ROZDZIAŁ 2

2.4K 125 22
                                    

Weszłam do klasy i zajęłam swoje miejsce. Nie powiem. Lekcja była trudna. Gdy przepisywałam notatkę mój wzrok zawędrował na wysokiego, lekko umięśnionego chłopaka o brązowych bujnych włosach i oczach o kolorze mlecznej czekolady. Przez resztę nie mogłam się skupić. Czasem zerkałam na chłopaka.
- Podoba Ci się?- zapytała Ala z figlarnymi iskierkami w oczach.- Przyznaj się.
- Może tak, może nie.- powiedziałam przekomarzając się z przyjaciółką, ale gdy spojrzałam się na niego fala rumieńców zalała moje policzki.
- I tak wiem, że tak.- zachichotała cicho.- widzę jak na niego patrzysz.
- Może...- odpowiedziałam szeptem, bo nauczycielka chemii spojrzała się na nas. Nie chciałam mieć przechlapane w pierwszy dzień szkoły.
- A ty masz chłopaka?- spojrzałam się na Alicję, gdy Pani Elżbieta odwróciła się do tablicy.
- Mam.
- Czemu się nie chwaliłaś?!- powiedziałam udając obrażoną.
- Nie było okazji poprostu.- uśmiechnęła się krzywo.- to Ned Leeds. Przyjciel Peter'a.- dalej nie rozmawiałyśmy. Lekcja minęła nawet znośnie jak na chemię. Może to przez Parkera... NIE. Napewno nie. Na dworzu było gorąco mimo, że był dopiero kwiecień. Słońce przyjemnie prażyło moją twarz. Wydawałoby się, że już powoli odpływam w rzece marzeń i myśli, ale zaczęła piec mnie blizna na ręcę. Z tego co wiedziałam, rana była poważna. Ból był nie miłosierny, ale dałam radę wytrzymać do końca lekcji.
- TO WSZYSTKO PRZEZ TEGO PIEPRZONEGO SPIDER MAN'A!- krzyknęłam w myślach.- Nie wiem dlaczego uważają go za bohatera. Szybko zaunęłam rękaw bluzy na rękę by nikt nie widział co mi jest. Reszta lekcji minęła normalnie. Dziś kończyliśmy lekcje o 16. Pogoda zdążyła się zepsuć w mgnieniu oka. Jak to mówią. Kwiecień, plecień poprzeplata trochę, zimy, trochę lata. Założyłam kaptur na głowę i poszłam do domu.
- HEJ POCZEKAJ!- usłyszałam za sobą głos.
- Nie pożegnasz się?- uśmiechnęła się Alicja u której boku stała Jasmine.
- Przepraszam, jestem dziś jakaś rozkojarzona.- wzruszyłam ramionami.
- No nic. Tak to jest w pierwszy dzień szkoły- przytuliłyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Szłam z kapturem na głowie. Z włosów kapała mi woda. Świetnie. Wyglądam jak potwór morski ze słabego horror'u. Zaśmiałam się w duchu. Mamy nie było w domu, więc postanowiłam zafundować sobie obiad. Weszłam przez ciasne drzwi i znalazłam się w nie wielkim pabie, który prowadził przyjaciel taty.
- Poproszę frytki- i podałam kasjerowi pieniądze.
- Jak tam Tyna! Dawno Cię nie widziałem- powiedział ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- Wszystko w porządku. Dziś poszłam do nowej szkoły, a tak po za tym to nic się nie dzieje.
- Słyszałem od taty. To dobrze, że wszytsko w porządku- poszedł do kuchni z której wrócił z moim daniem- proszę.- podał mi jedzenie, a ja podziękowałam i wyszłam. Deszcz nadal padał. Szybkim krokiem ruszyłam do domu, bo już nie miałam zamiaru moknąć. Byłam już nie daleko domu gdy nagle poczułam jak ktoś szybko, prawie nie zauważalnie przebiega obok mnie. Obejrzałam się za siebie, ale nic tam nie zobaczyłam. Nagle jakiś męski głos odezwał się z góry.
- Hejjj. Idziesz sama?

~
Hej :)
Łapcie 2 rozdział. Przepraszam, że rozdział krótki, ale przyjechałam do sanatorium i nie mam zbytnio czasu, ale oczywiście rozdziały będą się pojawiać :D
Daj znać w kom. i zostaw po sobie ☆.
Żegnam (;

Potrzebowałam Cię || Spider ManOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz