3

24 1 0
                                    

Nadal wkurzona skierowałam się w stronę parku. W tych godzinach wszyscy byli w szkole lub w pracy, więc po drodze nikogo nie spotkałam, dzięki czemu dotarłam do celu bez żadnych przeszkód.

Zbliżając się do strumyka, kątem oka  zauważyłam nadchodzącą czarną postać. Odwróciłam się więc w tamtym kierunku, lecz kiedy już to zrobiłam nikogo nie zauważyłam.

Przyznam, że zaniepokoiła mnie ta sytuacja jednak nie dałam się ponieść uczuciu strachu i ruszyłam w dalszą drogę. Postanowiłam udać się do lasu, ponieważ nigdy nie lubiłam chodzić wyznaczonymi ścieżkami, dosłownie, jak i w przenośni.

W drodze do lasu sytuacja sprzed chwili powtórzyła się ponownie, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Postanowiłam więc przyspieszyć kroku i już po kilku minutach znalazłam się w lesie, gdzie zwolniłam.

Po kilku minutach spaceru, przede mną pojawił się młody mężczyzna. Wyglądał on na osiemnaście lub dziewiętnaście lat. Był to całkiem wysoki blondyn z czekoladowymi oczyma i nieskazitelną, bladą cerą. Przestraszyłam się, ponieważ nie widziałam jak nadchodził, tylko pojawił się znikąd.

- Kim jesteś i dlaczego jesteś tutaj sama?

- Raczej kim Ty jesteś i dlaczego mnie śledzisz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. W końcu dlaczego miałabym mu się tłumaczyć? Las to przecież teren państwowy więc mam prawo na nim przebywać.

- Wybacz mi moje maniery. - ukłonił się lekko po czym lekko musnął swoimi wargami moją dłoń, którą w międzyczasie wziął w swoją, po czym znowu się wyprostował, opuszczając delikatnie moją rękę. - Jestem Kyle, urodzony dnia dwudziestego stycznia tysiąc dziewięćset dziewięciesiątego siódmego roku, zmarły osiemnastego maja dwutysięcznego szesnastego roku w wieku dziewietnasu lat z bliżej nie określonej przyczyny. - stał przede mną wciąż się uśmiechając, a ja nadal nie mogłam uwierzyć w jego głupotę.

- Jeśli naprawdę myślisz, że Ci uwierzę i nabiorę się na te twoje durne żarty, to możesz już sobie darować i poszukać kogoś innego z kogo będziesz mógł żartować. - spojrzałam na niego z politowaniem.  Zmarły? Naprawdę? Mógł wymyślić coś bardziej wiarygodnego.

- Dlaczego miałbym sobie z tego żartować? - tym razem jego twarz przybrała poważny wyraz.

- A dlaczego miałabym Ci wierzyć, że niby umarłeś? Jeśli by tak było to nie stałabym teraz przed Tobą widząc Cię, a co dopiero rozmawiając z Tobą. Musiałabym również być martwa by tego dokonać, a uwierz mi, na tamten świat jeszcze się nie wybieram. - powiedziałam szczerze, śmiejąc się przy tym lekko. On tylko przekręcił lekko głowę na bok, uważnie mi się przyglądając.

- To ty nie wiesz? - zapytał mnie z poważną miną.

- Czego niby mam nie wiedzieć? - zapytałam coraz bardziej zestresowana zachowaniem nowo poznanego chłopaka.

- Ty jesteś martwa. - powiedział dosadnie. Dobre sobie. Czuję się żywa w stu procentach i nie wydaję mi się, bym była w jakimkolwiek stopniu martwa lub chociażby umierająca. Naprawdę nie wiem, co ma na celu ta rozmowa.

- Skończyłeś już, czy mam się jeszcze z Tobą pobawić? - zapytałam go, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Mając już dość tej chorej sytuacji skierowałam się w stronę mojego domu.

__________________________________

Łołoło co tu się stało?! Madeleine martwa? Skąd ten głupi pomysł Kyle? Nawet sobie tak nie żartuj...

Pomiędzy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz