Rozdział 4

25 2 5
                                    

Stałam przed rzędem mężczyzn, ubrana w białą, przewiewną sukienkę. Pomalowano mnie tak, by zakryć siniaki  i podkreślić tatarską urodę. 

- Stój prosto, bądź grzeczna i nie mów póki cię nie spytają.- Poinstruował mnie Dominik, ochroniarz który miał niezwykle współczujące oczy. 

Mężczyźni między sobą mnie oceniali, kazano mi się kilka razy obrócić. Zapytano mnie o moje imię i wiek. Gdy wyglądało na to że skończyli to przedstawienie, Erick wypchnął mnie na korytarz, gdzie stało kilku ochroniarzy. Kazano mi tak stać dobrą godzinę.

Niebieskooki wyszedł cały czerwony na twarzy wyraźnie zdenerwowany. Chwycił mnie za ramię i pociągnął za sobą.  Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, i rzucił mnie na łóżko jak szmatę. Przetarł twarz i odetchnął ciężko. Przeszedł się po wszechstronnym pokoju, aż w końcu usiadł na jednym z krzeseł. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

- Jak ktoś może być tak bezwartościowy jak ty?- Jego twarz wykrzywił grymas.

Mimo że powinnam się cieszyć, ukuło mnie to. 

- Chciałem zobaczyć ile warta byś była u kogoś innego ale chyba nie mam wyboru i wydam cię temu facetowi.- Westchnął i oparł brodę o swoją dłoń.

- A jeżeli on zrezygnuje?- Zapytałam z lekką satysfakcją w głosie.

Wstał nieznacznie i ujął mój podbródek w palce. Pochylił się nad moją twarzą, a mnie zamurował błękit jego oczu.

- Wtedy cię zabiję.- Pocałował mnie w czoło i wyszedł zamykając na klucz drzwi.

Dopiero po chwili doszłam do siebie. Moje serce nie przestawało szybciej bić, powinnam go nienawidzić. Opieprzyłam samą siebie. Czyżby syndrom ofiary zaczął działać? Już przed porwaniem uważałam że jest przystojny, w dodatku nie mam pojęcia jak długo mnie przetrzymywano. Może już zaczynam wariować.

- Hej dziecino, nazywam się Michael- Przerwał mi przemyślenia, wysoki, w wieku średnim mężczyzna. Podszedł do łóżka jak gdyby nigdy nic i usiadł obok mnie, z doświadczenia nie próbowałam się odsuwać.- Mam nadzieję że Erick dobrze cię traktował- Posłał czarujący uśmiech  i chwycił kosmyk moich włosów oraz potarł między palcami, marszcząc brwi.

-Czego ode mnie chcesz?- Zadrżałam pod wpływem drapieżnego spojrzenia.

-Tylko spłaty długu, plus obiecana nagroda. Którą jesteś ty.- Pocałował mnie gwałtownie, a ja w przypływie paniki uderzyłam go w twarz, gdy zrozumiałam co zrobiłam skuliłam się, broniąc przed uderzeniem, które o dziwo nie nastąpiło. Zamiast tego usłyszałam śmiech.- Widzę że będę miał z tobą masę zabawy, i bardzo dobrze. Zaczynają mnie już nudzić te uległe suki które przychodzą po pozycję.- Poklepał mnie po policzku delikatnie. - Jednak to ostatni raz gdy mnie uderzyłaś, rozumiesz to?- Przybrał surowy wyraz twarzy.

Pokiwałam delikatnie głową w wyrazie zgody by go bardziej nie denerwować. Nie znałam go i nie wiedziałam do czego jest zdolny.

-Wyjedziemy jutro z rana, przyjdzie do ciebie Erick w nocy. Poinstruuje cię jak masz się zachowywać w mojej obecności, oczywiście od ciebie zależy to czy wprowadzisz te zasady w życie.- Uśmiechnął się przebiegle i wyszedł.


Granice umysłuWhere stories live. Discover now