-Co do cholery!?- szybko usiadłem, rozglądając się po pokoju. To tylko sen Thomas, a raczej wspomnienie z liceum. Nadal pamiętam, jak po tym pocałunku oberwałem od niego w policzek, Alex był mega wkurzony. Ale mi to się podobało. Sposób, w jaki wtedy na mnie krzyczał, był śmieszny " Ty bezmózga imitacjo owcy, co ty robisz?! " Bezcenne. Podrapałem się po głowie i spojrzałem na niewielki zegarek stojący na szafce nocnej.
- Dziewiąta dwadzieścia, nie opłaca się iść o tej godzinie na wykłady.- wstałem z łóżka, wolnym krokiem podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem czarną bluzkę, różową koszulę i ciemne jeansy. Po szybkiej toalecie uszykowałem sobie dwie kanapki z pomidorem, następnie busem pojechałem do szpitala, aby dowiedzieć się jak trzymie się Hamilton. Oczywiście, zamiast się upewnić, gdzie znajduje się Alex, wszedłem do sali, w której wczoraj leżał. Zostałem tam pusty pokój, gdzie mogli go zabrać?
-Szuka pan kogoś? - usłyszałem kobiecy głos, odwróciłem się. Pielęgniarka była w podeszłym wieku, siwe włosy były spięte w kok, a jej ręce spoczywały na wózku z jedzeniem.
- Tak. Orientuje się pani, gdzie leży Alexander Hamilton.- Hamilton... Hamilton... A ten z niewyparzonym językiem, jest na sali osiemnastej. Tym korytarzem i w lewo.
- Dziękuje bardzo.- czyli nawet teraz szatyn nie powstrzymuje się od komentarzy, ciekawe. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę jego sali. Przed drzwiami wziąłem głęboki wdech i chwyciłem klamkę.
- Mówiłem, że nikt nie ma tu wchodzić! Wynoś się, kimkolwiek jesteś! - krzyknął brunet łamiącym się głosem. Nic nie mówiąc, podszedłem do łóżka, karzeł leżał na boku, calutką twarz miał mokrą. Jego oczy... Były inne, źrenice były jakby za mgłą. Boże, Hamilton co się z tobą dzieje?
- Kim ty jesteś? - odezwał się po dłuższej chwili. Nie mogę powiedzieć, że to ja. Jeśli się dowie, będzie krzyczał, że przez ze mnie jego życie zamieniło w koszmar. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wpisałem zdanie, które powiedziała przeglądarka internetowa.
- Jestem Nathan Gordon, psycholog. - z telefonu wydobył się męski głos.
- Czemu pański głos jest zmodyfikowany? - jak zawsze ciekawy, muszę wymyślić jakąś sensowną bajeczkę.
- Jestem niemową, używam telefonu do komunikowania się z pacjentami.
- Rozumiem. Może mnie pan teraz zostawić samego?
- Nie mogę, muszę przeprowadzić z tobą rozmowę o twoim samopoczuciu. - szatyn zaśmiał się, usiadł i obrócił głowę w bok.
- Heh, a jak ma się czuć osoba, która z dnia na dzień straciła wzrok? Teraz jestem jak dziecko, nad którym trzeba chodzić, aby sobie nic nie zrobiło... Jestem ciężarem. - jego ostatnie zdanie mnie zbiło. Spodziewałem się, że może złe się czuć, ale że aż tak?
- Nie mów tak, nigdy nie będziesz ciężarem. Jesteśmy w dwudziestym pierwszym wieku, technologia jest na tyle rozwinięta, że zdołają ci pomóc. Wszystko może być tak jak dawniej.
- Tylko operacja może mi pomóc.
- Czyli wszystko będzie dobrze!
- Nie będzie dobrze, nie zgadzam się na nią.
-Czemu?- spojrzał na mnie smutno, wycierając mokre policzki.
- Bo się boję...
Hejka!
Jak tam ostatni tydzień szkoły? Cieszycie się, że za niedługo macie dwa miesiące wolnego?
CZYTASZ
Oczy pogrążone w ciemności |Jamilton|
FanficSą takie dni, w których żałujemy swoich słów. Są takie dni, w których chcemy stać się lepsi. Są takie dni, w których boimy się o kogoś. Są takie dni, w których zależy nam na kimś kogo nienawidzimy. Czy dzisiejszy dzień poprawi coś między nami...