Chapter 4

984 56 13
                                    

Richie

Gdy miałem wyjść ze szkoły, postanowiłem, że usprawiedliwię Leylę z zajęć. Co prawda nie wiem, czy są dzisiaj ale zapewne o nich zapomniała.
Tak jak podejrzewałem, treningi są w naszej szkole, wiec zaczekałem, aż przyjdzie jakiś umięśniony gostek. Gdy owa osoba się pojawiła, wszedłem z nim do sali.
Trener zapewne zdziwił się, co taka osoba jak ja robi na zajęciach z boksu.

Szczerze mówiąc, nie dziwię się mu.

-Dzień dobry?-zapytał niepewnie trener.

-Witam- odpowiedziałem mu że stoickim spokojem.

-Czego tu szukasz, młodzieńcze?

- Chciałbym usprawiedliwić moją...- nie byłem pewny jakiego słowa użyć. -Moją koleżankę, Leylę Kaspbrak.

-No dobrze, co jej jest?

-Poszła na terapię- to było pierwsze co przyszło mi do głowy.- Podobno nie radzi sobie ze stresem.

Mężczyzna stanął zdziwiony.

-No dobrze. Mam tylko pytanie, czemu ty mi o tym mówisz?

-O kurwa - pomyślałem.

-Mieszkamy naprzeciwko siebie, więc poprosiła mnie jako sąsiada, żebym poszedł do zgłosić.

-Powiedz jej, że turniej jest za dwa tygodnie- powiedział, a ja odetchnąłem z ulgą, że mi uwierzył.

-Dobrze, do widzenia - mruknąłem i wyszedłem z sali. Cholera, już myślałem, że powiem coś źle.

Zabrałem plecak i powędrowałem do wyjścia. Teraz muszę tylko skoczyć jeszcze do domu po jakieś jedzenie i spierdalam.
Gdy tylko drzwi się otworzyły, wszedłem szybko do środka i zacząłem pakować wszystko co niezdrowe.

-Co robisz, Rich?- zza rogu wyszła moja mama.

Zacząłem szukać w głowie jakiegoś dobrego kłamstwa.

-Szkoła organizuje dziś zbiórkę na urodziny dla biednych dzieci, więc chcę się przyłączyć - odpowiedziałem ze spokojem i dalej poszukiwałem przekąsek.

-Richardzie Tozier - powiedziała kobieta z niesmakiem. - Kłamiesz.

Przeklnąłem w myślach.

-Skąd takie podejrzenia? - zapytałem udając minę zbitego psa.

-Co tym razem? Znowu będziesz chlapał się w kanałach?

-Nie mamo, uwierz mi - popatrzyłem się na nią z uśmiechem. - Tym razem chcę pomóc.

- Richie, popatrz mi w oczy.

Kurwa.

Zawsze gdy kłamię, nie umiem popatrzyć komuś głęboko w oczy. NAWET ja.
Spojrzałem na nią niepewnie.

Dawaj Rich, uda ci się.

Już prawie pękałem, już z oczu miały wypłynąć łzy, ale nie. Udało mi się. Pokonałem lęk.

Stałem tak jeszcze dobre kilka minut, ale gdy mama spostrzegła, że nic się ze mną nie dzieje, odeszła i podała mi to, czego szukałem - moje nachosy z chili na specjalną okazję. Do tego wezmę tabasco i wasabi. Zrobimy sobie mini konkurs.

Zaśmiałem się złowieszczo w duchu.

Zgarnąłem wszystko z blatu i włożyłem do plecaka. Mogę jechać.

- Dzięki - powiedziałem do rodzicielki.

-Rich, zaczekaj! Weź też te twoje stare ubrania dla tych dzieci!- powiedziała po czym wręczyła mi ogromny karton.

Westchnąłem. Wziąłem opakowanie i wyszedłem z domu.
Wrzuciłem plecak na plecy i wskoczyłem na rower. Już nie mogę doczekać się sprawdzianu silności.
- Będzie za - je - biś - cie - mruknąłem do siebie i zacząłem pedałować.

* * *

Gdy znalazłem się na miejscu, zszedłem z roweru i usłyszałem zrozpaczony głos Leyli.

- Dzisiaj mam zajęcia... I co mam z tym zrobić?

- Nic - położyłem pudło na ziemi. - Byłem u trenera i powiedziałem, że idziesz dziś na terapię. Turniej jest...

- Powiedziałeś, że idę na TERAPIĘ?! - przerwała mi krzykiem. Widać, że była wkurzona.

Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się w duchu.

Słodko wygląda jak się złości. Czekaj, nie... Wcale nie!

- Wracając, turniej jest za dwa tygodnie, więc masz jeszcze trochę czasu.

Odetchnęła. Przynajmniej nie będę miał aż TAK przejebane.
Leyla podeszła do pudła i zaczęła bacznie mu się przyglądać.

- A po co ci te pudło? - zapytała.

- Trzymam tam swoje stare ciuchy, mama mówiła, że mam je gdzieś zanieść - odpowiedziałem ze spokojem i zacząłem rozkładać jedzenie.

Wykonywanie czynności przerwała mi... Beverly. Nigdy jej nie lubiłem, może przez plotki o niej. Nie jestem pewny czy to prawda, ale w każdej plotce jest jednak ziarno prawdy.

- To kto skacze pierwszy?

- Zacznijmy od królowej - powiedziała Leyla i skoczyła.

O nie słonko, tak się bawić mi nie będziemy. Wstałem i wskoczyłem za dziewczyną.

- Król podróżuje z królową! - krzyknąłem.

Gdy spadałem, usłyszałem pisk Leyli.
Jej "kurwa" było słodkie, szczególnie, kiedy pisnęła. Spojrzałem na nią. Nic jej nie było, tylko wyskoczyła z wody.

Zaśmiałem się w duchu.

Gdy dziewczyna popatrzyła się na mnie uśmiechnąłem się do niej, a zaraz potem poczułem lodowatą ciecz na mojej skórze. Ciarki przeszły mi po plecach od temperatury wody.

Słyszałem kilkakrotnie wołane moje imię, zapewne przez siostrę Eddie'go.

Martwi się o mnie?

Oj, daj spokój. Za bardzo się wkręciłeś.

Podpłynąłem pod Leylę. Kurwa, ale tyłek.
Jeszcze nie widziałem takiego.

Włożyłem jej głowę pomiędzy nogi ( huehue ~ d. A.) i podniosłem do góry. Dziewczyna najwyraźniej się tego nie spodziewała, bo zaraz po tym spadła.

Ja z resztą chłopaków zaczęliśmy rozglądać się z niepokojem za Kaspbrak, ale nigdzie nie było jej widać. Zacząłem krzyczeć, ale nie odpowiadała. Kurwa, gdzie ona jest?

Zanurkowałem i zobaczyłem coś strasznego.

Leyla wyglądająca jak martwa.

A do tego coś ciągnęło ją w dół.

* * *

Hej, sorka, że tak długo mnie nie było ale coś mi się stało z netem i chuj. Zamiast tego mogę zrobić pytania do bohaterów, co o tym myślicie?

What the fuck, Tozier?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz