Zawsze po szkole, chodził na siłownię lub szedł pobiegać. Dbał o swoją figurę. Zawdzięczał jej coroczny tytuł króla jesieni, i nie tylko.
Dzisiaj lekcje skończył dość szybko. Odwołali im historię. Do domu dotarał w jakieś 10 minut, ponieważ mieszkał niedaleko szkoły. Wchodząc do domu, usłyszał ojca, który rozmawiał przez telefon.
-Mówiłem już panu, że tam nie pojadę! -Był zły. -Nie. Oj nie, nie. Że co? Nie przekupi mnie pan! Do widzenia!
Marek powoli zmierzył w stronę salonu. Zobaczył że w jadalni jest nakryty stół i stoją 2 lampki z czerwonym winem.
-Hej synu. -Zauważył go. -Ty już po szkole?
-Cześć tato. Tak. Odwołali mi dzisiaj historię.
-O, historię powiadasz? -Zaskoczył się. Po chwili jednak zrobił minę, jakby przyszło mu coś na myśl i uśmiechnął się szarmancko. -Wiem dlaczego.
-Co? Skąd? -Zapytał Marek.
-A stąd, że mam dzisiaj randkę z Justyną.
-A, czyli ten stół, -Pokazał palcem- jest, no....
-Tak jest dla nas. Chciałbym żebyś w końcu zobaczył ją w prawdziwym świcie a nie w szkole. -Mówił do syna, wyciągając trzecią lampkę z kredensu.
-Tato, wiesz że nie mogę. Idę dziś na siłownię. -Tłumaczył mu. -Na serio bardzo bym chciał.
-Synu. Nic nie szkodzi jak raz opuścisz trening. Przecież te mięśnie nie znikną w jeden dzień. -Mrugnął do niego. -No już. Idź szybko ubierz coś ładnego.***
Marek ubrał eleganckie, granatowe spodnie oraz białą koszulkę. Wyszedł z pokoju, i zbiegł na dół. Poczuł zapach swojego ulubionego dania, które zawsze z ojcem gotowali w każdy poniedziałek.
-Mmmm... -Zachwycił się zapachem. -Czy to indyk nadziewany warzywami z sosem skandynawskim?
-Tak synu. Chciałem cię tym przekupić. -Zaśmiał się jego ojciec.
-Przekupić do czego? -Zapytał.
-Masz tutaj dychę, i leć szybko do sklepu po jakąś bombonierkę. -Wręczył mu pieniądze. -Zapomniałem kupić dla Justyny.
Marek bez gadania ubrał buty i wybiegł z domu. Gdy wychodził przez furtkę, wpadł na kogoś i poczuł na sobie coś gorącego.
-O jezu! -Krzyknęła Justyna. -Marek do diabła! Szybciej się nie dało!? -W rękach trzymała już prawie pustą blaszkę. Całe ciasto wylądowało na chłopaku.
-Przepraszam proszę pani. -Powiedział zawstydzony.
-Ah. Tyle roboty na marne. Ale nie martw się. -Z jego koszulki, jednym ruchem zgarnęła ciasto do blaszki.
-Ja zaraz wrócę. -Chiał ją wyminąć, ale ta złapała go za rękę.
-Nie, nie.
-Ja muszę. Tato chciał dać pani jakąś czekoladę. -Rzekł.
-Skarbie, nie potrzebuję żadnej czekolady. Chodź. -Odwróciła się, i poszła w stronę domu. Marek również to zrobił. Gdy weszli do środka ojciec Chłopaka nawet nie przywitał się ze swoją partnerką.
-Marek! Coś ty najlepszego narobił!?
-Spokojnie kotku. -Uciszyła go kobieta. -Mieliśmy z Markiem małą stłuczkę. Trzymaj. -Podała mu blaszkę. -Zrób z tym porządek, a ja pójdę z Markiem mu to uprać.
-Dobrze kochanie. -Przejął od niej blachę, i zniknął w kuchni.
-No chodź. -Justyna złapała Marka za kołnierz koszuli i pociagnęła po schodach do łazienki. Nieco się zdziwił, ponieważ łazienka była również na dole.
Gdy weszli do oświetlonej łazienki, zamkęła za nimi drzwi.
-Oh, jak tu gorąco. -Odpięła jeden guzik w swojej koszulce. Na oczach Marka ukazał się wielki biust. -Chyba nie przeszkadza ci to, że to zrobiłam?
-Nie, nie. -Marek przełknął slinę. Jednak w myślach odpowiedział sobie tak.
-Pokaż mi tą koszulkę. -Złapała ubrudzone miejsce i wolną ręką chwyciła ręcznik. Namoczyła go wodą i przyłożyła do jego klatki piersiowej.
Chłopak popatrzył na nią. Ich oczy się spotkały. Marek jednak odrazu spuścił głowę w dół. Justyna złapała jego brodę i podniosła do góry. Chłopaka zatkało. Otworzył usta ze zdziwienia. Wtedy ona przyciągnęła go do siebie. Pocałowała go. Namiętnie i długo. Potem oderwała się. Ręcznik rzuciła do zlewu i wyszła. Zostawiła go samego.***
Na dół wrócił jednak z inną koszulką. Ciemną, na wypadek gdyby znowu przydarzyła się taka sytuacja.
Jego ojciec i Justyna siedzieli już przy stole. Nalewali sobie w tej chwili zupe krem z dynii.
-Nalać ci troche zupy, Marku? -Zapytała partnerka ojca.
-Poproszę. -Usiadł na wolnym miejscu i skosztował nalanego wcześniej wina. Poczuł gorzkawy smak na języku. Odłożył lampkę na stół. Justyna sięgnęła po dużą chochlę, którą nabrała zupy krem. Nalała jej do talerza Marka i podała mu. Chłopak podniósł łyżkę i zamoczył w zupie. Para uniosła się w górę i poczuł cudowny zapach dynii. Poczekał jednak aż wszyscy dostaną jedzenie. Dopiero wtedy spróbował. Była lekko gorzka, ale smaczna.
-A więc Marku, -Zaczął ojciec. -pochwal się co chcesz robić po szkole.
-Tato...-Chłopak nabrał kolejną łyżkę zupy.
-Pochwal się Mareczku. Jestem bardzo ciekawa. -Mrugnęła do chłopaka.
-Chcę pójść do prestiżowej uczelni na kurs ratowniczy. Jeśli uda mi się zdać go pozytywnie, chce jeździć w karetce. -Mówił patrząc w stół. Wyglądał na przejętego. -A jeśli nie, to...
-Nie będzie żadnego jeśli nie. -Przerwał mu stanowczo ojciec. -Masz się dostać do tej szkoły i koniec kropka.
-Pawełku, -Uspokoiła go Justyna. -nie przerywaj mu. Chcę posłuchać, co chłopak ma do powiedzenia. -Paweł popatrzył tylko na Marka wściekłym wzrokiem.
-Może zmieńmy temat? -Szybko rzekł Marek. -Wszystko jeszcze może się zmienić. -Uśmiechał się.
-Dokładnie. -Paweł skończył jeść zupę. Odstawil talerz na bok i odsapnął. Czekał aż Marek i Justyna również zakończą posiłek. Po tym zebrał puste talerze i zniósł je do kuchni. Wrócił z wielkim półmiskiem indyka nadziewanego warzywami. Położył go na stół i wrócił do kuchni. Za chwilę w małym dzbaneczku doniósł sos skandynawski. Marek pierwszy sięgnął po kawałek. Był miękki i soczysty. Wręcz rozpływał się w ustach.***
Kończąc posiłek, wypił ostatni łyk wina. Ręķą sięgnął po butelkę, aby nalać jeszcze trochę. Ojciec skarcił go wzrokiem. Chłopak, aby wymigać się z niezręcznej sytuacji wstał i nalał wina dla Justyny. Postanowił że pójdzie już do pokoju.
-Dziękuję za kolację. Miło się rozmawiało. -Podniósł rekę swojej nauczycielki. -Cieszę się, że mogłem panią bliżej poznać. -Pocałował jej dłoń.
-Również było mi miło. -Odpowiedziała.
Chłopak wbiegł na górę po schodach.
Nie zastanawiając się nad niczym, zdjął koszulę, zarzucił ją na krzesło i położył się na ziemię. Zaczął robić brzuszki. Po 30 był już cały mokry. Pot splywał po jego czole. Nie przejmował się tym. Chciał czymś zabić złość. Cały czas myślał o pocałunku z partnerką jego ojca. Było mu głupio. Gdyby mógł cofnąć czas... Ale nie mógł. Był normalnym człowiekiem.
Truuum
Nagle na jego telefon przyszła wiadomość. Chłopak wstał z podłogi i podszedł to biurka.
Zostałeś usunięty z czatu przez Hailey z powodu długiej nieaktywności.
Był to czat do którego należała cała jego klasa. Zawsze umawiali się na tam na spotkania, ustawiali co kupują dla nauczycielki itd. Nawet nie próbował ponownie dołączyć. Po prostu wyszedł do menu głównego. Przeglądał stronę, zjeżdżając palcem w dół, aż w końcu napotkał się na czat o ubogiej liczbie członków. Zawsze należał do tych, których liczba wynosiła powyżej 20. Postanowił że zrobi wyjątek. Dołączając, napisał szybko krótką wiadomość:
JohnyBravo: hej jestem Marek moge się dołączyć?
Po czym pobiegł do łazienki wziąść szybko prysznic.
CZYTASZ
,,Znajomi"
ContoAnna jest założycielką internetowego czatu. Mając nadzieję, że stanie się on popularny, wkaraczają do niego tylko 4 osoby.