Rozdział 3

15 1 1
                                    

Pov. Katy

Oczywiście w domu doszło do awantury.

- Jak ty dziecko wyglądasz! I to nowe ubrania! - krzyczała matka. Nie dziwie jej się. Gdybym pewnego dnia zobaczyła tak swoją córkę też  bym pewnie wrzeszczała. 

- To naprawdę nic.... Po prostu wywaliłam się na otwarte puszki farby... - nie chciałam w to mieszać Mark'a. Chciałam zakończyć to wszystko. Ja z Mark'iem jesteśmy prywatnymi marionetkami naszych rodziców. Robimy co nam karzą i dlatego dochodzi do takich sytuacji. Jednak mój ojciec doskonale wiedział ,że próbuje go bronić.

- To on Ci to zrobił? Tak!? - krzyknął. Nienawidziłam go oglądać w takim stanie. Jego złość górowała nad rozsądkiem. Wiedziałam ,że nie może się obejść bez zemsty. 

- Już ja mu pokarzę... O tak - powiedział po czym wyszedł z domu.

- Gdzie jedziesz? - zawołała przerażona matka.

- Jak to gdzie? Do sklepu. Bachor zobaczy ,że nie można robić takich rzeczy rodzinie Morgan.

Poczułam lęk. A jeśli naprawdę zrobi mu coś poważnego? Zaczęłam myśleć o najgorszych scenariuszach. Nie! Muszę go ostrzec. Nawet jeśli mi się za to porządnie dostanie. To przecież był wypadek. W końcu zabrał mi wypracowanie z angielskiego. Ja z resztą nie byłam lepsza ,bo zniszczyłam mu jego rysunek na plastykę. Jest naprawdę bardzo uzdolniony artystycznie. Dość! Muszę biec! Wybiegłam na chodnik i zaczęłam dzwonić domofonem jak jakaś powalona. Miałam wielką nadzieję ,że to on otworzy mi drzwi. I się nie myliłam. Przez chwilę dziwnie się na mnie wpatrywał.

- Jeśli chodzi o tę farby to naprawdę cię przepraszam... - zaczął.

- Nic nie szkodzi ,ale musimy pogadać - powiedziała.

On otworzył szerzej drzwi i zaprosił do środka.

Pov. Mark.

- Twój ojciec chce mi coś zrobić? - zakrzyknąłem.

Spacerował po sowim pokoju. Jego dom był tak bardzo podobny do mojego. W końcu to bliźniaki. Jego pokój miał błękitne ściany. Łóżko na którym siedziałam znajdowało się pod oknem.

- Niestety... - nie wiedziałam co powiedzieć.

- Ale dlaczego mi to mówisz? - powiedział już ciszej.

- Jak to co? Nie mogę do tego dopuścić! (Oho rodzi się nam to supergirl xD ~ przyp. autorki)

- Myślałem ,że jesteś na mnie zła.

- No ,bo trochę jestem... ,ale ja też nie byłam święta. A mam po dziurki w nosie tej całej ,,sąsiedzkiej wojny''.

- Ja też. W takim razie co zrobimy?

- Musimy połączyć siły - powiedziała po chwili namysłu.

Przez chwilę stałem jak kołek i się w nią gapiłem. Serio ona mówi serio?

- Mówisz serio? - zapytałem nie dowierzając.

- No tak...

- A co jeśli to kolejny żart? I co jeśli ty jesteś tą zemstą? - zapytałem ostrożnie.

Ona tylko się życzliwie roześmiała.

- Mój tata ,by na takie coś nie wpadł. Jego żarty są dość prymitywne. - powiedziała poważnie po czym znowu się uśmiechnęła.

O rany jaki ona ma piękny uśmiech...

- No dobra. Zgadzam się, musimy zakończyć ten spór.

Ona tylko pisnęła z radości.

- Dobra to ja lecę - powiedziała. - Miej się na baczności - dodała.

- Spokojnie, będę uważał - też się uśmiechnąłem. 

Zaprowadziłem ją do drzwi. Pożegnaliśmy się ,a ja popędziłem na górę. Lepiej żebym dzisiaj już nie wychodził. Mojej mamy nie zdziwiło ,że siedziałem w pokoju. Często tam siedzę ,by jej nie przeszkadzać. Często też szkicuję ,gdy mam okazję. Lubie to robić. To moja pasja. Dużo kolegów nie rozumie jak można siedzieć 5h nad rysunkiem.

_____________________________

PODOBA SIĘ? TAK WIEM... DAWNO MNIE AIE BYŁO ,ALE POWRACAM.

TO DO ZOBACZENIA!

Autorka


Zamknij oczy i policz do pięciu..Where stories live. Discover now