Rozdział ⚡️VI⚡️

3.9K 240 133
                                    

Draco nigdy wcześniej nie odczuwał większej wściekłości niż w tamtym momencie.
Czuł narastającą w nim żądze mordu. Mordu Danny'ego rzecz jasna.
Postanowił, że nie będzie stał w miejscu podczas gdy jakiś drętwy Puchon odbija mu obiekt jego westchnień. Wyszedł więc nieco do przodu, oparł się jedną częścią ciała o kolumnę, założył nogę na nogę i odchrząkując rzekł:
- Ładne mamy dziś popołudnie, nie sądzicie?Idealne na czułe pocałunki na wieży astronomicznej.
Nagle obydwoje gwałtownie odsunęli się od siebie i zmieszani spojrzeli na Malfoya.
- Widzę, że wasze treningi nie idą na marne.
- Zamknij się, Fretko - krzyknął cały czerwony Puchon.
- Ty akurat masz tu najmniej do powiedzenia. Podoba Ci się podrywanie swojego trenera nie? Pewnie kiedy latasz, nie myślisz o złapaniu złotego znicza, a o tym, żeby w szatni podpatrzeć jak zdejmuje swoje dopasowane...
- PRZESTAŃ! DRĘTWOTA!! - krzyknął rzuciwszy czar na Ślizgona. Ten jednak go odbił, a zaklęcie trafiło w Danny'ego. Puchon poleciał prosto na kolumnę, a następnie osunął się na ziemię.
- Uważaj do kogo startujesz, smarku. - powiedział z ironiczną pogardą Draco, chowając różdżkę w płaszcz.
Harry patrzył się na wszystko z boku. Nie zdążył nawet przyswoić tego, co aktualnie się stało. Nie wiedział, czy wracać do dormitorium, czy raczej pomóc Puchonowi z pozbieraniem się. Był jednak zmieszany zaistniałą sytuacją. Nie zdążył nawet wykonać jakiejkolwiek reakcji, ponieważ w tym samym momencie podszedł do niego Malfoy, mocno chwycił za ramię i pociągnął za sobą w stronę wyjścia.
- Puść mnie. - powiedział stanowczo Harry
- Skończ pieprzyć, idziemy. - odpowiedział jeszcze bardziej stanowczo Draco.
Kiedy doszli do schodów, Harry wyszarpał swoje ramię, po czym zwrócił się do wściekłego Ślizgona:
- W co ty grasz?
- W co ja gram?! Zastanów się lepiej nad sobą, bezmyślny Gryfonie! - te słowa były dla niego wręcz bolesne do wypowiedzenia, ale musiał utrzymywać pozory - Jak można być takim głupcem, żeby zadawać się z Puchonem!! I to jeszcze w taki sposób! Kurwa, wiesz na co się narażasz?! Turniej jest za dwa dni! Jeśli do tego czasu nic z tym nie zrobisz, to obiecuję Ci, że tego pożałujesz, a cała szkoła dowie się o tym, że Potter robi na boku swojego młodszego szukającego. Radzę Ci się dobrze zastanowić. - powiedział, po czym zdyszany spojrzał się Gryfonowi prosto w oczy, zrobił obrót i energicznie zbiegł po schodach, po czym trzasnął drzwiami wejściowymi na samym dole.
Harry stał w bezruchu.
Nie wiedział co o tym myśleć.
Wiedział jednak, że Puchon nic dla niego nie znaczy.
Czuł, że jego serce jest już zajęte, że nie potrzebuje niczego ani nikogo do jego dopełnienia.

Nie wiedział tylko przez kogo.

*następny dzień*

Rano na śniadaniu, Ron i Hermiona wypatrywali swojego przyjaciela. Ten jednak się nie pojawiał.
- Może zasnął na Wieży? - powiedział przypuszczając Ron.
- Nonsens. Pewnie mu się coś stało. Boję się. Może poszedł z Hagridem do zakazanego lasu, a tam napadły go jakieś stworzenia? Albo złamał nogę i nie może się teraz ruszyć
bo jego różdżka została...
- Stop! Hermiona! Idzie. - przerwał Ron. - Ale jakiś taki... wczorajszy.
-Harry! - krzyknęła przerażona Gryfonka - Martwiliśmy się!
- Jest w porządku. - odburknął Potter.
- Ej stary, co jest, zawód miłosny? Zła ocena? Coś ze Snapem? Wujostwo?
- Ognista. Za dużo Ognistej. Przesadziłem, nic takiego.
- Harry... ale ty nienawidzisz Ognistej. Zawsze po niej wymiotowałeś, nawet nie byłeś w stanie przełknąć! - powiedziała Hermiona
- Tak? To najwyraźniej wczoraj mi to nie przeszkadzało - odpowiedział sarkastycznie Harry.
W trakcie nalewania sobie herbaty, zauważył blond czuprynę zmierzającą w stronę swojego stołu na końcu sali. Chłopcy spojrzeli się na siebie w tym samym momencie. Co najdziwniejsze, nie był to wzrok pełen nienawiści. Gryfon wręcz wiódł wzrokiem za posturą wysportowanego Ślizgona. Podobało mu się to co widzi. Sam nie wiedział dlaczego.
Nagle widok zasłonił mu ubrany w strój wychowanek.
- Harry.. yy.. znaczy trenerze, kiedy idziemy ćwiczyć? Turniej jest już jutro, a ja nie czuję się dość pewnie.
Malfoy widząc młodszego konkurenta, zaczął kipieć. Nie dało się po nim nie zauważyć tego, że najchętniej rozerwałby młodzieńca na strzępy. Zgniótł w dłoni szklankę z napojem, tym samym zakrwawiając biały obrus. Wstał gwałtownie od stołu, ignorując całe zamieszanie wokół niego i całej sytuacji, i wyszedł z sali co chwilę strzepując krew z ręki. Harry również to zauważył, ba, cały czas bacznie obserwował rannego chłopaka. Nagle jego zamyślenie przerwał po raz kolejny młody Puchon.
- Trenerze! Odpowiesz mi?
- Ah..um.. tak, tak Danny, już idziemy. Już idziemy. Daj mi tylko..iść po strój. Muszę wyjść.
Gryfon szybko wstał od stołu i nie mówiąc nic nikomu ruszył w stronę blondyna.
Jednak nie znalazł go nigdzie.
Ciągle miał przed oczami całą sytuację.
Wystraszył się.
Bał się o Malfoya.
Co się tu do cholery dzieje?! - pomyślał.

*ts*

- Danny! Wysuń się! Bardziej do przodu! Śmiało, bez stresu! Wyciągaj rękę! Trzymaj równowagę! Dobrze! Skup się! Proste plecy!
Okej, młody, ląduj.
Harry pokierował Puchona, po czym podszedł do niego, zbił z nim piątkę, a następnie zwrócił się:
- Pamiętaj, przede wszystkim, nie myśl o widowni. Zapomnij, że są tam ludzie, którzy mogą Cię wyśmiać. Najważniejszy jesteś ty, to nie oni są w tym momencie gwiazdami boiska, okej?
- Jasne.
- Dzięki za dzisiaj. Zjedz porządną kolację. Na śniadanie raczej dużo nie pij. To taka rada. Tymczasem, ja się zwijam.
- Harry! Czekaj! - krzyknął Danny - Chcę pogadać.
Potter obrócił się.
- Co do wczoraj eh... poniosło mnie. Moje emocje... nie dało się ich utrzymać na wodzy, ja przepraszam. Po prostu mi się podobasz i... przede wszystkim na jutrzejszym turnieju chcę zaimponować Tobie. Żebyś był ze mnie dumny. Zależy mi.
- Oh.. Danny. Wybacz mi, ale nie jestem w stanie dać Ci tego, czego pragniesz. Moje serce jest już zajęte i ja...
- To przez niego, prawda? - spytał odwrócony plecami Puchon. - To on.
- Hej, o kim ty mówisz? O co chodzi?
- To ten wstrętny Malfoy! To on próbuje mi Cię odebrać!! Nienawidzę go! Harry, między nami coś jest, ja to czuję, czułem to przy wczorajszym pocałunku! Nie odpuszczę, a ten wstrętny Ślizgon jeszcze tego pożałuje.
Po tych słowach Danny rzucił miotłę na stojak i wyszedł.
Harry zrezygnowany podszedł do rozpiski, aby zobaczyć z kim jutro się zmierzą.
Lekko przetarł okulary, a następnie podniósł wzrok na tabelkę.
Wyszukawszy nazwisko swoje i ucznia, palcem przesunął po linii, aby ujrzeć nazwisko swojego przeciwnika.
- Malfoy... CHOLERA.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za tak długą przerwę. Miałam dużo nauki, cisnęłam przed zakończeniem roku szkolnego, później zamieszanie z nową szkołą i zawożenie papierów do liceum. Teraz jestem w Hiszpanii. Trochę tego było. Ale jak widać, już jestem, a ze mną nowy rozdział. :)

Piszcie jak wam się podoba!
Proszę o gwiazdki, to bardzo motywuje.

Kisses!

Hidden DesireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz