49. ⏳Odwiedzisz mnie w szpitalu? ⏳

1.1K 131 39
                                    

Iza

Próbuję złapać szatyna, jednak jest za ciężki, chłopak upada na podłogę, a ja Kucam przy nim i delikatnie klepię jego policzki.

Do naszej dwójki od razu podchodzą przyjaciele Igora, zdezorientowany Dawid wyjmuje telefon i dzwoni po odpowiednie służby.

Chłopaki wynoszą Bugajczyka na zewnątrz, by złapał trochę świeżego powietrza. Ze łzami w oczach łapię za jego bluzę i zakładam ją na siebie, po czym dołączam do tej trójki.

Kilka minut później pod klub podjeżdża karetka i zabiera szatyna do szpitala.

-Pojedziemy moim samochodem, jestem trzeźwy. -Wyznaje Adrian i wyciąga z kieszeni kluczyki.

Niepewnie Skinam głową i wycieram łzę, która spływa po moim policzku. Razem z Dawidem zajmujemy miejsca na tyłach, a Borowski siada za kierownicą.

-Hej, będzie dobrze. -Uspokaja mnie blondyn i kładzie dłoń na moim udzie.

Przygryzam wargę i opieram się o jego ramię, a ten delikatnie przeczesuje moje włosy.

Jakiś czas później wchodzimy do budynku i odnajdujemy odpowiednią salę.

Siadamy na krzesełkach i czekamy na jakiekolwiek wieści o stanie Igora.

Nerwowo stukam palcami o uda i rozglądam się po korytarzu. Głośno wzdycham i wstaję na równe nogi, po czym zaczynam chodzić w tą i z powrotem.

Dosłownie kilka sekund później z sali wychodzi lekarz, od razu podchodzimy do niego, a Adrian zaczyna rozmowę.

-Wszystko już w porządku?

-Dlaczego w ogóle stracił przytomność? -Do rozmowy dołącza się Dawid.

-Spokojnie, to nic poważnego. -Uspokaja nas. -To wszystko to tylko stres i niski poziom cukru we krwi, pacjent przyznał się, że od kilku tygodni nie je regularnie i źle sypia.

Odruchowo dotykam językiem wnętrza policzka i przełykam ślinę, jestem pewna, że to z mojego powodu.. w końcu rozstaliśmy się kilka tygodni temu.

-Mogę wejść na salę? -Pytam zerkając na mężczyznę.

-Tak, możecie, ale pojedynczo.. a i żadnych kłótni, pacjent teraz musi mieć ciszę i spokój. -Upomina nas i odchodzi.

Przepycham się przez chłopaków i wchodzę do pomieszczenia. Na sali są dwa łóżka, jednak szatyn jak na razie leży na sali sam.

Niepewnie podchodzę bliżej i siadam na rogu łóżka. Chłopak delikatnie się do mnie uśmiecha, a ja odwzajemniam jego uśmiech.

-Cieszę się, że tu jesteś. -Wyznaje po chwili i kładzie dłoń na moim udzie.

-Adrian i Dawid też przyjechali, czekają na korytarzu, ale nie mogliśmy wejść na raz. -Odpowiadam patrząc na jego dłoń. -Jak się czujesz? -Dodaję i zbieram się na odwagę by spojrzeć w jego oczy.

-Dobrze, nic mi nie jest. -Wzrusza ramionami. -Lekarze jak zawsze wszystko wyolbrzymiają. -Wzdycha i zabiera swoją dłoń. -Wychodzę za cztery dni.

-Chyba jednak nie wyolbrzymiają, skoro zostajesz tutaj aż trzy dni. -Marszczę brwi i zerkam w „kartę pacjenta".

-Będziesz odwiedzać mnie w szpitalu? -Wypala nagle i zabiera mi kartkę.

-Słucham?

-Pytałem czy będziesz odwiedzać mnie w szpitalu. -Powtarza.

-Oh.. tak, jasne. -Przytakuję i przygryzam wargę.

-Kocham gdy to robisz, to mega seksowne. -Zmienia temat i kładzie dłoń na moim policzku.

-Ale.. co?

-Przygryzasz wargę.

Szatyn delikatnie masuje mój policzek, a ja przymykam oczy, kocham gdy to robi. Chwilę później czuję, że zaczyna znacznie się do mnie przybliżać, w tym samym momencie słyszę dźwięk swojego telefonu.

-Przepraszam. -Oddycham z ulgą i wstaję na równe nogi.

-To Kacper? -Pyta przymykając oczy.

-Widzimy się... jutro. -Olewam jego pytanie i szybkim krokiem wychodzę z sali.

-Kocham cię.

Po raz kolejny przygryzam wargę i nie tłumacząc się chłopakom wychodzę z budynku.

-Cześć, gdzie jesteś?

-W szpitalu. -Oznajmiam kierując się na przystanek autobusowy.

-Co się stało? -Pyta zmartwiony Kacper. -Zaraz przyjadę.

-Nie, nie ma takiej potrzeby. -Wzdycham. -Mi nic nie jest, Igor zasłabł na przyjęciu.

-Jakim przyjęciu?

-Tym, które dla mnie zorganizowałeś. -Uśmiecham się pod nosem. -Zapomniałam ci podziękować.

-Wybacz Iza, ale nic dla ciebie nie organizowałem. -Wzdycha do telefonu. -Zaplanowałem zupełnie co innego.

Marszczę brwi i siadam na ławce.

Skoro to nie Kacper, to kto?

Przymykam oczy i wtedy już wiem, że Bugajczyk zorganizował całą imprezę i, że to on pamiętał o pieprzonej myszce Miki. Powiedziałam mu to tylko raz i w dodatku przez przypadek.. to miłe, że pamiętał.

-Jesteś tam?

-Oł, tak. -Potwierdzam. -Zaraz będę w domu.

Po tych słowach kończę połączenie i wsiadam do autobusu, który właśnie przyjechał.

Zajmuję miejsce na końcu i opieram nogi o siedzenie z przodu. Zakładam kaptur bluzy Igora i przykładam dłonie do twarzy, rękawy ubrania pachną po prostu obłędnie.. papierosy i whisky zmieszane z zapachem drogiej wody po goleniu.

Wysiadam na odpowiednim przystanku i wchodzę do mieszkania, zdejmuję szpilki i w kuchni odnajduję Musiała.

Niepewnie podchodzę bliżej i zajmuję miejsce na jego kolanach. Chłopak mocno mnie przytula i opiera głowę o moje czoło, po czym szepcze ciche „przepraszam".

-Za co? -Kładę dłonie na jego włosach i delikatnie je przeczesuję.

-Za to, że musiałem dzisiaj iść do cholernej pracy, naprawdę chciałem spędzić z tobą ten dzień. -Wzdycha spuszczając wzrok.

-Nic się nie stało. -Przyznaję szczerze. -Jutro gdzieś wyjdziemy.

-Obiecuję.

Brunet posyła mi lekki uśmiech, na co muskam jego usta. Chwilę później leżymy już w sypialni bez ubrań, a ja zaczynam zastanawiać się czy dobrze robię.

BIZNESMEN #ReTo /Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz