2

24 1 0
                                    

Obudziłam się rano z dziwnym poczuciem lekkości. Byłam wyspana jak nigdy i miałam pełno energii. Skierowałam się do łazienki w celu wykonania porannych czynności, omijałam jednak lustro z daleka, bo nie chciałam patrzeć, jak wyglądam po przespaniu się z makijażem na twarzy.

Wzięłam szybki prysznic, który okazał się być bardzo przyjemny, ponieważ prawie że czułam jak woda przepływa nie tylko po mnie, ale i we mnie, co było naprawdę wspaniałym i nowym doznaniem.

Założyłam świeże ubrania i bieliznę, nie wykonując makijażu, ponieważ robię to tylko na jakieś wieczorne lub ważniejsze wyjścia, a szkoła zdecydowanie się do nich nie zalicza.

Ubrana w dopasowane czarne legginsy i błękitny top na ramiączka, opuściłam mój pokój, zabierając ze sobą po drodze torbę z podręcznikami. Mimo, że była już połowa czerwca, to ja starałam się do końca roku szkolnego załapać jak najwięcej dobrych ocen, bo kto wie? Może tym razem uda mi się zobaczyć stypendium w śnieżnobiałej kopercie z logiem mojego liceum.

Schodząc po schodach zauważyłam moją rodzinę w milczeniu jedzącą śniadanie. Był to dla mnie niespotykany widok, ponieważ moja o rok młodsza siostra Hope miała w zwyczaju mówić bez przerwy i w kółko, nie zważając nawet na to czy ktoś jej słucha czy też nie.

- Mamo, kiedy wróci Madeleine? - usłyszałam słaby głos mojej siostry.
- Nie wiem kochanie, nie wiem. - odpowiedziała jej matka patrząc w przestrzeń.
- Wrócę po korkach z matmy! - krzyknęłam wybiegając przez otwarte z powodu panującego już gorąca drzwi.

Do szkoły miałam dwadzieścia minut drogi na pieszo, a że zbliżała się już ósma to biegiem popędziłam w stronę mojej szkoły.

Po drodze mijałam zabieganych przechodniów, którzy jak zwykle biegli do pracy, lub na uczelnię, nie zwracając najmniejszej uwagi na ludzi wokół nich.

Wbiegłam do budynku tuż za jakąś trzecioklasistką, która akurat otworzyła frontowe drzwi. W ostatniej chwili przed dzwonkiem na lekcję, razem z innymi uczniami wbiegłam do klasy, gdzie miała się odbyć matematyka.

Kiedy zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce przy otwartym oknie, które w połączeniu z otwartymi na oścież drzwiami dawało przyjemny podmuch wiatru, nauczyciel zaczął czytać listę obecności.

Po kilku minutach usłyszałam moje imię i nazwisko.
- Madeleine Rose.
- Obecna! - odkrzyknęłam nauczycielowi.
- Powtórzę ostatni raz, Madeleine Rose! - tym razem to nauczyciel krzyknął.
- Obecna! Nie słyszy Pan? - odpowiedziałam z poirytowaniem. Może i Pan McKenzie miał swoje lata, ale powinien usłyszeć mój całkiem wyraźny i głośny głos.
- Nie ma jej, profesorze. - usłyszałam głos jakiegoś chłopaka z klasy.
Nie ma? Jak to mnie nie ma?!
- To nie jest zabawne! - nauczyciel ignorując moje krzyki kontynuował sprawdzanie frekwencji.

No to już nie było śmieszne, na poważnie się zdenerwowałam. Wstałam z ławki i szybkim krokiem opuściłam salę, trzaskając przy tym drzwiami.

____________________________________

Już drugi rozdział. Trochę nudno się wydaje, ale w następnych rozdziałach akcja będzie się rozkręcać. Do następnego!

Pomiędzy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz