Perspektywa Karoliny :
Jestem już wykończona całą tą akcją ratunkową, że najchętniej zostawiłabym Adriana na pastwę losu, ale nie mogę tego zrobić ! To mój najlepszy przyjaciel, z którym znam się od przedszkola chodziłam z nim do jednej szkoły przez siedem lat. Po tych siedmiu latach Adrian zmienił szkołę co bardzo mnie zasmuciło, ale żadna zmiana szkoły nie zaprzepaści naszej przyjaźni. Postanowiłam, że odnajdę tą kobietę za wszelką cenę. Jednakże nic o niej nie wiedziałam. Postanowiłam więc zapytać Fahara.
- Fahar ?! - zawołałam go.
- Słucham ? - odpowiedział z tą jego nutą człowieka z kulturą.
- Mam parę pytań. - odpowiedziałam.
- Z chęcią na wszystkie odpowiem. - powiedział.
- Po pierwsze wiesz może coś na temat kobiety, która swoim dotykiem potrafi zdjąć każdą klątwę i uleczyć wszelkie rany ? - zapytałam.
- Nie mógłbym jej nie znać. To najładniejsza i najwredniejsza kobieta w tej krainie. - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Co masz na myśly mówiąc najwredniejsza ?? - zapytałam.
- Ta kobieta to nikt inny jak sama królowa tej krainy Yrina. Kobieta o czarnych i długich, aż po samą ziemię włosach, jasnej karnacji, żółtych oczach i szczupłej sylwetce. Nikt nie zna powodu dlaczego została królową, prawdopodobnie przez to, że ma uzdrawiające moce. A dlaczego najwredniejsza ? Przekonasz się kiedy ją osobiście poznasz. - powiedział, niemal nie pękając ze śmiechu.
- Yyyy... no dobra. A wiesz może ile jeszcze drogi musimy przebyć, żeby dostać się do tej wrednej kobiety ? - zapytałam z lekko drwiącym głosem.
- Spójrz do przodu wariatko. - powiedział a ja mało nie spadłam z jednorożca.
- WOW ! Ale tutaj jest pięknie. -powiedziałam.
Zamek błyszczał się od podnóża, aż po sam kraniec w komcu był zrobiony z diamentów. Dookoła zamku znajdował się ogród jakiego nie byłam sobie w stanie wyobrazić. Kwiaty, które do złudzenia przypominały róże nie były nimi, gdyż różnił ich kolor a mianowicie były niebieskie. Rosły wokół zamku co sprawiało, że wyglądał jeszcze piękniej. Po prawej znajdował się labirynt. Nie był to taki zwykły labirynt bowiem przy jego wejściu stały dwie nieznane mi stwory. Pierwsza przypominała połączenie węża z kotem. Była fioletowo-różowa co sprawiło, że wyglądała uroczo. Druga natomiast wyglądała jak skrzyżowanie delfina z rekinem. Stwór był koloru czerwonego co trochę mi nie pasowało do tych zwierząt, ale nie mnie oceniać. Piękne a zarazem niebezpiecznie połączenie. Sam labirynt zbudowany był z żywopłotu o jasno żółtej barwie i kwiatów zrobionych z diamentów. Nagle gdy wszyscy zorientowaliśmy się, że za długo podziwiamy ten ogród postanowiliśmy zejść z naszego ,,Magicznego transportu''. Pierwsza zaczeła mówić Martyna :
- Co teraz ? - zapytała.
- O to samo chciałam zapytać. - zaśmuała się Oliwia.
- Cóż musimy jakoś dostarczyć Adriana do tego zamku, ale najpierw co najważniejsze musimy poznać Yrine. - powiedziałam.
- Masz rację, w końcu to był cel naszej podróży. - powuedziała Martyna trzymając za rękę Fahara.
- No proszę. Widzę, że o czymś tu nie wiem. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Nie muszisz wszystkiego wiedzieć ! - odpowiedziała Martyna lekko zarumieniona.
- Ja nic nie mówię. Dobra chodźmy już. -powiedziałam po czym wszyscy zaczeliśmy kierować się w stronę zamku.
Gdy byliśmy już na tyle blisko, aby podziwiać piękne okna i dekoracje na ścianach zauważyliśmy, że ktoś się nam przygląda. W głebi serce czułam, że to Yrina ale chciałam się przekonać czy mam rację. Nagle pogoda zaczeła wariować. Zrobiło się bardzo ciemno a z nieba zaczeła kapać bliżej nieokreślona dla mnie substancja o kolorze zgnitej kapusty, a przypominam, że przed chwilą jeszcze było jasno i spokojnie. Zapukaliśmy. Wszyscy zamarliśmy gdy usłyszeliśmy, że ktoś się zbliża. Zauważyłam, że Fahar jest za blisko drzwi i chciałam go ostrzec przed otwarciem drzwi, ale było już za późno. Fahar z całej siły dostał prosto w twarz i upadł na ziemię. Martyna prawie nie dostała zawału i dopiero teraz zaczeła suę awantura.
- Fahar ! - krzykneła Martyna.
- Aua ! Gdzie ja jestem ? - odpowiedział zupełnie zdezorientowany.
- COŚ TY NAJLEPSZEGO NAROBIŁA TY KROWO !!! - wrzasneła Martyna.
- Słucham ? Jeszcze raz nazwiesz mnie krową to ci kudły z głowy powyrywam ty krzywy trolu. - odpowiedziała Yrina.
- KROWA ! - odpowuedziała Martyna z wyzywającym spojrzeniem.
- Sama tego chciałaś. 阿布拉卡達布拉變成了一隻青蛙... - zaczeła mówić.
- Stój nie rób tego ! Ona nie wie co robi ! - odpowiedziałam za nim Yrina zrobiłaby coś głupiego.
- Dlaczego miałabym cię słuchać ? - zapytała.
- Ponieważ bardzo cię proszę. -odpowiedziałam.
- Hmm... To interesujące, że taka pokraka jak ty prosi mnie o coś. -odpowiedziała zaskoczona.
Nastała cisza, której nikt się nie spodziewał. Jednakże widziałam po minie Yrin, że zastanawia się nad czymś. Nie miałam pojęcia nad czym ale miałam nadzieję, że niedługo się dowiem. Nagle Fahar dał nam znać o swojej obecności zaczynając majaczyć :
- Ale ty jesteś piękna ! Ty mój słoneczku w pochmurny dzień. - powiedział patrząc prosto w oczy Martyny.
- Chyba zepsułaś mi chłopaka ? Niby taka kulturalna a otwiera drzwi z impetem. - odpowiedziała Martyna kierując swój wzrok wprost na Yrin.
- Przepraszam. Ale to twój chłopak jest nie ostrożny. Jednkaże masz rację. -odpowiedziała.
- I to rozumiem. - powiedziała Martyna usatysfakcjonowana.
Gdy napięta sytuacja trochę opadła a Martyna przestała się szczeżyć jak dziecko do nowej zabawki, zapytałam prosto z mostu :
- Czy uzdrowisz naszego przyjaciela ? - zapytałam bez chwili zastanowienia.
- A skąd wiesz, że potrafię ? - odpowiedziała mi patrząc mi prosto w oczy.
- Przed chwilą prawie zabiłaś moją przyjaciółkę ! - odpowiedziałam.
- Nie chciałam jej zabić tylko zamienić w krowę.
-odpowiedziała z bardzo lekkim uśmiechem.
- Co proszę ? - wtrąciła się Martyna.
- Martyna ! Bądź cicho ! - zwróciłam jej uwagę po czym zaczeła przytulać Fahara.
-A co mu dolega ? - zapytałam Yrina.
- Sama do końca nie wiem co mu jest. Zjadł owoc, którego nie znał. - wyjaśniłam.
- Znowu specjalny przypadek. - Yrina wzruszyła ramionami.
- Co masz na myśli mówiąc specjalny pzypadek ? - zapytałam zaskoczona.
- Nie jeden był tak głupi jak on, żeby zjeść jaja Froxa. - zaśmiała się złowieszczo.
- Jaja froxa ? - zapytałam.
Tak. Frox to stworzebie wyjątkowo dziwne. Żywi się własnymi odchodami a potem wytwarza z nich właśnie takie jaja. - wyjaśniła mi Yrina.
- Chcesz powiedzieć, że Adrian zjadł kupę jakiegoś stwora ? - zapytałam, prawie wybuchając śmiechem.
- Dokładnie tak. - zaśmiała się.
- To pomożesz nam ? - zapytałam.
- No dobrze. Niech wam będzie. - odpowiedziała podchodząc do leżacego na jednorożcu Adriana.
Yrina zaczeła szeptać coś pod swoim nosem, nie ruzumiałam o czym mówi, ale miałam nadzieję, że to pomoże Adrianowi. W końcu Yrina zbliżyła się do Adriana i położyła swoją ręke na jego sercu. Nagle klatka Adriana zaczeła się podnosić i upadać. Byłam tak szczęśliwa, że mało co nie ktzyknełam jak bardzo jestem wdzięczną Yrinie. Adrian jak gdyby nigdy nic, wstał i rozciągnął się . Gdy tylko zobaczyłam tą jego głupotę wraz z jego inteligencją miała straszną ochotę go przytulić, co zrobiłam. W moje ślady poszła również Oliwa i Martyna wraz z Faharem, który naszczęscie doszedł do siebie.Po kilku minutach przytulania się zorientowaliśmy się, że jesteśmy przemoknięcięci bo w całej tej napiętej sytuacji zapomnieliśmy o trudnych warunkach pogodowych. Jako pierwsza wyrwałam się z uścisku i powiedziałam :
- Dobrze, że wróciłeś. - powiedziałam.
- Też się cieszę. Dużo mnie omineło ? - zapytał Adrian.
- Nie.. Tylko romans Martyny i Fahara. - odpowiedziałam.
- Z kim ? Japierdole naprwdę dużo mnie omineło. - odpowiedział Adrian.
- Witam. Jestem Fahar. Miło cię poznać ,,Ćpunie''-odpowiedział Fahar.
- Dlaczego ćpunie ? - zapytał.
- Tylko żartuję. Miło cię wreszcie poznać. - odpowiedział Fahar.
- Mnie ciebie również - odpowiedział Adrian.
Wszyscy rozmawialiśmy jeszcze z 10 minut, po czym żołądki dały o sobie znać. Nie miałam wyboru, więc zapytałam Yriny :
- Nie znalazłabyś dla nas kilka pokoi u ciebie ? - zapytałam.
- Nie bądż głupia przecież widzisz, że mój zamek nie ma końca. - odpowiedziała.
- Masz rację. To jak ? - zapytałam z nadziją w głosie.
- No dobrze, ale tylko na jedną noc. - poinformowała nas Yrina.
- Dobrze. - odparłam.
- Proszę, wejdźcie do środka i zaczekajcie w holu. - powiedziała.
Wszyscy poszliśmy za Yriną, ale cały czas miałam wrażenie, że oczymś zapomniałam. I miałam dobre przeczucie. Zapomniałam o najważniejszej wiadomości.
- Adrian ? - zawołałam
- Tak ? - zapytał.
- Ten owoc, który był na tym krzaku i którego ty zjadłeś to było gówno. - powiedziałam śmiejąc się do rozpuku.
- Co ? Chyba sobie żartujesz ? - zapytał zszokowany.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem nawet Yrina lekko uniosła swoje kąciki ust. Teraz wiedziałam, że nie zapomnę o tym dniu już nigdy.

CZYTASZ
Nadnaturalni
FantasíaPełne magii, humoru opowiadanie o losach czwórki bliskich sobie osób. Zachęcam do przeczytania na poprawę humoru.