Bad Karma III

44 8 4
                                    

Tej nocy nie spałam dobrze. Po raz pierwszy od kilku miesięcy śnił mi się koszmar. Sen był o istnych głupotach ale nie ukrywam, że obudziłam się zlana potem.

Wstałam pośpiesznie i popatrzyłam na budzik.
- 4:23 chyba cię coś pogrzało... - przewróciłam oczami
Nie mogłam jednak zasnąć. Po 10 minutach przewracania się z pleców na brzuch postanowiłam ubrać się i zająć czymś.

Nie chciałam robić śniadania bo odgłos naczyń o wpół do piątej rano obudziłby trupa.
Usiadłam owinięta w kocyk na kanapie i włączyłam telewizor ustawiając go na minimalną głośność.
Na ekranie jak zwykle rano gry i zgadywanki. Tak naprawdę to mają oni 90% programu zajęte linie żeby ludzie do nich ciągle dzwonili, ale kto by temu wierzył.

- No napewno nie osoby które teraz wydzwaniają - pomyślałam gdy prezenterka oznajmiła, że zostało im 6 minut na wizji i trzeba szybko dzwonić.
Przełączyłam na jakieś seriale, romansidła i paradokumenty. Około godziny 7 mama zeszła do kuchni.
Zjadłam śniadanie i poszłam do siodlarni. Chciałam się już troche ogarnąć z ćwiczeniami.

Na zewnątrz wiał wiatr i mimo, że grzało słońce, było chłodno.
Wzięłam ciemnobrązowe skórzane siodło, ogłowie w takim samym kolorze, burgundowy czaprak i tak samo burgundowe ochraniacze do kompletu.

Zdejmując czaprak zawadziłam nim o wieszak i wypadł mi z dłoni. W momencie kiedy upadł na podłogę w siodlarni rozniosło się stuknięcie metalu. Podniosłam czaprak ale nic na płytkach nie leżało.
-To pewnie puszki, wiatr wieje i je przewraca - pomyślałam i wyszłam z siodlarni.
Zostawiłam rzeczy przed boksem Bad Karmy i poszłam na padok ustawić średni okser na samym środku.
Osiodłałam konia i zaprowadziłam na padok.

Wzięłam schodki i wsiadłam. Z początku przy wydłużaniu strzemion troszkę się wiercił. Potem znowu zaczął przy stępie. Kłus był spokojny, ale przyznam, że anglezowałam. Po kilku kołach zagalopowałam. Wtedy zaczął znienacka skręcać. Czy to przez ten wiatr? Nakierowanie na przeszkodę, skok i galop. Udało się ale raz strzelił barana.

Przejście do kłusa, wolta w lewo i zagalopowanie. Drugi raz najechanie na przeszkodę. Już od początku nie pasowała mi odległość, a już napewno nie pasowały mi położone po sobie uszy Karmy. Na szczęście skok udany.
Nagle w tej samej chwili koń zaczął kopać do tyłu, wyglądało to tak jakby w panice próbował jak najszybciej pozbyć się balastu. Zatrzymałam go zanim wyleciałabym z siodła. Zeszłam pośpiesznie i odpięłam popręg.
Karma troche się uspokoił.

- Co ty robisz? Nigdy tak nie reagowałeś na wiatr! - zezłościłam się na konia.
Dotknął mnie chrapami w policzek i zarżał płaczliwie. Coś było nie tak.
Zaprowadziłam go przed boks i zaczęłam zdejmować siodło i podkładkę.
Odwiesiłam go na drzwiach i sięgnęłam po czaprak.
Ściągając go na sierści rozmazałam strużki krwi.

W jednej chwili zbladłam na twarzy.
Odwróciłam czaprak na drugą stronę i zastygłam w miejscu.
Przez materiał przebity był gwóźdź...
Na nieszczęście nie było go widać od wierzchu. Po krótkiej chwili do mnie dotarło, przecież to ten gwóźdź stuknął o podłogę w siodlarni.

Spojrzałam na ranę na grzbiecie Bad Karmy. Nie była bardzo głęboka ale nie mogłam jej zlekceważyć.
Rzuciłam się do telefonu żeby zadzwonić po weterynarza.

Po wykonaniu telefonu zaprowadziłam Karmę do boksu, zamknęłam drzwi i wtulona w jego szyję zalałam się łzami.

Bad Karma [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz