Back to you

238 25 14
                                    


Blondynka była pół przytomna. Nie czuła nic. Dosłownie nic. Otaczała ją tylko pustka i światła migające nad jej głową. Była gdzieś przenoszona. Czuła na sobie uścisk, silnych męskich ramion. Słyszała tylko "Dobrze, już dobrze, jestem tu". Nie rozpoznawała głosu, ani zapachu. Rozpoznawała jednak uczucie bezpieczeństwa. Za każdy razem, gdy tajemniczy mężczyzna się odzywał czuła się o wiele spokojniej. Wiedziała, że nic już jej nie grozi.


Trzy miesiące później

Mężczyzna czuwał bacznie przy łóżku kobiety, trzymając ją mocno za rękę. Od trzech miesięcy nie opuszczał jej na krok. Ciepło jej dotyku dawało mu nadzieję na to, że Clarke wciąż gdzieś tam jest. Że wciąż walczy. Wiedział, iż blondynka nie podda się tak łatwo. To nie było w jej stylu.

Trzymana pod kroplówką, Clarke wracała do sił. Tkwiła jednak w głębokiej śpiączce. Zresztą co się dziwić. Trauma przez, którą przeszła.... Połamane trzy żebra, złamany nadgarstek, skręcona kostka i równo trzydzieści ran ciętych. Taki koszmar właśnie zgotowała jej Echo. Nawiązując już do szatynki:

- Cześć Bellamy - powiedziała oschle ziemianka, wchodząc do gabinetu lekarskiego.

- Echo. Hej - odpowiedział nie zwracając na nią zbytnio uwagi.

- Raven Cię szuka.

- Powiedz, że zaraz do niej przyjdę - odparł nie odwracając nawet wzroku.

Myślał, że szatynka tylko pokiwa głową i odejdzie, jak zwykle. Jednak nie tym razem. Echo przysunęła do niego krzesło od stołu, znajdującego się obok i usiadła na nim. Swoją dłoń położyła delikatnie na plecach Bellamy'iego.

- Sądzisz, że się obudzi? - nie musiała nawet udawać zmartwionej. Martwiła się. O swój własny tyłek.

Skąd mogła wiedzieć, że Clarke złamie sobie nadgarstek, wyciągając dłoń z kajdanek, po to aby butem rzucić w guzik alarmu? To była jej jedyna szansa na przerwanie. Echo była przekonana o swoim zwycięstwie. Miała wszytko idealnie przygotowane. Aaron został wrobiony, a na jego śmierć z rąk Bellamy'iego nie musiała długo czekać. Brunet pobyłby w żałobie przez rok, może dwa, ale najważniejsze było to, że wróciłby do niej. Ale teraz... Ta suka przeżyła, ledwo, ale oddycha. Nie raz chciała się wkraść do jej pokoju nocą, żeby ją udusić, jednak był on bardzo dobrze strzeżony. Od trzech miesięcy Clarke gniła w tym swoim łóżku, ale jeśli się obudzi i będzie pamiętać... Ziemianka nie mogła uciec, byłoby to zbyt podejrzane. Pozostało jej tylko czekać.

- Wiem to - Bellamy odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie - Ona jest taka silna, nie przestaje mnie zaskakiwać.

- No tak jasne, jasne - przytaknęła mu - A co Abby mówiła? Będzie coś pamiętać?

- Bardzo prawdopodobne, że z dniu wypadku, nic.

Echo odechnęła z ulgą w środku. Oby tylko Griffin się nie myliła.

- Dobra to ja już się zbieram, pamiętaj żeby podejść do Raven - zaczęła już odchodzić, gdy nagle:

- Echo? - zawołał za nią Bellamy, wstając.

- Tak? - zapytała zaskoczona.

- Wiem, że przez ostatnie kilka miesięcy nie mamy ze sobą dobrych relacji i wiem, że nie jest to dla Ciebie zapewne łatwe, ale to że się tak przejmujesz Clakre... To miłe. Dziękuję - uśmiechnął się do niej skromnie.

Szatynka podeszła do niego i chwyciła go czule za ramię.

- Bellamy nie ważne co, ja zawsze tu dla Ciebie będę. Zawsze - słowa te były szczere.

Shooting stars [PL]Where stories live. Discover now