Moja przyjaciółka nie żyje

252 8 0
                                    

Hanna's POV:

Ze snu wybudził mnie budzik, który zaczął dzwonić o 5.30 co było dziwne, bo nie nastawiałam go na tak wczesną godzinę.

Mimo to wstałam z łózka i założyłam siwe dresy. Skierowałam się do kuchni, żeby napić się herbaty. Wtedy przypomniałam sobie o liście od Jane.
Wróciłam do sypialni, by go wziąć po czym znów poszłam do kuchni i usiadłam przy stole.

' Mimo wszystko wybaczam Ci. Nie chcę, żebyś cierpiała i czuła się winna. Mam do Ciebie tylko jedną prośbę, Han. Zbliż się do Katy i proszę... Zniszcz ją tak bardzo, jak ona zrobiła to mi. Pamiętaj. Nie zostawiaj Rafaela samego. Bądź przy nim i przypominaj mu o mnie. Cały czas...'

Złożyłam list i szybko schowałam go do koperty, ponieważ w moim domu rozległ się dzwonek do drzwi, a ja poszłam je otworzyć. To co spotkało mnie przed nimi zamurowało mnie.

- Katy? - spojrzałam ze zdziwieniem na brunetkę, która stała w progu. - Co ty tu robisz?

- Ja... Ja chciała porozmawiać. - westchnęła. - Mogę?

Patrzyłam na nią ze zdziwieniem w oczach. Trochę się cieszyłam, że przyszła. Czyż nie tego chciała moja Jane?

- Tak, proszę. - uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi tak, aby dziewczyna mogła wejść do środka.

Katy zdjęła swoją jeansową kurtkę i skierowała się do salonu.

- Więc... O czym chcesz porozmawiać? - spytałam, kiedy Katy usiadła na fotelu.

- O niej. - szepnęła i wskazała na zdjęcie które wisiało nad sofą. Przedstawiało ono mnie i Jane.

Już wiedziałam o czym Katt chce rozmawiać. Byłam na to bardzo dobrze przygotowana. To właśnie o to chodziło Jane w liście.

- Proszę, mów.

Brunetka spojrzała na mnie niepewnie po czym zaczęła mówić.

- To nie tak, że jej nienawidziłam. Właśnie wręcz przeciwnie. Nie nienawidziłam jej. Bałam się, że odbierze mi najbliższych. Bałam się, że odbierze mi was. - westchnęła głośno. - Widziałam jak patrzyła na Rafiego. Nie chciałam go stracić. Wiem, że to ja ją zniszczyłam. Kurwa, czuję się winna. Han, pomóż mi.

W tym momencie nie wiedziałam co jej powiedzieć. Halo Jane? Pomocy.

- Katy... To nie twoja wina. - wyszeptałam.

- Moja. Właśnie, że moja! - krzyknęła.

Spojrzałam na nią ze zdziwioną miną.

- Nic nie poradzisz. Nie chcę z tobą rozmawiać. Kurwa mać, moja przyjaciółka nie żyje. Twoje żale czy chuj wie co tego nie naprawią! - również krzyczałam. - Nie.Dasz.Jej.Nowego.Życia. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Wyjdź.

Brunetka posłała mi przepraszające spojrzenie, po czym ubrała swoją kurtkę i wyszła.

---------------------------

Kolejne dwa dni minęłu bardzo spokojnie. Nikt się nie odzywał. Ani Rafi, ani Katt. Miałam spokój. Tego potrzebowałam, odpoczynku od wszystkiego.

W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Usłyszałam stłumiony głos.

- Han, przyjedziesz do mnie?

- Tak, zaraz jestem Rafael.

Głos mojego przyjaciela był zachrypnięty. Dam sobie rękę uciąć, że coś brał. On zawsze zabraniał Jane wszystkiego. Co się stało?

Dwadzieścia minut później byłam już pod jego domem. Nie trudziłam się pukaniem, po prostu weszłam do mieszkania Rafiego.

- Jestem. - powiedziałam, mając nadzieję, że Rafi tu jest.

- Taaaaaak, ja też. - zaśmiał się.

Teraz już miałam sto procent pewności, że coś brał. Byłam naprawdę zła.

- Co ty sobie kurwa wyobrażasz? - krzyknęłam, wchodząc do pokoju Rafaela.

- Ja? Czasami swoją śmierć, a Ty? - spojrzał ma mnie z zaciekawieniem.

- Rafi do cholery co ty brałeś... - wyszeptałam ze łzami w oczach.

- Mefedron, chyba. Wiem, że miałem też koks.

Z moich oczy wylały się łzy.

- Czy ty.. wciągałeś?

Chłopak spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach i pokiwał głową.

- Tak, Han. Właśnie to robiłem. Chcesz pewnie dowiedzieć się dlaczego? Otóż to. Chciałem po prostu wszystkiego spróbować przed śmiercią.

Zamurowało mnie. Stałam nieruchomo, ponieważ słowa chłopaka dotarły do mnie, aż za bardzo.

- Nie rób mi tego... Proszę. - przytuliłam się do niego.

Tak wiem, ten rozdział jest do bani.
Nie mam narazie weny. Dajcie mi czas.
Obiecuję, że następny będzie ciekawszy!

🌷

13 powodów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz