Rozdział 5.

9 1 6
                                    

Pov. Katy

- Nie wierze, jak mogłeś - krzyczała rozwścieczona Katy. Stała w gabinecie taty. Farba - brązowa, fioletowa, niebieska i zielona spływała po niej ,a na włosach widniały jeszcze resztki ciasta. - Nie wierze ,że mogłeś zniszczyć mu urodziny!

- A ty? Dlaczego tam byłaś?! Nie powinnaś tam być! - teraz wrzeszczeli na siebie. Matka przerażona stała za córką i spoglądała raz to na męża ,a to na córkę. 

- Bo ta bitwa jest beznadziejna! Mam dość! O co wy się w ogóle tak wściekacie?! Już mnie nie wykorzystasz! Zostaw ich w spokoju! - oczy piekły ją od łez. Przez jej ojca urodziny okazały się klęską.

- Ani się waż do niego zbliżać! - zagroził. - Tylko zobaczę ,a dostaniesz ode mnie takie lanie ,że popamiętasz.

Na jej kolorowej twarzy spływały łzy. Wybiegła z pokoju i wbiegła po schodach na górę. Wpadła do swojego pokoju trzaskając drzwiami i legła na łóżku. Nie zważała na to ,że uwaliła już całą pościel farbą i ciastem. Nie zważała już na nic. Bo wstyd palił ją mocno. Co ona miała zrobić? Przeprosić? Nie miała odwagi tego zrobić. Nie teraz. Usłyszała ciche pukanie do drzwi.

- Nie wchodzić! - odkrzyknęła. Do pokoju weszła mama. Na jej twarzy widać było zmartwienie.

- Kochanie wszystko dobrze? - zapytała siadając na brzegu łóżka.

- Nie - pociągnęła nosem - Nic nie jest dobrze. 

Mama objęła ją. Katy wypłakała się kobiecie w ramie. 

- Dlaczego oni się tak nie lubią? - zapytała ,gdy już się uspokoiła.

- Nie wiem... - odparła mama. - Nigdy nie wiedziałam. Musisz zapytać tatę.

- Ale on nie chce mnie widzieć! - wykrzyknęła.

- Jutro już będzie dobrze - pocieszała mama córkę. - Będzie dobrze....

Pov. Mark

Chłopak zmywał farbę z płotu. Był wściekły. Cały czas miał przed oczami przepraszającą minę Katy i te łzy płynące jej z oczu. To logiczne ,że czuła się fatalnie. Chłopak nic do niej nie miał. Lubił ją (chyba to słowo nie oddaje jego uczuć) i to bardzo (ale bardzo, Bardzo). Nie mógł znieść tej sąsiedzkiej bitwy. Jak to się stało? Chłopak usłyszał kłótnie. Wyjrzał na ulicę i zobaczył kłócącego się tatę z sąsiadem (znowu). Miał tego dość. Przez swoją złość. Wylał wodę z wiadra. Mama patrzyła się na niego ze smutkiem. Wiedziała co syn przeżywał. Nie była ślepa w porównaniu z tatą. Podeszła do niego i go przytuliła.

- Musimy coś z tym zrobić - powiedział Mark.

Matka smutno potrząsnęła głową. 

- Coś na pewno - powiedziała po chwili. 

 ________________________________________

Coś ze mną jest nie tak. Dowodem na to jest to ,że nie potrafię regularnie pisać książek :c

Eh..... Mam nadzieję ,że mi wybaczycie. Nie miałam weny i no i wyszło beznadziejnie. 

Poprawie się, obiecuje.

Teraz Bayo!

Autorka

(Chociaż i tak nie wiem dla kogo to pisze skoro nikt nie czyta, ale ok)

Zamknij oczy i policz do pięciu..Where stories live. Discover now