3

7 1 2
                                    

Minął miesiąc od dnia, w którym Caroline ostatni raz widziała Ashtona. Pomimo różnych prób przekonania rodziców do tego spotkania pod pretekstem jej samotnego spaceru, dziewczynka została pod ich opieką. A właściwie pod opieką niani. Jednak Megan została postawiona między młotem a kowadłem. Owszem, mogła pozwolić Caroline na wyjście, jednak wtedy czekało na nią wymówienie. A chyba nietrudno się domyślić, że młoda dziewczyna nie chciała opuszczać podopiecznej. Przywiązała się do niej przez te kilka lat opieki. Tak więc musiała wypełniać swój obowiązek. Plusem była rozumność Caroline. Dziewczynka nie robiła wyrzutów swojej niani, ponieważ dobrze wiedziała, jacy są jej rodzice.

Jednak miesiąc temu stała się również jedna przyjemna rzecz. Caroline poznała swoją osobistą nauczycielkę. Można powiedzieć, że kobieta w pewien sposób zaprzyjaźniła się z dziewczynką. Wiadomo, że nie była to taka sama przyjaźń, jaka łączyła Ashtona i Caroline, ale było to uczucie równie szczere.

Pani McGregory kazała do siebie mówić po imieniu, jednak dziewczynce ciężko było się do tego przekonać - w końcu kobieta była starszą osobą i nie wypadało zwracać się do niej jak do koleżanki. Jednak pomimo wieku Alexandra była "na czasie". Właśnie tego określenia użyła Caroline rozmawiając z Megan.

  — Wiesz Meg, bardzo brakuje mi wolności — powiedziała, siedząc na łóżku naprzeciw niani, która bacznie się jej przysłuchiwała. — Rodzice odebrali mi coś, co było dla mnie najważniejsze. Wiesz, o co mi chodzi, prawda?

Megan przeniosła wzrok na łańcuszek w kształcie puzzla, który spokojnie zwisał z szyi dziewczynki. Wiedziała.

  — Twoi rodzice chyba zapomnieli, jak to jest być dzieckiem. Swoją drogą, ciekawe, jak wyglądało ich dzieciństwo... Ale lepiej ich o to nie pytaj, bo możesz dostać jeszcze gorszy szlaban.

 — Nie ma nic gorszego od braku Asha...

W tej chwili do pokoju bez pukania weszli państwo Anderson, wprowadzając do niego pieska Caroline. No tak, zbliżała się pora spaceru, więc Megan była potrzebna. Dziwne tylko, że oboje przyprowadzili psiaka. Zwykle robił to Thomas. Ewentualnie dzwonił do Megan na komórkę.

Niania bez słowa wzięła smycz z ręki Katherine i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Tym sposobem Caroline i jej rodzice zostali sami.

Rozmowę zaczął pan Anderson.

  — Zauważyliśmy sporą zmianę, jeśli chodzi o twoje oceny. Bardzo nas to cieszy. Dlatego za namową pani Alexandry zgodziliśmy się na małą wycieczkę. Oczywiście w celach rozwojowo-edukacyjnych.

Niezła mi wycieczka — pomyślała Caroline. Jednak nie przedstawiła rodzicom swojego zdania w tej sprawie. Zdobyła się tylko na zapytanie  — Kiedy miałaby się odbyć?

Tym razem głos zabrała Katherine.

  — Myśleliśmy, że jutrzejsze popołudnie będzie najodpowiedniejsze. Pani McGregory wpadłaby przed dziesiątą, objaśniła ci, co i jak, a wyruszyłybyście po dwunastej. I tak nie masz żadnych planów, więc nie widzimy przeszkód.

 Jakie plany mogła mieć Caroline? Pewnie jeszcze kilka tygodni temu spotkałaby się z Ashtonem pod pretekstem samotnego spaceru. Ale dzisiaj? Mogła o tym tylko pomarzyć...

Tak więc nazajutrz Caroline i pani McGregory udały się na edukacyjną wycieczkę w Anielskie Miejsce*.









*Angel Place - miejsce w Sydney (nie chcę za dużo zdradzać, ponieważ reszta ma okazać się w następnym rozdziale)

ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz