Część 6

11 6 2
                                    


W porównaniu z poprzednimi biczowaniami to chyba zniosłem w miarę bez odczucia bólu. Pewnie przez to, że jak raz mi przywalili tą pałką, to nie mogłem się już otrząsnąć i cały czas byłem kompletnie nieprzytomny. Jenak nawet plecy nie płoną mi żywym ogniem. Coś jest nie tak. Jest inaczej niż zwykle. Tylko co się zmieniło? Jak przez mgłę próbuję przypomnieć sobie cokolwiek co działo się wcześniej. Jeden drobny szczegół, który na pewno wyjaśniłby tą sytuację. Zaraz, przecież...

-O,witamy śpiącą królewnę! Wstawaj! Nie było dziś tak źle,prawda? -zwraca się do mnie jeden z Drońców.

-Co zrobiliście z tym chłopakiem?! Gdzie on do cholery jest?!-wrzeszczę na całe gardło, jakby od tego zależało moje życie.

-Młody,przyhamuj tą swoją niewyparzaną mordę. Chłopak chciał cię obronić i skończył na ty gorzej niż ty. Powinien znać zasady,jest wystarczająco rozwinięty. A ten smark rzuca się jak jakiś kretyn. Musiałem go jakoś uspokoić, a wiesz, że mamy na to kilka sposobów, ale skutek zawsze jest ten sam.

-Gdzie on jest? Możesz mi odpowiedzieć? Muszę go znaleźć...

-Teraz pewnie w izbie chorych. Biczowano go zaraz po tobie. Biedaczyna nawet nie mógł ruszyć palcem, tak go wszystko bolało. Szczerze to nawet trochę mi go szkoda. Cierpiał za ciebie, on nawet nie zawinił.

-Wypuścisz mnie?

-Tak. Możesz iść jeśli tylko masz siły. Nie idź jednak do chłopaka.Uwierz, gdybym był na jego miejscu, nie chciałbym oglądać twojej mordy.


Nie zwracając szczególnej uwagi na słowa mężczyzny zerwałem się dobiegu. Jedyną rzeczą, która zaprzątała mi teraz głowę były dwa pytania:

Kim do cholery był tamten chłopak? Dlaczego mi pomógł?

Nie znałem odpowiedzi, wiedziałem tylko, że jak najszybciej muszę znaleźć się w Izbie i z mi, porozmawiać.



Biegnąc przez puste pole, nawet nie zastanawiałem się, że powinienem być już w domu. Łudziłem się, że nie zostanę złapany. W końcu nie mogłem zignorować poświęcenia chłopaka i dać się teraz wychłostać.

Czułem na sobie chłodne powietrze obijające mnie z każdej strony.Porywisty wiatr plątał moje przydługie już włosy. Biegłem czując na plecach cienkie stróżki krwi wywołane uprzednim biczowaniem, stopy bolały tak, jakby ktoś wbijał mi w nie gwoździe. Ignorowałem ból. Było co ważniejszego niż to. Już prawie na miej...

-Gdzie,śmieciu?!

Ocholera! Już po mnie.



Tedwa słowa zmieniły wszystko...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 04, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zegarmistrze świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz