XXIV

947 65 9
                                    

Niby tak blisko, a jednak wciąż zbyt daleko, by dosięgnąć skrawka mojego ciała. 

-Muszę w to brnąć! - Czułam na karku jego ciepły oddech. - Nie mogę teraz przestać! 

Spał, a jego klatka unosiła się miarowo. Przetarłam oczy i spojrzałam na okno. Było jeszcze ciemno. 

-O cholera! Max! - Zaklęłam w myślach. Delikatnie odsuwając się od Barty'ego, zsunęłam się z łóżka i podeszłam na palcach po plecak. Wyciągnęłam telefon. 

-No pięknie, 2:43. - Tym razem powiedziałam szeptem, na co Barty mruknął cicho i podrapał się po udzie. Szybko odblokowałam komórkę i w paru słowach, wyjaśniłam Maxowi zaistniałą sytuację. Lekko zirytowany, odpisał ,,ok" i zapewne wrócił do domu, a rodzicom powie, że musiał się przejechać, bo nie mógł spać. Nie mylę się, prawda? 

Odłożyłam telefon na swoje miejsce i wróciłam na łóżko. Wtuliłam się w jego ramię, ciesząc się jego bliskością i ciepłem. 

Nad ranem obudził mnie (nie, nie piskliwy głos Katy) brzęk gitary Kurta Cobaina. Przestraszona, przyległam bardziej do jego barek, a on zaśmiał się cicho i wyłączył alarm. 

-Jak się spało? - Spojrzał na mnie pełnymi radości oczami. Chyba pierwszy raz, widzę u niego taki wzrok. 

-Dobrze. - Odpowiedziałam, kończąc słowo długim ziewnięciem. 

-Jak dobrze, to dobrze. Masz ochotę na coś do jedzenia? - Zastanowiłam się przez chwilę. Pierwsza odpowiedź miała brzmieć ,,nie", ale chyba lepiej, żeby poszedł do kuchni. W końcu po coś tam poszłam. 

-Napiłabym się tylko herbaty. - Pogładziłam jego włosy, niczym języki ognia. 

-Już się robi. - Pocałował mnie w policzek i wyszedł to kuchni, zostawiając mi pole do popisu. Najciszej jak mogłam, stanęłam obiema stopami na podłodze i ruszyłam w stronę zostawionych dokumentów. Sprawdziłam jeszcze raz, czy wszystko zabrałam i po ubraniu się, zarzuciłam plecak na ramiona. 

-Wiesz, dzięki za starania, ale chyba jednak zjem w domu. Jest dość późno i mama... 

-Rozumiem. - Uciął moją wypowiedź i uśmiechnął się, choć w tym uśmiechu, widziałam nutkę rozczarowania. - W takim razie, zapraszam za mną. - Wsunął na pośladki jeansy, zarzucił ulubioną bluzę, założył trampki i wyszedł przed dom. 

-Pierwszy raz, widzę cię bez tej skórzanej zbroi. 

-I nie ostatni. - Wyszczerzył się i wsiadł na motor, co i ja po chwili uczyniłam. 

-Zatrzymaj się tu! - Krzyknęłam, kiedy zbliżaliśmy się do mojego domu. On posłusznie wykonał polecenie, po czym spojrzał na mnie ze zdziwieniem. 

-Czemu nie chciałaś, żebym podwiózł cię pod samą bramkę?

-Warkot silnika z pewnością obudziłby mamę. 

-W sumie racja. - Wzruszył ramionami i lekko uniósł kąciki ust. Dałam mu buziaka w policzek, na co on złapał mnie za pośladek. 

-Ej! - Krzyknęłam, udając oburzoną, co jednak mi nie wyszło, bo za chwilę zaśmiałam się. - No już, uspokój się. - Dałam mu jeszcze jednego buziaka, tym razem w usta i odeszłam. 

-Mogę uznać cię za swoją własność? - Zapytał. 

-Słucham? - Obróciłam się zaskoczona. 

-Pytam, czy mogę uznać cię za moją własność? 

-Zależy, w jakim sensie. - Uśmiechnęłam się kusząco. 

-Dobrze wiesz, w jakim. - Popatrzył na mnie zmrużonymi oczami, bo choć Słońce było nisko, to świeciło dość mocno.

-Chyba tak. - Odpowiedziałam i machając na pożegnanie, skierowałam się do domu. 

-Weszłam do pokoju i od razu sprawdziałm, czy mama nadal śpi. 

-Fuks. - Zaśmiałam się sama do siebie, nie wierząc, że cała akcja, pomimo wielu problemów, udała się. - O kurcze. - Zrobiłam wielkie oczy. W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że Barty zapewne, będzie chciał coś zapisać. Nie przewidziałam tego. Opadłam zmęczona na łóżko i wyjęłam pamiętnik z plecaka. - Może podrzucę go dziś w szkole? Tak, to dobry pomysł. - Westchnęłam, po czym zabrałam się za czytanie.  


Hej! Wiem, że rozdział krótki, bo ok. 600 słów XD, ale jest to bardziej dopełnienie tamtego i nie dzieje się w nim nic ciekawego. Przez następne 15 rozdziałów, będę opisywać notatki z pamiętnika, bo sądzę, że jest to fajne dopełnienie i urozmaicenie. Myślę, że jeszcze dziś 2 rozdziały wlecą. Do zobaczenia! 


Sekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz