Prolog

750 20 1
                                    

'Cześć. Jestem Jane, Jane Star. Jeśli czytasz ten list, pewnie byłeś dla mnie kimś bliskim, ale byłeś też jednym z trzynastu powodów mojej śmierci. Chcę, żebyś zrozumiał co czułam i jak bardzo mnie zraniłeś. Jesteś tylko człowiekiem, który niestety przyczynił się do mojej śmierci...'

                        ~~~~~~~~~~
Hanna's POV:

     Każdy z nas lubił Jane. Chyba każdy. Byłam pewna, że jest szczęśliwa, niestety nie wiedziałam jak bardzo cierpiała. Gdyby mi coś powiedziała.. Cokolwiek... Przecież nigdy nie pozwoliłabym jej na to. Próbowałabym pomóc. Myślałam, że Jane to silna dziewczyna, jednak myliłam się. Była słaba. Za słaba.

- Rafi? - szepnęłam, podchodząc do mojego przyjaciela, który właśnie patrzył na trumnę, w której leżała Jane. Martwa Jane. - Jak się trzymasz?

- A jak mam się czuć? Jane nie żyje. To moja wina. - spojrzał na mnie smutno. - Moja.

To nie tylko Twoja wina Rafi...

- Nie wiem co Ci teraz powiedzieć.. - westchnęłam. - Była dla mnie bardzo ważna.

- Ważna? - prychnął. - Dziewczyno, przypomnij sobie ile razy dawałem jej do zrozumienia, że jest nic nie warta. Ile razy ją olewałem i traktowałem jak zwykłą szmatę, gdy ona... Cały czas mi wybaczała.

Wiele razy też przez Ciebie płakała.

- Bo Cię kochała. Nie wiem czy jak przyjaciela, czy jak brata, ale kochała Cię. Widziałam to. Zawsze, kiedy Cię widziała jej oczy stawały się wesołe, nawet jak byliście pokłóceni. - westchnęłam.

Chłopak patrzył na mnie przez kilka sekund, po czym podszedł bliżej i mnie przytulił.

- Była moją małą księżniczką. Malutką siostrą, za którą oddałbym życie. - rozpłakał się, a ja przytuliłam go mocniej.

- I właśnie dlatego Ci wybaczała. Bo byłeś dla niej najważniejszy..

- Tylko szkoda, że spieprzyłem. - puścił mnie i poszedł w stronę swojego czarnego bmw, gdzie czekała reszta osób.

Oh Rafi, gdybyś tylko wiedział jak ją raniłeś.. Nie chciałam mu tego mówić, wiem, że to by go dobiło. Cholernie dobiło.

Wracając z pogrzebu Jane, wstąpiłam do naszego ulubionego baru. Zawsze, gdy któraś z nas była przygnębiona przychodziłyśmy tu, opijałyśmy smutki i rozmawiałyśmy. W rozmowach Jane była najlepsza. Teraz rozumiem, dlaczego lubiła słuchać innych, nie lubiła jak ktoś płakał, czy po prostu był smutny. Nie chciała, żeby ktoś czuł się tak, jak ona.

- Witamy w Agnes, co podać? - usłyszałam, gdy zdejmowałam swoją bomberkę.

- Poproszę 'Miami'. - uśmiechnęłam się.

- Już się robi!

'Miami' to ulubiony drink Jane. Zawsze go piła. Twierdziła, że nie czuć w nim wódki i ma ładny kolor. Dlatego też go lubiła.

Wyciągnęłam paczkę cienkich papierosów i odpaliłam jednego.

- Jane. Powinnaś teraz tu ze mną siedzieć i śmiać się, że palę cienkie papierosy. Taak, nie lubiłaś ich. Przecież są za delikatne. - zaśmiałam się. Jestem wariatką. Siedzę w barze i mówię sama do siebie. Zresztą, kogo to obchodzi.

- Proszę. - kelnerka przyniosła mi mój trunek. - Coś jeszcze?

- Narazie podziękuję.

Przeglądając zdjęcia z Jane, piłam mojego drinka. Byłam pewna, że dziś nic gorszego się nie zdarzy. Tak myślałam, dopóki nie wyszłam z baru i nie pojechałam do domu. To co tam zobaczyłam, zrujnowało mnie.

13 powodów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz