Spoglądam na tatę, który wysyła mi ten swój uśmiech, zarezerwowany jedynie na pierwsze dni w nowej szkole.
- Mam iść z tobą? - pyta, gdy znów spoglądam na budynek. Podobno kiedyś był pałacem jakiejś rodziny dość silnie związanej z rodziną królewską.
- Jestem już dużą dziewczynką, tato. - odzywam się, po czym biorę głęboki wdech i wysiadam z samochodu. Odwracam się jeszcze i zaglądam do pojazdu. - Przyjedziesz po mnie potem? - Zagryzam wargę.
- Myślałem, że to oczywiste. Trzymaj się, księżniczko.
Po raz ostatni spoglądam na zmartwioną twarz ojca i odwracam się w kierunku budynku. Dam radę, prawda? Ja zawsze daję radę.
Przechodziłam to już kilka razy, więc jakąś wprawę mam. Mimo, że to już październik, może jednak znajdę jakiś znajomych? Chociaż do czasu kolejnej przeprowadzki?
Powoli mam dość. Zresztą za rok zaczynam studia, więc myślę, że to się skończy. Tata już tak łatwo nie przeniesie mnie z jednej uczelni na drugą, więc albo zostanie w końcu gdzieś ze mną, albo będzie kontynuował to durne uciekanie przed w zasadzie nie wiadomo czym, ale już beze mnie.
Wchodzę do szkoły, całkowicie niepewna tego co zdarzy się za moment. Rozglądam się dookoła, szukając znajomych twarzy, ale to niemożliwe. Nie znam tu nikogo. Nawet nie wiem gdzie jest sekretariat, do którego od razu miałam się udać. Mijam grupkę dziewczyn, które z uwagą mi się przyglądają, ale to nic nowego.
Zatrzymuję się przed schodami prowadzącymi na piętro. Spoglądam w prawo i w lewo, ale nie mam pojęcia czy powinnam wspiąć się na górę, czy może pójść którymś korytarzem w bok.
Cykam ustami, tak jak zwykle, gdy nie wiem co mam wybrać, a tuż koło mnie zatrzymuje się jakiś chłopak.
- Prawo, na końcu korytarza, przedostatnie drzwi. - mówi, nie spoglądając nawet na mnie. Mam ochotę mu podziękować, ale ten już jest na środku schodów.
Obserwuję go, dopóki nie znika na piętrze, a potem podążam za jego wskazówkami, wcale nie przygotowana, żeby przeżyć pierwszy dzień w szkole po raz kolejny.
***
Siadam na ławce w parku, przylegającym do szkoły od drugiej strony. Dookoła kręcą się zarówno nauczyciele, jak i uczniowie, którzy chyba, podobnie jak ja, nie chcąc stracić takiej pięknej pogody.
Z torby wyciągam jabłko i wgryzam się w nie, rozglądając po drzewach i okolicy. Od przodu budynek wygląda staro, ale w miarę normalnie, za to z tej strony są dawne mury, a niżej, za małym strumieniem i mostkiem, cała wielka łąka, a to wszystko całkiem niedaleko centrum miasta. Coś niesamowitego.
Nagle, nie wiadomo skąd, obok mnie ktoś ląduje, a raczej uśmiechnięta blondynka, która całą poprzednią lekcję co chwilka na mnie spoglądała.
- Cześć! Jestem Alicja. - zaczyna. - Widziałam cię na biolce, więc to pewnie ty jesteś ta nowa. - mówi, w zasadzie nie dając mi dojść do słowa. - Biol-chem? - Przeczę ruchem głowy, jednocześnie połykając owoc.
- Biol-pol-ang. - poprawiam.
- No to spotkamy się jeszcze na angielskim, ale to dopiero jutro. - Jej oczy praktycznie zaczynają świecić, a ja zastanawiam się czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie. - Mam propozycję. Może usiądziesz ze mną? - Otwieram usta, w zasadzie nie wiedząc co powiedzieć, ale ta i tak nie dopuszcza mnie do głosu. - Co prawda siedzę z Karolem, ale Karolek nie ściana, przesiąść się może. - Śmieję się cicho, podobnie jak dziewczyna. - To co? Zostaniesz moją nową kumpelą z ławki?
CZYTASZ
NO ROOTS
Teen FictionMańka nie ma prawdziwego domu, ale ma ojca, który niecały miesiąc po kolejnej z rzędu przeprowadzce znów zaczyna szukać nowego miejsca dla nich. Nie ma też matki, bo ta odeszła, gdy Mańka miała dwa latka. Ma kota, ale tylko upatrzonego na kolejnej s...