III ❝Wartości są efemeryczne❞

1.7K 151 9
                                    

Spokój panujący w parku dla jednych był nie do wytrzymania, natomiast dla innych odskocznią od codziennych zmartwień. Ptaki regularnie dzieliły się swym śpiewem ze spacerowiczami, którzy przyjmowali ich pracę z lekkim uśmiechem. Po idealnie wydzielonej ścieżce w różnych odstępach czasu przechodzili ludzie, ale nie każdy zwracał jakąkolwiek uwagę na piękność odwiedzonego przez nich miejsca. Ich głowy zaprzątały myśli dotyczące jutrzejszych sprawdzianów (w przypadku uczniów), szybkiego powrotu do domu czy też błyskawicznego pojawienia się na jakimś ważnym spotkaniu lub treningu.

Tego dnia nie było wielkiego tłoku. Z resztą, nigdy nie było. Właśnie dlatego w parku wielu ludzi próbowało się odprężyć. Także Gilbert wybrał się tam z takim zamiarem, lecz po dziesięciu minutach bezczynnego siedzenia na ławce, czuł jak zaczyna nużyć go sen. Szybko odwiódł się od tego pomysłu ze względu na dręczone go od siedemdziesięciu lat koszmary. Nie lubił spać. Nawet wtedy nie mógł zaznać choćby chwili ukojenia. Serce nie zapomina tak wielkich grzechów. Umysł również. Doskonale sobie zdawał sprawę, iż po części odbywał karę przez swoją bezczynność w tamtych czasach. Możliwości miał wiele, wybrał najgorszą z nich wszystkich. Ignorancję.

Zaczynał żałować, że opuścił dom Feliksa. Zachowanie blondyna nieco go dziwiło, było niecodzienne, ale czuł się u niego nadzwyczaj dobrze. Pierwszy raz od dłuższego czasu odłożył troski gdzieś daleko i skupił się na rozmowie z przyjacielem, jak za dawnych lat. Tak strasznie za tym tęsknił.

Po chwili doszło do niego jak nazwał Łukasiewicza. Przyjaciel.

Ukłucie w sercu, które poczuł było niezwykle bolesne. Nie widział skąd się wzięło, ale mógł domyślić się jego przyczyny. Ludzki organizm był o wiele bardziej skomplikowany niż komulolwiek mogłoby się wydawać. Ciało odczytywało emocje człowieka, by delikatnie zasygnalizować o pewnych sprawach. Czasami gdyby nie motylki w brzuchu i szybkie bicie serca wykrycie u siebie miłości graniczyłoby z cudem. Czemóż to porównał swe uczucie z miłością? Może podświadomie. Zawsze darzył polskiego robaka sympatią, lecz nikomu się do tego nie przyznał. Nie po tym wszystkim. Nienawidził tego, co mu zrobił. Zmiótł jego kraj z mapy, śmiał się z tego i wielokrotnie mu to wypominał. Feliks wrócił, Gilbert zniknął. I się nie odrodzi. Życie odpłaciło mu się pięknym za nadobne. Karma naprawdę zawsze może cię dosięgnąć.

Wstał powoli z ławki. Nic tu po nim.

Naszła go w pewna myśl, która jednocześnie zdawała się być jedyną prawidłową odpowiedzią na wydarzenia dziejące się w jego otoczeniu i największym błędem jaki mógłby popełnić w tej chwili.

Mimo wszystko, może przyszła pora by wrócić do Niemiec. Spędzi swoje ostatnie chwile z bratem, również świadomym przyszłości Prusa, ale nieprzyznającym się do tego.

Gilbert uśmiechnął się kpiąco do samego siebie, jakby chcąc wyśmiać własne czyny i myśli. Na pewno nie było to robienie dobrej miny do złej gry.

W końcu nic nie pozostawiało mu żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości. Długo już nie pożyje.

Cierpiące wewnętrznie serce oraz słabość wyczuwana od niego z daleka świetnie utwierdzała go w jego zdaniu.

***

Feliks głośno westchnął. Ściskał z całej siły telefon palcami, dłonie miał spocone. Czuł jak cały drży. Od dłuższego czasu nie miewał podobnych sytuacji, rzadko bywał w takim stanie. Od dłuższego czasu nie widywał też Prus. Wystarczyła chwila, by zrozumiał, iż te dwa czynniki się łączą. Zawsze były ze sobą w pewien sposób związane, ale starał się na to nie patrzeć. W dobrych relacjach z Gilbertem utrzymywał się wieki temu, a ten i tak nigdy nie darzył go zbędnym w jego mniemaniu uwielbieniem.

Na ekranie wyświetlał się kontakt z numerem Beilschmidta. Mężczyzna chciał zatelefonować, przykładał się do tego już od czasu wyjścia prusaka. Tyle że nie mógł. Najzwyczajniej w świecie odczuwał swego rodzaju blokadę i za Chiny nie potrafił jej pokonać. Musiał mu powiedzieć. Uświadomić, że nie umrze dopóty ktokolwiek ma resztę nadziei na ponowne powstanie jego państwa. Na świecie nie było już osób uważających się za obywateli Prus, więc nawet jak Gilbert usłyszy stwierdzenie Feliksa to w jego opinii nie będzie to nic, co mógłby odebrać pozytywnie. W końcu sam stracił całą wiarę w swój powrót.

Prawdopodobnie jedynym człowiekiem, dzięki któremu białowłosy wciąż trzymał się przy życiu był właśnie Łukasiewicz, nietracący wiary nawet na chwilę.

A wiara również należała do rzeczy niewiecznych wraz z nadzieją, miłością, uśmiechem, szczęściem, przyjaźnią czy pokojem. Przemijała z czasem, zostawiając po sobie coraz mniejsze ślady. Znika, pozostawiwszy tylko wspomnienie po sobie oraz ból. Z kolei on był wieczny - jego zalążek zawsze tkwi gdzieś w nas, skryty za pozorna radością. Rozbija nas od środka, czyniąc człowieka dzwięcznie tykającą bombą. Od jego siły zależało czy wybuchnie, czy pozostanie jedynie niewypałem, wygasłym wulkanem.

Przeżyje lub zginie z własnych rąk.

A to i tak zawsze sprowadza się do większej ilości cierpenia.

Feliks miał tego pełną świadomość, ale coś wewnątrz niego przypieło naiwną wiarę w Gilberta do jego serca. Przez sto dwadzieścia trzy lata żył nadzieją na ponowne powstanie, nie wytrzyma tego po raz drugi, w innym celu?

Nie chciał już przyznawać, że strata tego, na czym mu zależało nie była tak odległa, jak osobom trzecim mogłoby się wydawać.

***

Jak skończyli w ten sposób? - mogło paść pytanie.

Czymże jest miłość? - paść może kolejne.

W teorii nietrudne, w praktyce skomplikowane. Odpowiedzi mają, jak wszystko. Jedni je znają, inni nie. Mędrzec się do tego przyznaje, głupiec próbuje się wykazać wiedzą, nie mając jej.

Nastawienie ludzi do życia powinno się pokrywać, ale nie zawsze każdy patrzy na to tak samo. Myśli o śmierci i pragnienie szczęśliwej przyszłości. Dwa kontrastowe czynniki tworzące człowieka często sprowadzają się do tego samego - spełnienia. Właśnie ono stało się największą motywacją do osiągnięcia celu już w dawnych latach.

Jakże podobne są duma i spełnienie. nieprawdaż?

Ta pierwsza jednak nie zawsze była tym drugim. Pragnienie, nieokrzesana ambicja często znano jako potomków wysokiego mniemania o sobie prowdziły do zguby. Nieuniknionej, przerażającej i podcinającej skrzydła.

Sam Feliks był tego świadom niemalże doskonale. Gilbert zresztą też.

Spełnienie prowadziło do końca. Żadnemu z nich jeszcze nie było dane go zaznać.

Ich kontrast kończył się w miejscu porównania ich uczuć, a oni obydwaj nie do końca o tym wiedzieli.

❝Żyj teraźniejszością❞ → Prusy x PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz