Znajdowali się oni wciąż w przychodni a więc jeśli miało coś z tego wyjść musieli opuścić budynek. Kierowali się ku wyjściu, jednak gdy schodzili po schodach Mitch źle postawił stopę i łup o ziemię niczym worek kartofli runął ze schodów. Scott zaskoczony i przerażony zarazem nie był w stanie złapać przyjaciela a tym samym zapobiec tragedii. Jedyne co mógł wtedy zrobić to popędzić po pomoc i tak też zrobił. Już po zaledwie kilku minutach na miejsce przed szpitalem przybiegło dwóch medyków. Mitch leżał tam nieprzytomny a Scottowi łzy spływały po policzkach widząc jego stan. Lekarze przenieśli Mitcha na nosze i pognali aby wykonać wszystkie badania i udzielić mu pomocy jak najprędzej. Scott załamany czekał w holu przez kilka dobrych godzin czekając na jakieś wieści. Wreszcie z sali wyszedł doktor po czym podszedł do Scotta.
- Proszę Pana mam niestety złe wieści i muszę Pana zmartwić. - rzekł lekarz do Scotta.
- Błagam nich Pan tylko nie mówi najgorszego - odparł przerażony zalewając się łzami.
- Nie, nie źle Pan mnie zrozumiał. Po prostu połamał się trochę i nieco będzie musiał zostać w szpitalu. Póki co w dalszym ciągu jest nieprzytomny jednak świadomość powinien odzyskać góra za dwa dni. - odrzekł doktor. - Wygląda Pan na naprawę zmęczonego... Może dobrze by Panu zrobiło gdyby pojechał Pan do domu chwilę odpocząć a rano by Pan wrócił - zaoponował.
Scott spojrzał na niego podejrzliwie.
- Spokojnie pański przyjaciel będzie miał tu należytą opiekę proszę się nie martwić. W razie czego skontaktujemy się z Panem- zapewnił lekarz.
Scott kwitną głową obrócił się i sięgnął do kieszeni po kluczyki od samochodu. Postanowił posłuchać rady lekarza. Przecież nawet gdyby Mitch się obudził to jak byłby w stanie mu pomóc? No właśnie nie byłby... Ta właśnie myśl skłoniła Scotta aby posłuchać rady doktora.
...
Scott wyszedł na parking i skierował kroki w stronę swojego samochodu. Po chwili jednak zatrzymał się i wyciągnął komórkę.
-Avi? Tu Scott....Mam prośbę.
Scott zawrócił i na szybko powiedział ziomkowi o co chodzi.
-Pewnie, że przywiozę.-powiedział Avi.-Na ile dni ma tych ubrań wystarczyć?
-Weź na trzy. Na razie wystarczy. Dzięki!
Pożegnali się. Scott był już na korytarzu. Przed salą, gdzie leżał Mitch stała pielęgniarka.
-Chciałbym tam wejść.-powiedział po prostu.
Pielęgniarka tylko na niego popatrzyła. Słysząc desperację w jego głosie i widząc czerwone od płaczu oczy, odsunęła się i skinęła głową. Scott wszedł do przestronnego, białego pokoju. Mitch leżał na szerokim łóżku, praktycznie w nim tonąc. Scott podniósł dłoń do ust, lecz nie zdołał powstrzymać łez. Powoli podszedł do łóżka przyjaciela i usiadł na krześle obok. Do ciała Mitcha wchodziły różne rureczki, niebieskie i białe, jedna z nich prowadziła do kroplówki. Scott zamknął dłoń Mitcha w swoich dłoniach.
Siedząc przy Mitchu wspomniał wszystkie miłe chwile, jakie razem przeżyli. To jak się poznali, ich pierwsze spotkania, rozmowy, wspólne wypady do kina, na kręgle, wyjazdy w nieznane miejsca, podjęcie decyzji o wspólnym zamieszkaniu, czy też spokojne wieczory, które spędzali przytulając się na kanapie i popijając truskawkową herbatę, którą Mitch uwielbiał najbardziej. Nie chciał nawet myśleć, jak wyglądałoby jego życie, gdyby zabrakło go przy nim. Był załamany i kompletnie nie miał pojęcia co powinien zrobić. Jedyne co mógł, to być obok niego, ale takie czekanie doprowadzało go do szaleństwa. Pragnął teraz usłyszeć jego głos, którego mógłby słuchać godzinami, nawet jeśli Mitch wygadywałby bzdury, co miał w zwyczaju. Nie wyobrażał sobie, że może już nigdy nie będą mieli okazji porozmawiać. Z każdą sekundą płakał coraz bardziej. Nie chciał stracić Mitcha, bo życie bez niego nie ma dla Scotta żadnego sensu, w końcu tylko Mitch trzyma go jeszcze przy życiu. Gdyby nie on prawdopodobnie już by go tutaj nie było. Nagle poczuł, jak kciuk Mitcha delikatnie się poruszył. Przez moment myślał, że to tylko złudzenie, ale chwilę później zobaczył, że próbuje otworzyć powieki. Scott szybko zerwał się z siedzenia i pognał powiadomić o tym pielęgniarkę, która szybko razem z lekarzem i innymi pomocnicami przebiegła do sali, w której leżał Mitch.Nagle w jego głowie rozległ się straszny hałas i... Bum! Scott spadł z krzesła, na którym siedział. Zdezorientowany szybko spojrzał na łóżko Mitcha. Leżał tak jak wcześniej, nie poruszył się. Scottowi wszystko się przyśniło. Tak bardzo pragnął natychmiastowego powrotu do zdrowia ukochanego, że zaczął wariować. Usiadł znów na krześle nieopodal łóżka Mitcha i czuwał tam patrząc na niego przez kolejne kilka godzin. Jednak niestety ponownie zanurzył go sen.
CZYTASZ
50 twarzy Grassiego
FanfictionTo opowiadanie z pewnością w nie jednym was zaskoczy!!! Niespodziewane zwroty akcji, romans, komedia i dramat w jednym a to wszystko okraszone wątkiem tajemnicy. Czegoś takiego jeszcze nie było!!! A do tego wszystkiego niekonwencjonalna metoda...