Mimo że wszyscy z uporem maniaka powtarzali jej, że nigdy nie znajdzie miłości w sieci, robiła wszystko, byleby tylko zadać temu stwierdzeniu kłam. Każdy ranek zaczynała od przejrzenia grup tematycznych na facebooku przy filiżance kawy. Później szła do pracy, klepała w klawisze i wracała do pustego domu. Z przyzwyczajenia witała się z pustymi pomieszczeniami, gdy odwieszała kurtkę i odstawiała buty na miejsce. Zawsze to samo.
Mówili, że nie znajdzie miłości w sieci. Znalazła. Taką od pierwszego kliknięcia. Jak urzeczona wpatrywała się w dwoje niepewnych oczu, studiowała unikalną linię nosa. Tydzień później ze schroniska przyjechało dziesięć kilo miłości i merdający ogon.
CZYTASZ
It's drabblesome
Short StoryCzym są drabble? Migawkami aparatu, utworami liczącymi zaledwie sto słów. Czymś, co można czytać w biegu bez obaw, że myśli popłyną gdzieś daleko i sens słów zniknie. Czy łatwo je tworzyć? Nie. Wymagają sporej dyscypliny. I umiejętności wyrażania my...