Otwierałem drzwi. Pamiętam, że skrzypiały, a ja krzywiłem się przy każdym dźwięku, jakie z siebie wydawały. Zamknąłem je i przeczesałem palcami włosy. Były mokre. Na zewnątrz szalała burza, a ja nie wziąłem nic, by ukryć się przed wściekle uderzającymi kroplami. Do moich uszu doszły odgłosy rozmowy. Naprężyłem swoje ciało i zacząłem powoli wspinać się po schodach. Nie opierałem się o poręcz, była zakurzona i oblepiona jakąś dziwną substancją. Nawet nie chciałem sprawdzać, co to mogło być. Moje palce dotknęły rękojeści noża. Znalazłem go na jakimś targu. Wydaje mi się, że lubiłem tę broń. Powoli wyciągnąłem ostrze z kieszeni spodni. Zostało mi kilka stopni. Pokonałem je w dwóch susach. Zatrzymałem się i nasłuchiwałem, moje serce biło jak szalone. Tak, to były czasy, kiedy jeszcze potrafiłem się bać. Przełknąłem głośno ślinę i ruszyłem w stronę dużego pokoju. To stamtąd dochodziły do moich uszu krzyki i stukania. Stanąłem przed drzwiami i zawahałem się. Mocniej ścisnąłem palcami rękojeść noża, to mnie uspokoiło. Pewny chwyt na broni zawsze sprawiał, że czułem się silniejszy i bezpieczniejszy, pozbawiony zawahań, niedoskonałości. Nacisnąłem klamkę, drzwi ustąpiły pod moim naporem i pozwoliły mi zajrzeć do wnętrza pokoju. Było to obskurne pomieszczenie. Kanapa, na której spałem, była podziurawiona w wielu miejscach, a z oparć wychodziły strzępy materiału. Podłoga była brudna, z desek wyłaziły srebrne gwoździe. Na ścianach łuszczyły się okropne tapety. Nie mogę sobie przypomnieć, co na nich było. Firanki ktoś zdarł i teraz leżały na podłodze, podarte i wymięte. Dostrzegłem ruch, obróciłem głowę. Majvana stała przy ścianie, przed nią siedział nieznajomy. Z kącika jej ust sączyła się krew, a na jej policzki zawitał rumieniec, z oczu sypały się iskry. Mówiła coś. Nie słyszałem. Zacząłem iść w kierunku nieznajomego. Tak mocno zacisnąłem palce na rękojeści, że na mojej skórze pojawiły się rany. Patrzyłem na tę skuloną sylwetkę i czułem złość, której nie potrafiłem wytłumaczyć.
- Ej! Co robisz?
Do moich uszu doszedł podniesiony głos Majvany, ale nie zwróciłem na niego uwagi, nawet nie spojrzałem na jej twarz. Nie odnalazłem jej oczu, które mogłyby mnie powstrzymać od tego, co zamierzałem. Moja dłoń zaczęła drżeć. Wtedy jeszcze nie potrafiłem kontrolować samego siebie. Postać odwróciła się w moją stronę. Był to chłopak. Jego oczy miały błękitny kolor, a spod kaptura wystawały blond kosmyki. Przez jego policzek ciągnęła się blizna przypominająca ślad po drapnięciu. Uniosłem nóż. Nawet się nie ruszył, patrzył na mnie, jakby nic nie rozumiał. Ostrze wbiłem w skórę na jego szyi. Zacharczał, a po chwili osunął się na podłogę, brudząc ją. Wtedy do moich uszu doszedł krzyk, mój słuch znów stał się wyczulony, czułem każdą woń, która była w pomieszczeniu, patrząc na trupa, widziałem kątem oka cały pokój.
- Dlaczego to zrobiłeś?!
Uniosłem głowę, by po chwili znów ją opuścić. Policzek mnie piekł, moje oczy nie odważyły się, by spojrzeć w jej. Puściłem rękojeść i spojrzałem na swoją dłoń. Majvana uklękła koło mnie i ujęła moją dłoń.
- Zraniłeś się, pokaż.
Była zła. Jej głos był cierpki i niski, drżał, jakby chciała płakać. Mimo strachu spojrzałem w jej oczy. Jej tęczówki były zamglone, a rzęsy wilgotne. Drugą dłonią dotknąłem jej twarzy. Wtuliła policzek w moją spuchniętą, szorstką skórę. Nie spuszczała ze mnie wzroku, zupełnie, jakby bała się, że mogłem ją skrzywdzić. Trwaliśmy tak przez kilka sekund, a może minut? Delikatna, dobra i słaba dziewczyna siedziała naprzeciwko bestii, szczerzącej kły za każdym razem, kiedy do jej nozdrzy dotarł zapach krwi.
- Chodź do mnie. - Obróciła się do mnie plecami i przysunęła, dotykając mojej klatki piersiowej. Pamiętam dokładnie, gdzie nasze ciała się spotykały, jej zapach i każdy nawet najdrobniejszy gest. Nie puściła mojej dłoni, a ja objąłem ją drugą ręką. Niebo rozdarł grzmot, a ja spojrzałem na czarny nieboskłon, który rozrywał snop bieli. - Nie panuję nad sobą. Co chciał?
CZYTASZ
Maski
ActionZawsze byłem inny, przepełniony emocjami, posiadałem dar, potrafiłem czuć. Dlaczego jednak używam czasu przeszłego? Bo teraz nie ma we mnie nic, jestem człowiekiem zbudowanym z tysiąca odłamków swojej duszy. Niestety, mój dar okazał się przekleństwe...