-16-

13 1 0
                                    

– Jak? – spytał się mnie po chwili.

– Nie wiem. Już od samego początku mnie polubiła. Tym bardziej, kiedy spotkała mnie z Jonasem. – odpowiedziałam mu spokojnie. – Wtedy kiedy ich spotkałam w Edece, nie była wcale zadowolona z faktu, że znajduję się w jej pobliżu tym bardziej w pobliżu Jonasa. To Turczynka, wymalowana lala, dla której jest tylko jakiś tam koran ważny. – przewróciłam jedynie oczami.

– Nie znasz jej, więc dlaczego ją oceniasz? – kontynował wypytywanie mnie.

– Nie znam jej. Masz racje. Ale też nie chcę jej poznać, tym bardziej, jeśli wiem, że to ona stoi za tą całą wielką katastrofą. Mój ojciec teraz prawdopodobnie pójdzie siedzieć czy jakoś tak, bo brał udział w jakiś przekrętach. – warknęłam wkurzona.

– Mimo to sądzę, że nie jest to ona. –

– A sądź sobie, co chcesz Fabianie. Nie zmienia to faktu, że nie wierzę w inne historie niż moją. A teraz żegnam, muszę iść do metra, bo czeka mnie podróż życia bruh. – pomachałam mu jedynie na do widzenia.

Nie wiem co sobie on myśli, mówią mi takie bzdury jak, że nie mam racji. Mam racje i nic na to nie poradzę, ale nie. Yaren jest tą dobrą.

Mijałam kolejną stacje, jeszcze z siedem i będę na osiedlu z blokami w którym jednym z nich aktualnie mieszkam. Jest to ten największy, nie jest też zbyt ładny w porównaniu z innymi. Mój jest taki szary betonowy, z balkonami na których wiszą jedynie flagi krajów jak Turcja czy Arabii jakiejś tam. Nie pociesza mnie ten fakt zbytnio, na dość małej powierzchni mieszka tysiące ludzi, a w tym dzieci które niestety nigdy prawdopodobnie nie będą mogły poczuć jakie jest genialne życie w dużym domu z pełną lodówką oraz bez sąsiadów którzy sprzedają narkotyki czy bronie. Z moich myśli wyrwał mnie dzwięk jakiejś pani, tej pani która zazwyczaj mówi na jakiej stacji sie aktualnie znajdujemy. 

– Uwaga, pociąg ma awarie. przewidywany czas naprawy wynosi półtorej godziny. – 

Czyli posiedzę sobie tu jeszcze dłużej niż przewidywałam, a już się cieszyłam na mój blok w którym śmierdzi szczurami. Jednak jeśli jest to na prawdę Yaren bądź Sinem, to czemu chcą zniszczyć mi moje życie i oczywiście bogu winnym moim rodzicom? 

Dojechałam na miejsce po długich pięciu godzinach drogi, właśnie stałam na światłach aby przejść na drugą stronę osiedla. Zielone światło, moja okazja aby wrócić do mojego tymczasowego domu. 

Pisk, straszne jasne światło, krzyki, ból. Wszystko mnie bolało, piekło. Próbowałam otworzyć oczu ale nie dało się, słyszałam tylko krzyki – niech ktoś dzwoni po 112 – bądź, –potrzebujemy karetki – co się stało?

– Halo, halo, słyszysz mnie? – ktoś zaczął mną trząść. Chciałam odpowiedzieć, tak słyszę Cie ale nie krzycz więcej. 

– Nie oddycha. Ona nie oddycha! – inny krzyk. Jak nie oddycham? Przecież oddycham?

– Pomocy, błagam karetki – znowu ten sam głos. Czułam jakieś kucie w klatce piersiowej, jak by ktoś uciskał mnie. 

– Ona nie oddycha, została potrącona przez samochód. – usłyszałam znowu ten piszczący głos. Jak to zostałam potrącona przez samochód?

– Okay proszę się oddsunąć – teraz słyszałam tylko karetkę, piski, liczenie. – Zabieramy ją do szpitala. – to było wszystko. Czyli ja teraz nie żyje? 

Chciałam powiedzieć "Hej ja tu jestem" ale to nie działało. 

TELLONYM storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz