1. Mia ( 1 )

109 3 0
                                    

Teraz
Ktoś mnie obserwuje, jestem tego pewna. Podczas gdy Freya biegnie żeby pobawić się na huśtawce, ja rozglądam się po parku, ale nie widzę nikogo kto zachowywał by się podejrzanie. Tylko inne matki z dziećmi, kilkoro spacerowiczów z psami, oraz parę staruszków przycupnietych na ławce. Ci ostatni spoglądają na wszystkich z łagodnym uśmiechem, być może wspominają czasy gdy sami mieli małe dzieci. Słońce świeci jasno kąpiąc nas w swym cieple. Slodka scenka to kwintesencja beztroski, nic okropnego nie może się wydarzyć w taki dzień jak ten, prawda? i nie ma tu nikogo kto zwracał by na mnie uwagę.
- Mamo! -Krzyczy Freya.  - Patrz na mnie,patrz na mnie!
Łatwo się zatracić w obserwowaniu Frei; mimo okoliczności, w jakich pojawiła się na tym świecie, przemieniła się w piękną, pełną życia siedmiolatkę i mogę być tylko wdzięczna, że była wtedy za mała, by człowiek zrozumieć, za mała, żeby nawet pamiętać ojca. Teraz wzbija się w powiedzenia na huśtawce, wymachując nogami, aby nabrać rozpędu. Jej radosny uśmiech wywołuje podobny na mojej twarzy, ale wciąż nie potrafię pozbyć się uczucia, że ktoś mi się przygląda.  Podskakuję, gdy czyjaś dłoń dotyka mojego ramienia.
- Przepraszam, Miodem, nie chciałem cię przestraszyć.
Jakimś cudem żadna z nas nie zauważyła nadejścia Willa, mojego partnera.
- Nie rób tak więcej! Myślałam... nieważne. Po prostu tak nie rób, proszę.
Will unosi ręce w dobrym geście.
- Okej, przepraszam. Naprawde nie chciałem...
- Wiem, wiem. Jestem po prostu odrobine nerwowa, to wszystko.
On marszczy brwi i domyślam się, co robi. Analizuje w myślach daty, Zastanawiając się, czy dziś wypada jakaś rocznica. Urodziny Zacha? Dzień naszego ślubu? A może pierwszego spotkania? Ale to żaden z tych dni, a ja nie potrafię wyjaśnić, dlaczego czuję się podminowana.
- Dlaczego - pyta. - Mogę ci jakoś pomóc.?
Oto cały Will. Gotów naprawić wszystko, jeśli tylko zdoła. Kręcę głową choć wiem, że w ten sposób go rozczaruję.
- Nie, to nic takiego. Po prostu umówiłam za dużo wizyt w tym miesiącu.  Trudno upchnąć wszystkich pacjętów w trzydniowym grafiku. - Żałuje swoich słów chwilę po tym jak je wypowiedziałam.
Will i tak już uważa, że wzięłam na siebie za dużo, gdy Kilka miesięcy temu otworzą własną praktykę, ale ja muszę pomagać ludziom. To jedyne, co naprawdę chcę robić.
Dziś środa, a ponieważ są wakacje, Nie przyjmuje pacjentów przed południem, żeby być z Freyą, dopóki Will nie przejdzie. Czasem nie mogę uwierzyć, jak wiele ten człowiek dla nas robi. Oszczędza urlop na czas wakacji Frei, żeby mieć wolne popołudnia, gdy potrzebuje pomocy w opiece nad nią. Na pewno nie jest dla niego łatwe - pracuje jako księgowy w dużej firmie i wiem, że liczy na awans, więc ciągłe nieobecności nie są dobrze odbierane. Mimo to się dla nas poświęca. Ale wcześniej czy później to się odbije na jego pracy.
Opieka nad moją córką nie należy do obowiązków Willa; nie jesteśmy po ślubie i - Mimo jego licznych próśb -  nawet nie mieszkamy razem, więc mam wobec niego ogromny dług wdzięczności, że robi tak dużo dla Frei. Kiedyś wreszcie będę gotowa na następny etap w naszym związku, ale Will rozumie, że nie mogę kimś tak po prostu zastąpić Zacha.
- Czy możesz jakoś...
- Nie mogę przestać przyjmować pacjentów, którzy mnie potrzebują, Will. Mogę jednak obiecać, że na razie nie wezmę nikogo nowego.
Kiwa głową.
- To dobry pomysł. Ale nie brakuje ci pieniędzy, prawda? Bo gdybyś kiedykolwiek czegoś potrzebowała, wystarczy, że powiesz.
Zach nie miał ubezpieczenia na życie, a finansowo radzę sobie nieźle. Pracuje ciężko, żeby zapewnić Frei wszystko, czego potrzebuje - chociaż jej nie rozpuszczam -  i nigdy nie doprowadza do tego, by stać się zależną od kogokolwiek.
Ujmuje rękę Willa i zachęcam go, żeby usiadł przy mnie na ławce, tymczasem Freya piszczy z zachwytu i puszcza jeden z łańcuchów huśtawki, żeby mu pomagać. Gestem pokazuję, żeby trzymała się obiema dłońmi.
- Dziękuje ci. To wiele dla mnie znaczy, ale dam sobie radę.
Will odmachuje Frei
- To chyba oznacza, że nadal nie bierzesz pod uwagę możliwości  że się do Ciebie wprowadzę? A może moglibyśmy kupić coś nowego razem? Wiem, że uwielbiasz Ealing,  więc z radością zamieszkałbym w tej okolicy.  Właśnie zleciłem wycenę swojego mieszkania i mogę dostać za nie niezłą sumkę. Najwyraźniej po tym całym zamieszaniu na rynku nieruchomości to dobry moment na sprzedaż.
Myślę o mieszkaniu Willa - w nowym budownictwie w Chiswick - i nie mam wątpliwości, że dostałby za nie dobrą cenę, ale zamieszkanie razem to nie jest decyzja, którą mogę podjąć, kierując się logiką. To serce musi mi powiedzieć, że nadeszła odpowiednia pora.
Ściskam jego dłoń w nadziei, że zrozumie, Jak się czuje, choćby częściowo.
- Tak mi przykro, Will, ale nie jestem jeszcze gotowa. Nie mówię, że nie stanie się to nigdy, ale po prostu jeszcze nie teraz. Muszę się skupić na mojej praktyce i, cóż Ferya jest teraz tak szczęśliwa. Przez ostatnie 5 lat mieszkałyśmy same, więc...  -  Tyle że Freya uwielbia Willa, a on był dla niej jego ojciec przez ostatnie 2 lata, więc nie powinnam używać tego argumentu. Poprawiam się: -Ale wiem, że byłaby zachwycona, gdybyś się wprowadził...
Will wzdycha i przez chwilę milczy.
  - W porządku. Wiem że ty również musisz być gotowa. - Odwraca się i przenosi wzrok na Freyę, niezdolny by spojrzeć mi w oczy, bo po raz kolejny go Odrzuciłam. Najlepszego człowieka jego mogłam spotkać...
Ale czy tak samo nie myślałam o Zachu? Ufałam mu bezgranicznie, a on tak bardzo mnie zawiódł. Nie pozwolę jednak, żeby to wpłynęło na moje uczucia do Willa. Muszę być wobec niego sprawiedliwa: to nie jest Zach.
nieświadomy myśli kłębiących się w mojej głowie, Will zwraca się do mnie:
-  Hej, czy ty przypadkiem nie masz za chwilę pacjentki? Lepiej się zbieraj.
Sięgam po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Byłam tak pochłonięta rozmyślaniami, zamknięta w swojej klaustrofobicznej bańce, podczas gdy freya się bawiła, że Nie zdawałam sobie sprawy z upływu czasu. Nowa pacjentka, kobieta, której jeszcze nie znam, ma przyjść o 14:00.
-  Całe szczęście, że mieszkasz po drugiej stronie ulicy! -  Woła Will.
Wiem co robi: próbuję rozładować napięcie żartami, żebym nie przyjmowała pacjentki obarczona poczuciem winy.
-  Zabiorę Freyę do kina - sugeruję. - Grają chyba " Piękną i Bestię ".
Znając Willa, już to sprawdził, wybrał seans i wyliczył, o której będą musieli wyjść z parku, żeby dotrzeć do kina na czas i nie przegapić początku filmu.
-  Bardzo ci dziękuję -  mówię szeptem.
Czuje dławienie w gardle na myśl o jego troskliwości.
wychodzę z parku i zerkam w stronę domu. Domu na który Zach i ja oszczędzaliśmy tyle lat, w nadziei na lepszą przyszłość dla naszej małej rodziny.
Zanim przejdę przez ulicę, Odwracam się i widzę, jak freya zarzuca Willowi ramiona na szyję. On ją podnosi, a ona piszczy z radości. Para staruszków siedzących na ławce kiwa głowami i się uśmiecha. Pewnie myślą, że Will jest ojcem Frey. Czasami naprawdę chciałabym, żeby nim był....
Roździały będą dzielone na kilka części, ponieważ nie chcę żeby miały po kilka tysięcy słów. Będą dosyć długie i mam nadzieję że ktoś to będzie czytał.

Nie Ufaj NikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz