8

64 8 0
                                    

Rodzina jest najważniejsza a jej strata boli najbardziej. Gdy odczuwa się jej brak wtedy w głowie pojawiają się rożne myśli. Tak było z mną kiedy Niemiec po raz drugi odwiedzili nasze mieszkanie. Tym razem Boris zdążył uciec na wspólny strych. Siedziałam wtedy z mama i Antkiem w kuchni. Gdy drzwi się otworzyły wszyscy wstaliśmy przestraszeni. Niemiec wszedł wolnym krokiem do mieszkania. Poczułam ukłucie w żołądku z powodu ukrytego w sypialni pistoletu. Kiedy "Lupa" spytał kto może go ukryć zgłosiłam się od razu. Teraz modliłam się by Niemiec nie spostrzegł strachu w moich oczach.
-in den anderen Raum- powiedział szorstkim tonem. Szybko przeszliśmy do salonu. Niemiec spojrzał na nas, wzrok utkwił we mnie. - Ich habe eine Nachricht über das Verstecken eines Juden hier bekommen. -poczułam jak moje serce przyśpiesza.
-Hier ist kein Jude .- odparłam cicho z spuszczoną głową. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Niemiec podszedł do mnie bliżej. Poczułam silny, precyzyjnie wymierzony cios w policzek. Poczułem pieczenie na policzku. Załkałam cicho. Antek spojrzał gniewnie na Niemca.
- Ty psie - powiedział. Niemiec zdenerwowany. Mężczyzna kopnął Antka w podbrzusze, chłopak skulił się opadając na kolana. Niemiec wyciągnął swój pistolet, widząc to upadlam obok brata.
- Przeprasza! On nie chciał- powiedziałam głośno. Mężczyzna pchnął mnie na kanapę. Usłyszałam huk wystrzału. Widziałam jak stróżka krwi spływa po czole Antka. Chłopaka spojrzał na mnie ostatni raz po czym upadł na ziemie. Czułam jak robi mi się duszno, zapłakałam głośno. Usłyszałam krzyk mamy. Nie tylko nie ona tylko nie mama. Niemiec podszedł do kobiety. Oddał drugi strzał, kobieta opadła na podłogę. Pisnęłam przerażona widokiem krwi. Niemiec zaczął zbliżać się do mnie. Sięgnęłam dłonią po pistolet, który ukryty był w tapczanie. Z tyłu w materiale była dziura wiec bez problemu włożyłam tam rękę. Wyciągnęłam pistolet i skierowałam go w stronę Niemca. Jego twarz wyrażała strach. Dłonie draży mi niemiłosiernie. Przez łzy obraz Niemca rozmywał się. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy. Odwróciłam wzrok i pociągnęłam za spust. Usłyszałam huk wystrzału i dźwięk jak coś opada na ziemie. Otwarłam oczy i spojrzałam na martwego Niemca. Jego twarz zastygła w grymasie bólu i przerażenia. Odrzuciłam od siebie broń, na czworakach podeszłam do Antka.
- Antek wstawaj. - potrząsnęłam nim delikatnie. -Mamo- spojrzałam na kobietę. Żadne nie reagowało. Zaczęłam krzyczeć z bezradności. Na dłoniach miała krew mojej rodziny. Płakałam tak głośno, że pewnie cała kamienica mnie wtedy słyszała. Ktoś wszedł do mieszkania. Osoba, która weszła podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu. Spojrzałam na nią.
- Boris -szepnęłam zapłakana.
- Tak mi przykro. - odparł tylko. - chodź. Lepiej jak teraz pójdziesz do kogoś innego. - pokręciłam głową. Nie chciałam teraz nigdzie iść. Boria podniósł mnie.
- Iza spokojnie. Odprowadzę cię do Ewy.- powiedział czule. - Ten kto to zrobił pożałuje. - spojrzałam na Borisa.
- Musze iść do Kazimierza. - powiedziałam nie dowierzając. On by tego nie zrobił. Szybkim krokiem wyszłam z mieszkania następnie z kamienicy. Po pięciu minutach doszłam do domu Kaśki. Zaczęłam uderzać pięściami w drzwi.
- Kaśka! Otwieraj do cholery!- krzyknęłam z łzami. Drzwi otwarły się, z nienawiścią patrzyłam na Kazimierza. - Jak mogłeś?! Nienawidzę cię!- wykrzyczałam mu prosto w twarz. Biłam swoimi małymi piąstkami jego klatkę piersiową. Czułam się bezsilnie.
- Iza o czym ty mówisz?- spytał jakby nie wiedział co się stało.
- Niemiec zabił mi rodzinę!- wykrzyczałam. - To twoja zemsta?- spytałam. - mogłeś nasłać go na mnie ale nie na moją rodziną. Co ja ci zrobiłam?!
- Iza to nie miało tak być. - odpowiedział cicho.
- A jak niby? Miał zabić i mnie?- spytałam. Kazimierz patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Chciałem tylko pozbyć się Borisa bo czuje coś do ciebie. -powiedział i musnął dłonią mój policzek.
- Miałam cię za przyjaciela. Teraz jesteś skończonym śmieciem. Nigdy ci tego nie wybaczę. - powiedziałam poważnym tonem.
- Przepraszam Iza. Nie wiedziałem, że tak się stanie. - nie chciałam go dłużej słuchać. Odwróciłam się i już miałam iść do domu gdy Kaśka złapał mnie za ramie. - Nie mów Lupie. - poprosił. To wydawało mi się nie dorzeczne. Wyrwałam się, zmierzyłam go wzrokiem. Ruszyłam w stronę domu, choć togo miejsca nie mogę nazwać już domem.

Sanitariuszka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz