Rozdział 14.

18 7 3
                                    

       

Tydzień później

- Obudź się już, co? – poprosił szatyn, trzymając za dłoń swojego najlepszego przyjaciela. – To już drugi tydzień. Junhong, tęsknie za tobą.

Popatrzył na szafkę nocną, na której w przezroczystym wazonie stał świeżo wstawiony, przepiękny bukiet pudrowych lilii. Youngjae zastanawiał się kto je tu postawił, gdyż pewny był tego, że nie byli to rodzicie Junhonga, ponieważ byli oni alergikami.

Youngjae potrząsnął głową, zdobywając się na lekki uśmiech. Ścisnął nieco mocniej dłoń przyjaciela i wydawało mu się, że poczuł lekki uścisk również z jego strony.

- Tak strasznie przepraszam, że cię w to wmieszałem – rzekł, czując, że musi w końcu wszystko powiedzieć na głos. – Gdybym zostawił to tak jak mówiłeś, nie czułbym tego okropnego żalu. To tak boli... - Poczuł kolejny lekki uścisk. – Ale nie żałuję wszystkiego, wiesz? Nie żałuję poznania naprawdę wspaniałych osób – chłopak uśmiechnął się, kończąc swoją wypowiedź.

- To dobrze, Youngjae, hyung.

Youngjae zamarł słysząc niski, acz cichy głos, który był mu tak dobrze znany. Niedowierzając podniósł głowę, spoglądając prosto w otwarte oczy przyjaciela.

- Junhong, nareszcie! – pisnął starszy ze szczęścia. – Muszę lecieć po pielęgniarkę! Cholera, tyle rzeczy muszę ci opowiedzieć.

- Sporo słyszałem, ale jednak kilka spraw mi umknęło – zaśmiał się ciemny blondyn, na co zawtórował mu również szczęśliwy Youngjae, który opamiętawszy się pobiegł po pielęgniarkę.

Po wizycie starszej kobiety, a zaraz potem lekarza, Youngjae i Junhong mogli w końcu na spokojnie porozmawiać. Zajęło to mnóstwo czasu, ale starszy opowiedział ze szczegółami, tak by młodszy wszystko zrozumiał.

-Ten cały gang, na szczęście został już aresztowany, ale Jaebum wciąż jest poszukiwany. Chociaż to mój brat, nie mogłem tak po prostu mu tego darować – powiedział Youngjae, spoglądając za okno, gdzie w coraz szybszym tempie zachodziło Słońce.

- Okropnie trudna decyzja – skwitował blondyn, poprawiając się na łóżku – ale słuszna. Youngjae, nie jesteś sam, pamiętaj o tym.

- Pamiętam – uśmiechnął się. – Właśnie! Po tym jak zostaniesz wypisany, muszę cię ze wszystkimi poznać.

- Ta dziewczyna, która wie wszystko trochę mnie przeraża, ale musze jej podziękować – zaśmiał się Junhong.

Po wizycie, która ciągnęła się w nieskończoność, Youngjae musiał wyjść. Obiecał przyjacielowi, że zajrzy do niego jutro. Nim zdążył wyjść z sali, pojawiła się w niej pielęgniarka, która surowo skrzyczała go za przemęczenie pacjenta. Młodszy przyglądał się temu z duszącym śmiechem. Youngjae życzył dobrego wieczoru młodszemu, po czym został niemalże wyrzucony z oddziału przez starszą kobietę.

Kiedy zbliżał się do wyjścia, postanowił zadzwonić do pani Choi, przekazując jej, że Junhong jest już w pełni świadomy. Kobieta prawie popłakała się ze szczęścia, wykrzykując, że jutro weźmie wolne i od razu przyjedzie do swojego ukochanego synka. Youngjae słysząc to, poczuł się spokojny, wiedział, że Junhong nie będzie musiał zostawać sam.

Kiedy drzwi główne do szpitala się otworzyły, Youngjae ujrzał Bang Yongguka, co go niesamowicie zdziwiło. Prędko ukrył się za automatem z napojem, by z ukrycia dostrzec, jak mężczyzna z szerokim uśmiechem wita się z recepcjonistą, a następnie zatrzymuje go pielęgniarka, mówiąc:

- Obudził się! Dopiero co przepędziłam od niego jednego takiego, co siedział u niego nie wiadomo ile, więc proszę go już nie męczyć.

- Obiecuję, siostro Kim, zajrzę do niego tylko na pięć minut – przyrzekł mężczyzna, składając ręce. Starsza kobieta skinęła głową i przepuściła go dalej. Kiedy Yongguk zniknął z pola widzenia, młodszy wyszedł zza automatu i kręcąc głową ruszył w stronę wyjścia.

Medium | jdh x yyjOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz