Zatrzymuję samochód przed rezydencją Nathaniela. Biorę dwa głębokie wdechu, a do kieszeni kurtki chowam scyzoryk znaleziony w schowku. W takim razie...Żegnam wolność, wracam w sidła tego sukinsyna, ale dla dobra Colina. Ciągle mam nadzieję, że Colin żyje. Nie mógł tak po prostu zginąć. Nie mógł...
Wysiadam z samochodu, czym zwracam uwagę znajomo wyglądających strażników. Po ich zaszokowanych minach, wnioskuję, że oni również mnie rozpoznali. Przełykam głośno ślinę i wchodzę po krętych schodach i staję przed masywnymi drzwiami.
- Wpuście mnie - mówię do strażników.
- Pan się ciebie nie spodziewa.
- Z pewnością - kwituję. - Ale za pewne się ucieszy, że jego zabaweczka wróciła.
- Wpuść ją, Gregory - mówi drugi. W ułamku sekundy, drzwi się otwierają, a ja przekraczam próg tego domu rozpusty, krwi i nienawiści. Wyraźnie wyczuwalny metaliczny zapach wywołuje u mnie odruch wymiotny. Przemierzam znajomy korytarz i z mocno bijącym sercem staję przed drzwiami biura Nathaniela. No to zaczynamy Pukam raz...drugi...trzeci
Czekam...
Nic.... Może go nie ma?
Pukam kolejny raz...
- Czego chcesz, Serge? - warczy zza drzwi. - Jestem zajęty!
- To ja - odpowiadam i usilnie próbuję pokonać łzy. Niedawno uciekłam, a znów tu wracam. Popieprzyło mnie całkowicie! Ale sama muszę radzić sobie z własnymi problemami. W ciągu dziesięciu sekund zostaję brutalnie wciągnięta do gabinetu przez nagiego Nathaniela. Mój wzrok od razu ląduje na nagiej kobiecie na jego biurku.
- Adele - mruczy. - Nie sądziłem, że wrócisz z własnej nieprzymuszonej woli. - chwyta mnie za szyję i spogląda tymi martwymi oczami w moje.
- Szukam Colina - głos mi drży. - Co mu zrobiłeś, skurwielu?- jego uścisk na szyi zaciska się.
- Colina? - warczy. - Ten pieprzony chuj już nie żyje, kochanie.
- Nie! - szarpię się. - Kłamiesz!
- Nigdy cię nie okłamałem, Adele - puszcza mnie z kpiącym uśmieszkiem. - Colin już dawno wącha kwiatki od spodu. A wiesz gdzie? - śmieje się i wraca do nagiej kobiety. - W ogrodzie tego cudownego domku. - spogląda na mnie i brutalnie bierze kobietę na swoim biurku. - Grzeczna suka! - warczy.
- On żyje - łkam i spuszczam spojrzenie. - Okłamujesz mnie!
- Stul psyk! - krzyczy. - SERGE! - po kilku chwilach do środka wchodzi mocno umięśniony facet.
- Tak, panie?
- Zamknij Adele w piwnicy! - warczy. - Teraz czas na jej karę! Kilka dni w ciemności! - facet chwyta mnie pod ramię, a ja nawet nie walczę. Nie zależy mi. Mogę nawet zginąć. Śmierć niczym nie różni się od siedzenia w śmierdzącej piwnicy. Dobrze wiem, że Nathaniel szybko znudzi się swoją panienką na biurku i znów zacznie wykorzystywać moje ciało do zaspokojenia swoich seksualnych żądzy. Wszystko mi jedno...Colin nie żyje. Nic już nie ma sensu.
****
Nathaniel
WróciłaWygrałem! Strażnicy sprzątają martwe ciało dziewczyny z mojego biurka, a ja cieszę się chwilą triumfu. Kto by pomyślał, że śmierć kochanego braciszka, przyprowadzi do mnie Adele. Podjąłem najlepszą decyzję w życiu, kończąc z Colinem raz na zawsze. Eh, braciszku. Szczerzę zęby w uśmiechu. Nikt nie będzie za tobą tęsknił, a Adele o tobie zapomni, gdy tylko znów zamknę ją w swojej sypialni. Tym razem nie pozwolę jej uciec. Nigdy więcej mnie nie opuści. Odbieram połączenie od ojca z entuzjazmem. Dzisiaj nikt nie popsuje mi humoru.
- Cześć tato. - witam się.
- Masz może jakiś kontakt z Colinem? - pyta zmartwiony.
- Nie - kłamię, chociaż to tylko drobne niedopowiedzenie. Przecież ja zakończyłem jego marny żywot, a dzięki temu odzyskałem swoją kobietę.
- Martwię się o niego. Dość długo się nie odzywa.
- Podobno poznał kogoś.
- Naprawdę? - pyta z zadowoleniem. - To dobrze! Znasz tą dziewczynę? - oh, tak! Siedzi u mnie w piwnicy i czeka, aż się z nią ostro zabawię. Może dzisiaj? Tak! Nawet zaraz! Co z tego, że dopiero ją tam zamknąłem! Zmieniam decyzje szybciej niż kameleon kolory.
- Nie - znów kłamię. - Colin jest dość skryty.
- Eh, cecha po mamie. - śmieje się. - Jak go spotkasz to powiedz, żeby nas odwiedził.
- Jasne, cześć. - rozłączam się, aby wybuchnąć głośnym śmiechem. Jasne tatusiu, powiem Colinowi, żeby ożył. Jeden problem z głowy Czas najwyższy rozmówić się z Adele. Wychodzę z gabinetu i kieruję się w stronę piwnicy.
Po drodze mijam się z moim nowym informatorem.
- W której celi? - pytam.
- Drugiej. - kłania się. Grzeczny sukinsyn. Schodzę w dół i staję przed celą numer dwa, gdzie na podłodze siedzi skulona Adele. Wolałem ją w blond włosach, ale czarne w ostateczności wystarczą. Ważne, że wciąż ma ponętne ciało.
- Adele, Adele, Adele - wzdycham. - Witam w domu.
- Spierdalaj - fuka.
- Może grzeczniej? - sugeruję.
- Zabiłeś Colina! - krzyczy z wyrzutem. - Jak mogłeś zabić brata?
- Normalnie! Tylko przeszkadzał! - wstaje z ziemi i sięga do kieszeni kurtki. Wyjmuje z niej kurwa!...scyzoryk! Szukam w kieszeniach spodni kluczy do celi, ale oczywiście zostawiłem je w gabinecie! Kurwa!
- Myślę, że taka już nie będę ci się podobać! - ostrą krawędzią ostrza, przecina swój lewy policzek,
- STÓJ SUKO! - wrzeszczę. - PIERDOLONA DZIWKA! - uderzam pięścią w ścianę obok. Jej rana wygląda na głęboką, krew płynie po policzku strumieniem.
- Ładnie, prawda? - pyta cichutko.
- Zgnijesz w tej celi, suko! - zaciskam szczękę. - Zniszczyłaś swoją urodę! - z tymi słowami zostawiam ją samą. Dobrze wiedziała, że nienawidzę blizn na ciele kobiet! Obrzydzają mnie! Jednak mój dobry humor, znikł! Wróciła Adele i oszpeciła mordę! Niech zgnije tak samo jak mój braciszek!
----
Hej misie ❤️
Wiem, że Valerie jest głupia, ale jestem pewna, że wiele osób postąpiłoby tak samo 😂😂
Z resztą tak jest ciekawiej 😂😂
Buziole 😘
CZYTASZ
Burza
RomanceUcieka... Przed czym?... Została stewardessą, aby uciekać od przeszłości. Nie ma swojego miejsca i nie chce go mieć... Ma dość Filadelfii ... Ma dość swojej byłej żony... Właściciel dobrze prosperujących linii lotniczych... Postanawia odpocząć i wy...