Rozdział trzeci

1.2K 41 3
                                    

Znalazłam Piotra stojącego na wzgórzu i wpatrującego się w odległy Ker-Paravel. Jego mina zdradzała niepokój i jakby lęk. Ale także podziw dla tak okazałej budowli. Po chwili po jego prawej stronie pojawił się Aslan. Nie chciałam stać z tyłu, dlatego podeszłam do niego stając po jego lewicy.
- Piękny prawda?- odezwałam się - wpatrując się w zamek.
- To Ker-Paravel, czterech tronów. Na jednym z nich masz zasiąść, jako król.
- Wątpisz w proroctwo?- zapytał Alsan, patrząc na blondyna badawczo.
- Nie- odezwał się smutno Piotr. -Chodzi o to, że... Aslanie ja jestem tylko...
- Piotr Pevensie, pochodzisz z Fintchley. W dodatku bóbr poskarżył mi się, że chcesz sobie zrobić z niego czapkę.
Aslan powiedział to ze śmiechem, a na twarzy Piotra pojawił się nikły uśmiech. Także ja musiałam się uśmiechnąć.
- Widzisz- ciągnął dalej Aslan, a ja przysłuchiwałam mu się z ciekawością- tą krainą rządzą Wielkie Czary. Moc potężniejsza  niż ktokolwiek z nas. Ona stanowi co dobre, a co złe i kieruje naszymi losami. Twoim i moim.
Piotr jednak sprawiał wrażenie, jak gdyby nie bardzo w to wszystko wierzył.
- Ja nawet nie panuję nad własną rodziną.
- Ale doprowadziłeś ich tutaj- wtrąciłam się, a Piotr spojrzał na mnie.
- Nie wszystkich- wyszeptał, a w jego oczach dostrzegłam smutek. Nie wiedziałam, jak mam mu pomóc.
- Piotrze- odezwał się znowu Aslan- zrobię co w mojej mocy, by uratować waszego brata, ale chcę byś rozważył moją prośbę. Ja też muszę dbać o swoją rodzinę.
Wiedziałam doskonale, o co chodziło Aslanowi. Czarownica to potężny i niebezpieczny wróg. Jedyny sposób, by ją pokonać, to osadzić tą czwórkę na tronie Narnii.
Piotr wyglądał, jakby się nad czymś namyślał. Nagle z daleka dobiegł nas jakby odgłos trąbki.
- Zuzanna!- krzyknął Piotr i szybko ruszył w kierunku, skąd dobiegł dźwięk, a my pobiegliśmy za nim. Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że Zuzanna i Łucja zostały zaatakowane przez wilki. Wisiały na drzewie i kurczowo trzymały się gałęzi.
- Zostawcie je!- krzyknął Piotr wydobywszy miecz z pochwy i stając pomiędzy wilkami, a drzewem na którym siedziały jego siostry. Wilki odwróciły się w jego stronę.
- Wszyscy wiemy, że brakuje ci odwagi- odezwał się Maugrim, a we mnie aż się zagotowało. Widziałam, że drugi wilk chciał zaatakować go od tyłu, lecz potężna łapa Aslana przygwoździła go do ziemi. Po chwili pojawił się Oreus,  a za nim reszta mieszkańców. Oreus rzucił się naprzód, lecz Aslan zatrzymał go.
- Stać! Wstrzymajcie się! Musi zdobyć ostrogi.
Piotr stanął na przeciwko Maugrima. W oczach wilka widziałam tylko pogardę. Wiedziałam, że lekceważy go, bo przecież to tylko chłopiec z kawałkiem żelastwa, którym i tak nie umie się posługiwać. Tymczasem Piotr nie spuszczał wzroku ze zwierzęcia.
- Myślisz, że jesteś królem, ale zdechniesz jak pies!
W tym momencie skoczył na Piotra. Zuzanna, Łucja i ja wydałyśmy zduszone okrzyki. Dziewczyny zeskoczyły z drzewa i podbiegły do Piotra, a ja za nimi. Zrzuciłyśmy czym prędzej ciało wilka, a Piotr podniósł się i spojrzał na ciało martwego zwierzęcia. W jego oczach dostrzegłam łzy. Zuzanna i Łucja objęły go. Aslan tymczasem wypuścił drugiego wilka.
- Za nim! Wskarze nam drogę.
Podbiegłam do Oreusa i wsiadłam mu na grzbiet.
                              ***
Bardzo szybko dotarliśmy na miejsce. Widok, który tam zobaczyliśmy, był straszny. Edmund siedział przywiązany do drzewa, a przy nim stał karzeł. Bez najmniejszego ostrzeżenia zaatakowaliśmy sługusów Białej Czarownicy. Szybko zeskoczyłam z grzbietu Oreusa, jednym silnym ciosem powaliłam karła i podbiegłam do Edmunda.
- Spokojnie, zaraz cię uwolnię.
Szybko rozcięłam liny i ostrożnie podniosłam chłopaka i podałam mu bukłak z winem.
- Wypij to, poczujesz się lepiej.
Edmund wypił parę łyków i widziałam, że lekko się odpręża. Szybko posadziłam go na grzbiecie Oreusa.
- Dasz radę ponieść nas oboje? - zapytałam, na co centaur skinął tylko głową i pomógł mi wsiąść. Ruszył z kopyta, a ja trzymałam Edmunda, by ten nie spadł w biegu. Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce, dwie driady chwyciły Edmunda i poniosły go do namiotu, by opatrzyć ranę. Ja tymczasem udałam się do przydzielonego mi namiotu, położyłam się i zasnęłam z cudownym uczuciem.
                             ***

Opowieści z Narnii: Wieczna Wojowniczka Cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz