Zamówione przez
RudaNiebieska
.
.
.
.- Gotowa? - Zapytał mój dowódca.
- Jak zawsze. Możesz na mnie liczyć. - Po tych kilku słowach wybiegliśmy z desantowca, a naszym oczom ukazała się okrutna rzeczywistości zimnej wojny.
Wszystko było spowite ciemnym pyłem. Wszędzie walał się gruz, gdzie nie gdzie wisiały pozrywane kable elektryczne, a w oddali było słychać ciche łkanie ocalałych. Miasta już nie było.
Ruszyłam za Jack'iem. Z wszystkich stron dobiegały strzały, jednak zbytnio się tym nie stresowaliśmy. Porucznik Wilhelm trzymał nad tym pieczę i nas osłaniał. Dzięki niemu akcja mogła być przeprowadzona z minimalnym zagrożeniem życia.
Naszą misją nie było przerwać wojnę lecz ocalić ostatki ludzi pozostałych przy życiu. Tego miejsca nie dało się już ocalić, jednak nie mogliśmy pozostać obojętni wobec zwykłej ludności cywilnej.- Doktor Ziegler! Potrzebna Pani pomoc! - Usłyszałam zza pleców.
Niedaleko mnie zauważyłam kilku rannych żołnierz, z jednego z plutonów Overwatch. Nie wyglądali za dobrze.
Dałam znać Morrison'owi oraz Wilhelm'owi o zaistniałej sytuacji i w eskorcie dowódcy, udałam się w stronę poszkodowanych. Reinhardt nie wyruszył z nami, ponieważ to nie było jego misją. Miał się skupić na ewakuacji cywili a nam, zostawić rannych.
Biegłam ramię w ramię z moim dowódcą, dystans do poszkodowanych się skracał jednak, nie przewidzieliśmy jednego. W rannych żołnierzy uderzyła salwa strzał a my, będąc niedaleko nich, również znaleźliśmy się na celowniku wroga. Nie było miejsca gdzie możnaby się schować i uniknąć śmierci.- Angela! - Usłyszałam swoje imię, a po chwili Morrison był już przede mną. Zamknął mnie w swoim uścisku i nie pozwolił się ruszyć. Do uszu zaczynał dobiegać odgłos wystrzałów, a moje zalały się łzami. On chciał się poświęcić... dla mnie?
Próbowałam krzyczeć, aby przestał, jednak było już po wszystkim. Ledwo stojący dowódca, opadł na ziemię a ja razem z nim.
- Angela ja... - Po tych słowach zmarł.
Co mógł chcieć powiedzieć?!- Nie... Nie! NIE! - Nie mogłam dalej pozostawać obojętna wobec ginących tu żołnierzy, cywili oraz przyjaciół. Wyczołgałam się z pod martwego Jack'a. Chwyciłam w dłoń jego karabin pulsacyjny, po czym spojrzałam na niego ostatni raz.
- Jeszcze będziesz żył... Obiecuję ci to. - Odwróciłam wzrok od nieżywego żołnierza, tylko po to, aby móc zobaczyć kilkunastu wrogów, gotowych by mnie zabić. Zawiesiłam kaduceusz na plecach aby móc chwycić karabin oburącz. Stanęłam pewnie i krzyknęłam w stronę wroga.
- Macie ostatnią szansę aby się poddać. - Usłyszałam tylko śmiech w odpowiedzi.
- Radzę potraktować mnie poważnie, śmierć nie jest niczym przyjemnym. - Na te słowa zaczęli strzelać. Wszyscy.
Trzymałam się blisko ziemi tylko po to, aby w ostatniej chwili, wzbić się w powietrze i ostrzelać wrogie jednostki z góry. Krew tryskała na wszystkie strony, zaburzając obraz wrogów. Żądza mordu wzrastała we mnie z każdym zabitym przeciwnikiem. Moja zemsta się dopełniała. Dopiero pewien głos przerwał moje śmiertelne żniwo.
- Doktor Ziegler... Co Pani zrobiła? - To był Reinhardt. Przeniosłam z niego wzrok na moje ręce. Były całe we krwi. Nikt nie ostał się przy życiu.