zacząć protestować, gdy nagle Erden podniósł rękę i stanowczo stwierdził - Nie mogę. To już nie jej miejsce i się z tym pogódź. Jest teraz jednym z krwiopijców. Nawet nie śmiej jej bronić, musi odejść...

***

      Kilka dni później, gdy Aradry nie było w domu, Erden postanowił pozbyć się zbędnego kłopotu. Wezwał do siebie Katharin, cichym zawołaniem. Nie miał zamiaru krzyczeć, gdyż wiedział, jak bardzo narusza to jej słuch. Gdy dziewczyna zeszła po krętych schodach, wskazał jej ręką, aby usiadła na pobliskim meblu, po czym chicho odparł.

     - Katharin, musimy porozmawiać. - Zaczął spokojnie, a zarazem zimno, jak na niego przystało, spoglądając przy tym na siadającą osóbkę. - Nie możesz tutaj pozostać, z Ardarą uzgodniliśmy, że najlepiej będzie, jeśli się przeniesiesz gdzieś indziej. Do kogoś, kto cię nauczy, jak być tym, kim jesteś...

   - To, kim jestem? Powiesz to wreszcie? - przerwała mu srogo, zdenerwowana, gdyż dobrze wiedziała, co zaraz usłyszy.

     - Najwyższa pora. Po przebudzeniu przebadałem cię i z tego, co udało mi się wywnioskować, stałaś się wampirem. - Dziewczyna chciała już zadać kolejne pytanie, lecz Elf ją ubiegł. - Dobrze wiesz, że wampirem nie można się stać, tylko trzeba się urodzić. Ty jesteś inna albo po prostu od dawna nim byłaś, oba rozwiązania są absurdalne, ale mniejsza... Jesteś niebezpieczna dla mnie i Aradry, więc...

      - Wiem, co chcesz powiedzieć, słyszałam waszą rozmowę kilka dni temu... - przerwała gwałtownie, a jej rozmówca wpadł w zakłopotanie, rzadko to się działo. Erden był całkowicie przekonany, iż tej nocy Katharin spała... Najwyraźniej się mylił - Kiedy więc mam odejść? Ile mam czasu?

    Erden milczał przez dłuższą chwilę, zbierając myśli. Przysiadł również na niewielkim mebelku.

     - Jak najszybciej. Nie mamy czasu do stracenia... Udało mi się znaleźć wreszcie miksturę, która przytępi twoje zmysły na tak długo, aż nie dojdziesz do wyznaczonego miejsca. Przed domem będzie czekał na ciebie czarny orzeł, ma na imię Cerry. Ona cię zaprowadzi do twojego nowego domu.

       Katharin nic nie powiedziała, jedynie wstała i poszła do pokoju. Już dawno się pogodziła z odejściem z domu, jednak odczuwała nagłe ukucie w sercu, które wywołało u niej niewielki napływ łez w czerwonym oczku. Gdy zamknęła drzwi pomieszczenia, rozejrzała się po pokoiku i zaczęła wkładać wszytko do niewielkiego plecaczka. Po schowaniu ostatniego przedmiotu nałożyła na siebie czarny płaszcz i tobołek na plecy. Pożegnała się po cichu ze swoim pokoikiem, będzie jej go brakować... Jak całego tego domu. Niby tylko sterta kamieni wypełniona księgami, lecz pełna przeróżnych wspomnień, tych miłych i smutnych... Spojrzała jeszcze raz na biurko, z którego przed chwilą zabrała książkę od Elfki, dla małej dziewczynki...

        Gdy wreszcie była gotowa, zeszła szybko na dół, chciała jak najszybciej wyjść z domostwa, aby nie rozpłakać się całkowicie. Na miejscu czekała na nią Elf oraz czarny, duży, majestatyczny ptak. Erden trzymał w ręku niewielką fiolkę, z czerwonym niczym krew płynem.

       - Nie musisz się śpieszyć, mikstura działa od razu i masz trzy godziny, by dojść na miejsce, to aż nadto... Jeszcze to. - włożył dłoń do kieszeni, po czym wyjął z niej niewielki naszyjnik z niebieskim klejnotem. - Ardara kazała mi ci to przekazać, wraz z pożegnaniami.

      - A ty nie masz zamiaru się żegnać? - spytała cicho przez łamiący się głosik, odbierając przy tym podarki z ręki elfa.

       - Nie mam, bo i tak pewnie za jakiś czas się spotkamy, gdy już poznasz swoją nową naturę... Eh... Ardara kazała mi jeszcze przekazać, że będzie tęsknić, wraz z domieszką innych zwrotów, lecz według mnie jest to tak rozczulające i bez sensu, więc nie powtórzę tego w całości. - stwierdził srogo elf, po czym jeszcze dodał - Idź już... Carry, leć. - ostatnie słowa skierował do orlicy, która poszybowała w niebo.

      Katharin przechyliła buteleczkę, wlewając jej zawartość prosto do ust. Po kilku sekundach poczuła się bardzo dziwnie... Wszystko dookoła nagle jakby stało się wolniejsze i cichsze... Zdała sobie sprawę, iż kiedyś ciągle żyła w taki sposób, a teraz jest to dla niej nienaturalne i dziwne. Można powiedzieć, że gorsze. Wiedząc, iż ma coraz mniej czasu, bezzwłocznie wyszła na podwórze, szukając wzrokiem orła, który leciał na wysokości dachów domostw.

      Więc jednak to prawda, stała się wampirem. Wampirem odpornym na słońce, srebro, czosnek. Potężną istotą, co nie musi pić krwi, aby przeżyć, lecz zażywa jej jako wytworny trunek. Ciągle nie rozumiała, gdzie zmierza i do kogo... Ciągle coś przed nią ukrywali. Bała się tego, co napotka na miejscu, albo nawet na drodze...

Terda: DwópełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz