9. Koniec

89 4 0
                                    

Remus POV

Wytarłem spocone ręce o spodnie. Stałem w szczerym słońcu przed Hogwartem. Nie schowałem się w cieniu drzew lub w zimnym wnętrzu zamku. Wolałem być na widoku, by Scar nie musiała mnie szukać.

- Cześć.

Odwróciłem się szybko. Ujrzałem blondynkę, która przyglądała mi się krzywo.

- Coś nie tak? Wyglądasz na... przestraszonego - powiedziała Naomi, podchodząc bliżej mnie.

- Wszystko w porządku - odpowiedziałem, próbując opanować drżenia głosu.

- Nie wydaje mi się.

Dłoń Naomi powędrowała na mój policzek. Akurat w tym momencie drzwi otworzyły się. Stanęła w nich rudowłosa dziewczyna. Strzepnąłem szybko rękę blondyny z mojej twarzy.

- Hej. - Uśmiechnąłem się do Scarlet.

Poczułem mocny ucisk na moim nadgarstku i już po chwili znalazłem się z dala od Naomi, a naprzeciwko Clover.


***

Scarlet POV

Zagryzłam mocno dolną wargę, by z moich ust nie wyleciała wiązanka słów obrażających jasnowłosą Ślizgonkę. Remus to kretyn. Jak on mógł swobodnie rozmawiać z Mulciber przed spotkaniem ze mną?! Wie przecież, że jej nie lubię.

Spojrzałam na chłopaka. Uśmiechnął się do mnie nieśmiało. Powstrzymałam się przed wywróceniem oczami.

- Dobra, jak nie chcesz to nie! - krzyknął ktoś. - Tu i tak chodziło tylko o głupi zakład!

Rozejrzałam się, szukając źródła krzyków. Nad jeziorem stali David i Samantha. Mierzyli się wściekłymi spojrzeniami. David zaciskał dłonie w pięści, a twarz Ślizgonki wykrzywiona była w wyrazie oburzenia. Nieopodal stał James.

- Zakład? Jaki zakład?! Co ty mi próbujesz wcisnąć? - warknęła zszokowana Sam.

Zacisnęłam rękę na nadgarstku Lupina i pociągnęłam w stronę kłócących się.

- Jaki zakład? - syknęłam w miarę spokojnie i ujrzałam, że wokół gromadzi się coraz więcej osób.

Syriusz stykał się ramionami z tą małą Daphne lub Delphi, nie pamiętam. Jakaś brunetka, z którą Black kiedyś rozmawiał podczas jednego z naszych spotkań, chyba miała na imię Patty, stała obok Regulusa Blacka i wytrzeszczała oczy.

- Eee... No, nieważne - wyjąkał były chłopak Page.

- Hmm, niech zgadnę. Snape rozkazał ci rozkochać w sobie Samanthę. - Bardziej stwierdził niż zapytał Syriusz, przywdziewając na swoją twarz kpiący uśmieszek.

- Skąd wiesz? - wydukał zaskoczony Dave.

To niemożliwe. Nie mogę w to uwierzyć. Czyżby Severus Snape zapragnął się zabawić nie tylko mną, a większą ilością osób? Co za drań!

- O co chodzi? - zapytał podejrzliwie Regulus.

Nikt mu nie odpowiedział. Nastała cisza.

- Co robimy? - Ze zdziwieniem zdałam sobie sprawę, że to ja wypowiedziałam to zdanie.

- Na pewno nie wypełniamy zakładów - fuknęła Patty.

***

- Brać tego drania! - rozkazała Samantha, kiedy pojawiliśmy się w pokoju Snape'a.

Syriusz na początek opluł podłogę i skrzywił się, bo znajdowanie się w kwaterach Slytherinu nie sprawiało mu żadnej przyjemności, a później złapał ramię Severusa. James ścisnął drugie ramię chłopaka.

Samatha i Patricia szybko przeszukiwały szafki biurka Severusa, na blacie którego stało zdjęcie chłopaka i jakiejś rudowłosej piękności. Pergaminy, pióra i podręczniki latały po pokoju.

- Gdzie są nasze rzeczy? - warknęłam, celując w Snape'a różdżką.

- Jakie rzeczy? Nie wiem o co ci chodzi. - Zrobił zdziwioną minę.

- Przykładowo moja koniczynka! Gdzie ją trzymasz? Gdzie są rzeczy reszty? - krzyknęłam, w myślach szybko układając listę zaklęć, które mogłabym na niego rzucić. - Anteoculatia!

Czarnowłosy krzyknął, gdy z jego głowy zaczęło wyrastać poroże.

- Ty głupia jędzo! Nie zmusisz mnie do niczego! Nic nie znajdziecie! - wrzasnął i uśmiechnął się kpiąco.

- Mam! - Samantha, śmiejąc się głośno, pokiwała niewielkim woreczkiem przed nosem Ślizgona. Ten spróbował wyrwać się Gryfonom, ale z marnym skutkiem.

- Petrificus Totalus! - szepnął Syriusz, a Snape natychmiast poleciał na ziemię.

- Po co to zrobiłeś? - Regulus zmarszczył brwi.

- Żeby czasami ten idiota się na ciebie nie rzucił, braciszku. Jeszcze by ci się coś stało i co wtedy nasza matka by poczęła? - odpowiedział starszy Black, udając troskę. Objął Rega ramieniem, ale ten natychmiast je strzepnął.


***

Zwolniłam trochę, by odczepić się od grupki zadowolonych z siebie znajomych i dołączyłam do Lupina, który został w tyle.

- Remus - szepnęłam. - Co teraz będzie?

- Czy ty... Czy ty, Scarlet... - jąkał, a ja poczułam, że robi mi się gorąco. Czy on chce, bym była jego dziewczyną? - Czy ty miałaś rozkochać w sobie mnie? - wydusił w końcu, a ja poczułam rozczarowanie. Nie tego się spodziewałam.

- Tak - bąknęłam, zatrzymując się. - Ale to nic nie znaczy - dodałam, unikając wzroku chłopaka i złapałam jego rękę. On się wyszarpnął.

- Nic nie znaczy? - Zmarszczył brwi. - O co ci chodzi? Co ma być? Zakładu już nie ma, możemy się do siebie nie odzywać, tak jak to było wcześniej.

- Miałam w sobie rozkochać ciebie, ale to ty rozkochałeś w sobie mnie. - Spojrzałam wprost w miodowe oczy Remusa.

- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć - mruknął.

- Zaufaj mi. - Ponowiłam próbę złapania go za rękę. Znów mi się nie udało. - Kocham cię.

- To wszystko było kłamstwem. Przynajmniej z twojej strony. - Rzucił mi smutne spojrzenie.

- Moje uczucia co do ciebie nie były kłamstwem - zapewniłam go.

- Musimy już iść. - Westchnął i zostawił mnie, z samotną łzą na policzku.

Mission "Love me now"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz