Rozdział VI

271 30 6
                                    

Duch naszego przeciwnika zniknął tak szybko jak się pojawił, a ja szybko podbiegłam do poszkodowanej Charlotty.
Patrzyłam jej chwilę w zastraszone oczy po czym chwyciłam ją za dłoń i pomimo oporu spowodowanego jej sparaliżowanym ciałem pomogłam jej wstać. Postawiłam ją na nogi i zadowolona, zarozumiale popatrzyłam w zielone oczy Gideona.

- I co? - powiedziałam jak małe nie zadowolone dziecko. - Nic nie powiesz?
- To było... -powiedział podekscytowany i zrobił pauzę. - zajebiste
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i jedną ręką oplótł mnie w talii, a drugą wplątał w moje ciemne, gęste włosy po czym namiętnie pocałował.
- Za co to? - szepnęłam zdyszana.
- Za to, że jesteś. - odpowiedział cicho.
Obejmował mnie jeszcze przez chwilę po czym przerwała nam rudowłosa.
- Halo! Nie, że coś, ale ja tu nadal jestem. - powiedziała pretensjonalnie.
Nasza stara Charlotta wróciła. Pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Ja się nią zajmę. - powiedziałam do chłopaka.
Podeszłam do mojej kuzynki i zaprowadziłam ją do wyjścia.
- Do zobaczenia Charlotto! - krzyknęłam wystawiając ją poza próg drzwi. Dziewczyna otworzyła buzię, pewnie, żeby coś powiedzieć, lecz nie zdążyła, bo szybko zatszasnęłam jej przed nosem stare, drewniane drzwi.
Po chwili zadowolona klasnęłam w ręce i podeszłam do Gideona.
- Tak to się robi! - powiedziałam zarozumiale i dałam mu małego buziaka.
...........

Czytasz = Komentujesz💗💙💚

Turkus Topazu // Trylogia CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz