Rozdział 3

171 32 15
                                    

- Będziesz spać tutaj - odparł zmęczony już gadaniną Smauga jaka to jego norka jest mała i ciasna.

Wskazał palcem na przytulną i miękką kanapę, na której on czasem lubił się zdrzemnąć po przeczytaniu interesującej lektury. Nie był pewien czy nadal będzie lubił tu siedzieć po tym, jak mebel zostanie przygnieciony ciężarem ludzkiego smoka. Miał szczerą nadzieję, że nie pęknie.

- Cóż to ma być? - Spytał pogardliwie. - Na tym czymś to nawet ogona nie zmieszczę!

- Z całym szacunkiem, O Wielki Smaugu, ale to wciąż lepsze niż spanie na podłodze - o czym sam zdążył się boleśnie przekonać.

Stwór prychnął, ale nic już nie powiedział. Stanął przy kanapie i usiadł na niej, zawijając ogon wokół siebie. Bilbo usłyszał delikatne skrzypienie i jego serduszko na chwilę stanęło, myśląc, że za chwilę straci ulubioną sofę. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, a on odetchnął z ulgą.

- Przyniosę poduszki i koc - oznajmił pan Baggins, przypominając sobie, że w nocy robi się chłodno i nie chciałby przyłapać Smauga na próbie ogrzania domu własnym ogniem.

Hobbit podążył korytarzykiem w stronę swojej sypialni. Otworzył podłużną szafę, szukając w niej rzeczy, które mogłyby zapewnić smokowi komfort, aby chociaż trochę lepiej mu się spało. Podstawił stołeczek przy regale i stanął na nim, próbując sięgnąć najpierw poduszki.

- Czemu nie mogę spać tutaj?! - Burknął głośno Smaug, jawiąc się za plecami Bilba.

Malec poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła, a on sam przeżywa właśnie zawał. Zachwiał się niebezpiecznie na krzesełku i przewrócił się do tyłu prosto w wyciągnięte łapska smoka. Hobbit poczuł jak długie paznokcie jego nowego współlokatora wbijają się w jego ciałko, gdy ten przytrzymywał go w górze . Zamrugał zaskoczony, spoglądając przez ramię na Smauga.

- Oh, dziękuję! - Rzekł, nie spodziewając, iż kiedykolwiek wyrazi swoje podziękowania dla kogoś takiego jak smok.

Ten jedynie prychnął w odpowiedzi, odstawiając go z łatwością na ziemię.

- No więc? - Ponowił pytanie, ignorując fakt, że właśnie uratował małego hobbita przed bliskim kontaktem z podłogą.

Otrzepał swoją kamizelkę i spojrzał w górę na Smauga.

- Ponieważ ja tutaj sypiam, to moje łóżko, drogi panie.

- Ale jest o wiele większe niż tamte coś, co mi ofiarowałeś!

Bilbo natychmiast stracił ochotę rozmowy z stworem i głośno westchnął.

- Smaugu, albo śpisz na mojej kanapie albo na podłodze! Nie odstąpię ci mojego łóżka! - Odparł zdecydowanie, nie bacząc na to, iż mógł w ten sposób właśnie narazić siebie na gniew smoka.

Pomyślał jednak, że przecież to jego mieszkanie i to on jest gospodarzem, więc skoro ma go u siebie gościć, to musi przystać na jego warunki. Miał jednak nadzieję, że owa pewność siebie nie przyniesie mu w tej chwili zguby. Oj, nie skończyłoby się to dobrze dla hobbita!

Ludzkie monstrum - ku zdziwieniu Bilba - nie wyglądało na zdenerwowanego, lecz zamyślonego. Po tej nadzwyczajnej ciszy w końcu chrząknął, a usta wygiął w tajemniczym i chytrym uśmieszku.

- W porządku - odburknął basowym tonem, od którego pana Bagginsa przeszły dreszcze, ale też fala ulgi.

Rozległ się odgłos burczenia w brzuchu i gospodarz zdał sobie sprawę, że to jego domaga się jedzenia. No tak, przecież posiłek przygotowany na później aktualnie przebywał w żołądku Smauga. Ponownie westchnął zrezygnowany, gdy pomyślał jak duże będzie musiał robić potraw, aby zaspokoić nie tylko swój głód, ale także swojego nietuzinkowego współlokatora.

Oh, Gandalfie! Gdybyś mógł tak się zjawić i pozbyć się Smauga z mojej norki!

Zdjął wreszcie poduszki i koc, aby podarować je smokowi, żeby spał na czymś wygodniejszym. Przez kędzierzawą głowę mu przyszło, że może on jednak woli twarde powierzchnie skoro przez tyle czas wylegiwał się na górze złota. Bilbo nie dysponował jednak taką ilością kosztowności, a nawet jeśli, nie oddałby ich tak po prostu.

Po przygotowaniu posłania dla smoka (bo oczywiście smok by sobie sam nie poradził bez zrobienia niepotrzebnego bałaganu) postanowił w końcu coś zjeść. W tym celu udał się do swojego małego ogródka za domem, by zerwać świeże wyrośnięte jabłka oraz mandarynki. Uwielbiał je obierać i jeść w postaci drobnej przekąski. Teraz jednak, kiedy jego brzuch domagał się ogromnego posiłku zdecydował się przygotować owocową sałatkę dla siebie i dla Smauga, chociaż wątpił, iż mu to zasmakuje.

Pozostawił smoka w domu, a sam szybko udał się na tyły swojej norki, by nie zostawiać współlokatora zbyt długo bez nadzoru. Kto wiedział, co mogłoby mu przyjść do rogatej głowy...

Podszedł do jabłoni, której zdrowe i ładne korzenie ciągnęły się do góry, a na ich końcach wisiały świeżutkie owoce.

- Oh, dzień dobry, panie Baggins! - Usłyszał głos sąsiada po drugiej stronie ogrodzenia.

Spojrzał w tamtą stronę, dostrzegając pana Howarda, który właśnie karmił nadlatujące do niego ptaszyska okruszkami chleba. Bilbo na zapach pieczywa poczuł doskwierający skurcz w żołądku i przełknął ślinę.

- Dzień dobry! - Przywitał się również, by nie wyjść na niegrzecznego.

Stanął na niewielkiej drabince i zaczął zrywać owoce, starając się zrobić to w miarę prędko. Nie tylko ze względu na obecność Smauga samego w jego norce, ale również na uniknięcie zbędnych pytań od swojego sąsiada. To nie tak, że go nie lubił. Hobbit był bardzo przyjacielsko nastawiony do reszty społeczności Hobbitonu, ale teraz kiedy był zestresowany niezbyt by mu wyszła normalna i spokojna rozmowa.

Po zebraniu składników do sałatki natychmiast wrócił do mieszkanka i odstawił je na stole w kuchni. Postanowił jeszcze sprawdzić co robi smok i gdzie się znajduje, a znalazł go w salonie, oglądającego jego piękną zastawę na półce. Bilbo specjalnie wybrał akurat tę półkę na nią, ponieważ wiedział, że gdy słońce wschodzi i wpada przez jego okno, oświetla właśnie to miejsce, sprawiając, że porcelana błyszczy.

Gdy pan Baggins podszedł bliżej, zrozumiał, iż to nie naczynia przyciągnęły uwagę Smauga lecz mała, złota figurka przedstawiająca ptaka z rozłożonymi skrzydłami. Pamiątka przekazywana z pokolenia na pokolenie przez jego rodzinę, teraz znalazła się w łapskach wyraźnie zaintrygowanego nią ludzkiego smoka.

- Proszę, odstaw to na miejsce - powiedział Bilbo w obawie, że zaraz straci coś cennego.

- Piękne - mruknął jedynie w odpowiedzi, przypatrując się niewielkiej rzeźbie. Popatrzył na nią jak wspaniale mieni się w słońcu i westchnął z rozmarzeniem.

Smaug ponownie przypomniał sobie tę górę złota, na której miał przyjemność leżeć. Widok świecideł, ten zapach oraz chłód metalu, który umilał mu sen. Ah, jakież to było cudowne!

Pomyślał o tym przy pierwszym spojrzeniu na figurkę i zapragnął znowu znaleźć się w swej Samotnej Górze.

- Chcę zachować to dla siebie - oświadczył stanowczo, pokazując ptaka panu Bagginsowi jakby dając mu czas na pożegnanie się z nim.

- Ależ to moja cenna pamiątka rodzinna! - Zaprzeczył, po czym spojrzał po swoich półkach. - Możesz wziąć cokolwiek innego, ale nie to!

- Nie - odparł, chowając figurkę pod swój ciemny płaszcz.

Bilbo westchnął ze smutkiem. Nie dość, że musi dzielić swoją norkę ze Smaugiem to jeszcze jest przez niego okradany w tak grubiański sposób. Bycie rządzącym gospodarzem jednak mu nie wychodziło...

Hobbit, czyli powrót wspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz