Rozdział II

334 24 4
                                    

Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę po czym Gideon oderwał się ode mnie i odsunął ok. 2 m.
- Gwendolyn, ja nie mogę...- Powiedział nieśmiało.- nie
chcę Ci zrobić krzywdy.
- Nie robisz mi krzywdy kochanie...- Odpowiedziałam czule. - Wręcz przeciwnie.

Po chwili mój ukochany rozmazał mi się przed oczami, abym chwilę później uderzyła o tą samą podłogę co ostatnio tyle, że 60 lat później.
Wkrótce dołączył do mnie mój chłopak i pulchniutki Pan George.
- Pan Giordano czeka. - powiedział wesoło.
O, to super! - odpowiedziałam jak najbardziej sarkastycznie.
Pujdę z Gwen. -powiedział Gideon.
- Nie ma problemu. - odpowiedział jedyny człowiek, któremu w kręgu w pełni ufałam (oczywiście prócz miłości mojego życia).

Wyszliśmy z pokoju i skręciliśmy w prawo, w kierunku wyjścia.
- Przecież na naukę menueta idzie się w inną stronę. - powiedziałam jak najbardziej niewinnie i dziecinnie.
- Wiem, ale dzisiaj pouczymy się nie tańca, a spędzania ze sobą więcej czasu.- zaśmiał się cicho.
- No dobra, to co mamy w planach?- rzuciłam podekscytowana.
- Niespodzianka! - krzyknął i obdarzył mnie jednym ze swoich zarozumiałych uśmieszków.

.................

Przepraszam, że takie krótkie.
Czytasz= Komentujesz💜💗

Turkus Topazu // Trylogia CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz