Część 2

24 8 0
                                    

Zdyszany i spocony dosłownie na ostatnim tchu dobiegłem do szeregu, w którym ustawiali się już pracownicy kopków. Rozglądając się dookoła dość gwałtownymi ruchami zdołałem odnaleźć wzrokiem brata,który ze złością w oczach spoglądał na koniec kolejki.Najprawdopodobniej wypatrywał właśnie mnie, bo tuż po moim przybyciu na jego twarzy wykwitła chodź odrobina ulgi. Drońcy dopiero zaczęli inspekcję, więc miałem chwilę, aby upodobnić się do robotnika. Wziąłem do reki garść ziemi i zacząłem nacierać nią twarz i szyję, później to samo zrobiłem z rękami i nogami. Ubranie samo w sobie było brudne, więc z tym nie było żadnego problemu. Kobieta stojąca obok przyglądała mi się z dezaprobatą i zaczęła kiwać głową. Ja jednak nie zwracałem na nią zbytniej uwagi, co miała o mnie pomyśleć i tak pomyślała,więc nie miało najmniejszego sensu zamartwianie się jej opinią.Byle tylko mnie nie wydała! Wyglądała jednak na poczciwą kobietę,więc może się nade mną zlituje(nie to co pan Berdner ostatnim razem, ale to opowieść na inny moment). 

Strażnicy są już na wspomnianej przeze mnie kobiecie i zaraz przejdą do mnie. Gruba warstwa potu zdążyła pokryć mój kark i czoło, jak nigdy ogarnął mnie paniczny strach. Nie mogę podnieść głowy, bo zaraz zostałbym ukarany, wciąż jednaka zezując zerkam co sprawdzają. Na rękach kobiety zauważam wiele blizn i odrapań na skórze. W naszym świecie gładka cera to najgorsze co może Cię spotkać, bo wtedy widać, że nic nie robisz. Dobrze, że ostatnio bijąc się z Corey'em zaliczyłem kilka siniaków i zadrapań. Może Drońcy nie zauważą różnicy między pobiciem, a ciężką pracą...

Jeden z trzech już do mnie podchodzi i zaczyna sprawdzać czy nie wyniosłem żadnych narzędzi. Jedyne co czuję w tej chwili to przytłaczające i paniczne uczucie strach. Dręczą mnie myśli.Byle tylko nie poznali, że nie pracowałem, bylebym nie dostał znów lania, inaczej po raz kolejny zawiodę rodzinę. Brat zawsze był pracowity i pomocny, nigdy nie spóźniał się na kopki, mama ciągle była zmęczona i obolała po pracy w szwalni, a tata...cóż tata zmarł na pylicę jakieś... no, kiedyś. Ze mną zawsze były problemy, nigdy nie patrzyłem na świat realistycznie, łudziłem się i w sumie dalej to robię, że będzie lepiej. Myśli jak zawsze pomagają mi opanować swoje emocje i już nie nachodzą mnie takie panicznie i gwałtownie.

Zbliża się reszta Drońców i jednak znów tracę panowanie...


Głębokie wdechy, oddychaj Habrien. Oddychaj.

Zegarmistrze świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz