Lekcja pierwsza - Phichit i puszki pigmejskie

2.2K 181 416
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Przyszedł kwiecień i do Ice-Wartu wreszcie zawitała wiosna! Na gałęziach Bijącej Sakury zakwitły przesłodko różowe kwiatki, śnieg na dziedzińcu stopniał, a jedyną pamiątką po zimie został lód, utrzymujący się na jeziorze dzięki kilku sprytnym zaklęciom.

Phichit Chulanont biegał po wieży Gryffindroitu, poszukując jedynej szaty, której nie pożarły jego ukochane puszki pigmejskie.

- Phichit! – z dołu dobiegł zirytowany głos Yuuriego. – Phichit, no chodź! Bo znowu spóźnimy się na Eliksiry...

- Dobra, okej! Poczekaj, już idę!

Ach, a więc tutaj była! Pod należącą do Guang Honga Peleryną Niedowidką. Ech, biedny nieogarnięty Ji... Mógłby lepiej pilnować swoich rzeczy!

Phichit szybciutko wdział szatę i wyciągnął telefon, by jak co ranek strzelić sobie pamiątkowe selfie. Już miał biec do Yuuriego, gdy przypomniał sobie, że jeszcze nie pożegnał się z puszkami pigmejskimi.

Oparłszy przedramiona i podbródek o klatkę, obdarzył urocze stworzonka czułym spojrzeniem.

- Jak się dzisiaj mamy, chłopaki? Wyglądacie na bardziej ożywionych niż zwykle. Przepraszam za ten mały metraż, okej? Jak tylko wrócę z zajęć, pozwolę wam pobiegać po pokoju.

Neo, Napoleon i Budda zareagowali na te słowa nerwowym przebieraniem łapkami. Phichotowi zrobiło się przykro.

Kurde... ale żeby przez tyle czasu tak siedzieć w tej klatce? Znaczy, niby grupa Phichita miała dzisiaj tylko zajęcia z Eliksirów i Transmutacji, no ale mimo wszystko!

W końcu Chulanont nie wytrzymał – szybciutko upewnił się, że jest sam w pokoju, po czym wpakował puszki pigmejskie do torby.

- Wezmę was dzisiaj ze sobą, okej? – wyszeptał, przysuwając do ust palec wskazujący. – Tylko nie mówcie Yuuriemu, dobra? Zawsze robi z igły widły.

Już nie pierwszy raz Phichit wyniósł zwierzaki z dormitorium. W zeszłym roku łaziły mu po miotle, gdy brał udział w treningach quidditcha. Raz nawet wziął je ze sobą nad jezioro, by mogły biegać po drzewku, gdy ćwiczył program dowolny.

Ach, puszki pigmejskie były doprawdy cudownymi stworzonkami! Nie odstępowały właściciela na krok i uwielbiały się przytulać. Phichit nie mógł zrozumieć, dlaczego były tak mało popularne wśród młodych czarodziejów.

Aha, pewnie dlatego że zżerały ubrania.

Yuuri czekał na przyjaciela przed kominkiem. Po krótkim kazaniu odnośnie spóźniania się, razem opuścili Wieżę Gryffindroitu i ruszyli na zajęcia. W drodze do lochów minęła ich grupka pierwszorocznych.

Yuuri w szkole dla czarodziejów (Yuri on Ice)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz