4

15 1 0
                                    

Kiedy opuściłam już miejsce w którym rozmawiałam z niejakim Kylem, postanowiłam wrócić do domu. Zbliżała się godzina jedenasta, więc nikogo nie było już, a może jeszcze, w domu.

Stanęłam pod drzwiami po czym odruchowo złapałam za klamkę. Nie wyobrażam sobie nawet mojego zdziwienia kiedy zobaczyłam jak moja dłoń przenika przez metalowy przedmiot. Moje oczy powiększyły się kilkakrotnie po czym zaczęłam panikować.

Jeszcze raz spróbowałam złapać za klamkę ale znowu stało się to samo. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Odwróciłam się i zobaczyłam idącą po chodniku po drugiej stronie ulicy moją zaprzyjaźnioną sąsiadkę, starszą panią Watson. Pobiegłem do niej przez jezdnię, a kiedy zatrzymałam się na środku i obkręciłam głowę w bok zauważyłam pędzące w moją stronę auto.

W tamtym momencie czas się dla mnie zatrzymał. Kiedy byłam już przygotowana na zderzenie z pojazdem, moje ciało przniknęło przez jadący samochód przez co byłam w jeszcze większym szoku. Byłam tak przerażona. Nie miałam pojęcia co się dzieje wokół mnie.

- To się nie dzieje. To jest tylko jakiś chory sen, koszmar! - powtarzałam w kółko te słowa. Nawet uszczypnęłam się w rękę, jednak i to nie przyniosło żadnego rezultatu. Zaczęłam histerycznie rozglądać się dookoła w celu odnalezienia jakiejkolwiek pomocy. Podeszłam do idącej akurat ubranej w żakiet kobiety.

- Proszę Pani, czy może mi Pani jakoś pomóc? - zapytałam błagalnie. Nie odpowiedziała mi jednak. Chwyciłam ją dłonią za ramię, jednak ona odeszła przenikają przez moje palce po czym zaczęła rozcierać ramię w miejscu, w którym je dotknęłam.

Zrozpaczona i bezsilna osunęłam się na chodnik szlochając w swoje dłonie.
Po chwili usłyszałam jak ktoś się do mnie zbliża. Okazał się to być Kyle, który objął mnie kucając tuż przy mnie i głaskał delikatnie po plecach.

- Csiiii, wszystko będzie dobrze zobaczysz. - mówił do mnie spokojnym głosem.

- Nie! Nic już nie będzie dobrze, co się ze mną dzieje?! - odkrzyknęłam mu w odpowiedzi przez łzy.

- Wyjaśnię Ci wszystko, tylko muszę Cię zabrać w odpowiednie miejsce dobrze? - pokiwałam mu tylko w odpowiedzi głową na tak. W końcu i tak nie miałam już nic do stracenia.

Zamknęłam oczy pozwalając mu wziąć się w jego ramiona. Poczułam tylko jak się unosimy, by po chwili móc spocząć na jakimś miękkim meblu.

Otworzyłam oczy rozglądając się po jakimś zakurzonym pomieszczeniu.

- Gdzie jesteśmy? - zdążyłam się już uspokoić, jednak dalej nie potrafiłam pojąć tej sytuacji.

- Właściwie to można to nazwać moim domem. - odpowiedział mi Kyle drapiąc się po karku.

- Mieszkasz w takiej ruderze? - zapytałam nieco niegrzeczne.

- Nie wiem czy wiesz,  bo raczej nie wiesz, ale możemy wchodzić do budynku jeśli ma on swojego właściciela i nie jest on żadnym z nas tylko i wyłącznie wtedy, kiedy żywy człowiek zostawi otwarte dzrzwi, więc wybacz że do tych kryteriów pasował tylko ten opuszczony budynek. - odpowiedział mi Kyle kpiącym głosem, prychając cicho pod nosem.

- Przepraszam, nie wiedziałam.- przyznam, że zrobiło mi się głupio przez to, co palnęłam, ale ten budynek był w naprawdę złym stanie. Nie zdziwiłabym się, gdyby za chwilę zawalił mi się na głowę.  - Kyle...

- Tak? - spytał wyraźnie zirytowany.

- Czy ja naprawdę umarłam? - zapytałam prosto z mostu. Przyznam, że nadal byłam w szoku, wolałam dowiedzieć się wszystkiego teraz, niż później czekać w nieskończoność na odpowiedzi na dręczące mnie pytania.

- Tak Madeleine, naprawdę jesteś martwa.

Pomiędzy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz